~ Przeczytaj notkę pod rozdziałem.
Manchester - Berlin lubi deszcz
Po chwili drzwi znowu zostały otwarte, do salonu wszedł uszczęśliwiony Siva z Nareeshą u boku.
- Wychodzę za mąż! - wykrzyknęła Nar ukazując wszystkim swój pierścionek zaręczynowy.
Chłopcy rzucili się na nich składając gratulację. Blondynka trzymała się z tyłu. Podeszła do pary i z całego serca życzyła im szczęścia.
- Dziękujemy ! Mam nadzieję, że zgodzisz się zostać moją druhną! - mulatka uścisnęła ją serdecznie.
- Och, jeśli tego chcesz. - Emmę cieszyło to, że tak dobrze dogaduję się z dziewczyną. - Pokaż jeszcze raz ten pierścionek.
Koleżanka ochoczo wyciągnęła rękę z pierścionkiem z brylantem.
- Piękny...
- Też tak sądzę. - usiadła na kanapie i wskazała jej miejsce obok siebie - Myślałam, żeby wziąć na druhnę jeszcze Carmen, Julie i moją przyjaciółkę Jane.
- Oooo... czy Jane jest wolna ? - zapytał Tom.
- Tak.
- A jest ładna ?
- Tak, ale i tak nie byłbyś w jej typie - zripostowała narzeczona Sivy.
- Dlaczego ? - zapytał zdezorientowany.
- Bo ona ma doktorat z fizyki kwantowej i z historii Europy, więc byłbyś dla niej za głupi.
- Pewnie jest już stara. - stwierdził.
- Byś się zdziwił,. Jest w Twoim wieku.
- Żartujesz! - brunet nie chciał jej uwierzyć.
- Wcale, że nie. W wieku 13 lat była już w szkole średniej.
- Łooo, to hardcor'owo.- mruknął - Kto się napiję piwa ?
* Perspektywa Jay'a
A tym samym czasie...
Zatrzasnął za sobą drzwi i pobiegł za Carmen. Złapał ją, gdy otwierała furtkę do swojego domu.
- Carmen, przepraszam...
Spojrzała na niego. Łzy ciurkiem leciały po jej policzkach.
-Czego chcesz? Znowu mi naubliżać ?
Loczek nie chciał się z nią kłócić. Był tylko o nią diablo zazdrosny.
- Ja nie chciałem, naprawdę. Ja... po prostu jestem bardzo zazdrosny o tego... Alex'ika... Jest dużo przystojniejszy ode mnie. Wiem to i dlatego boję się, że odejdziesz ode mnie. A tego bym nie chciał... A poza tym kocham Cię z całego serca... I jeszcze raz bardzo przepraszam.
- Kochasz mnie ?
- Tak. - odpowiedział, z zapałem kiwając głową.
- I nie będziesz już się tak głupio zachowywać?
Zawahał się.
- Spróbuję.
Otarła wierzchem dłoni łzy z policzków. Wspięła się na palce i pocałowała go mocno w usta.
- Nigdy nie wątp w moją miłość.
- Ani Ty w moją. Jeszcze raz Cię przepraszam. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - po tych słowach zwarli się w miłosnym uścisku.
*Perspektywa Emmy
Leżała już z Max'em w łóżku, gdy zapytał :
- Co robisz jutro?
- Umówiłam się z Nareeshą na kawę. Mają też przyjść Julie z Carmen. Ta jej przyjaciółka Jane jest w Niemczech, prowadzi jakieś badania. Będziemy omawiać te ślubne pierdoły i takie tam.
- A ustalili już datę ślubu ?
- Mówiła coś o początku kwietnia.
- To świetnie.- zamyślił się i po chwili zapytał :- Ty też marzysz o bajecznym ślubie?
- A która kobieta nie marzy ? Długa suknia ślubna i welon, zachwycający pan młody, przysięga... Każda kiedyś o tym marzyła.
- No cóż... A wiesz o czym ja teraz marzę ?
Pokręciła przecząco głową.
- Pokażę Ci.- wyszeptał, a potem złożył pocałunek na jej słodkich wargach.
***
Rano wyszedł z chłopakami do radia na wywiad, a potem mieli pracować w studio, więc spokojnie mogła przygotować się do spotkania z dziewczynami. Wybrała na tą okazję czarne spodnie i lawendowy dziurkowany sweterek, który kupiła dla niej Julie. W końcu będzie mogła ją poznać i podziękować. Mała dobry gust.
Umówiły się w kawiarni niedaleko domu The Wanted, więc spacerkiem doszła tam w 5 minut.
Gdy weszła do ciepłego wnętrza one już na nią czekały wesoło się z czegoś śmiejąc. Była tam Nar, Carmen i jeszcze jedna - piękna brunetka ze zniewalającym uśmiechem.
Podeszła do nich niepewnie i przysiadła obok mulatki.
Przedstawiono jej Juls. Dziewiętnastolatka przypadła jej do gustu, choć gdy mówiła robiła to bardzo głośno na dodatek bardzo wyraziście gestykulując.
Mieli omawiać szczegóły ślubu, lecz całe 2 godziny przesiedziały nad kawą i ciastkiem rozmawiając o książkach, mężczyznach i sławie.
- Dziękuję, za ciuchy.- Emma zwróciła się w stronę najmłodszej.
- Och, nie ma sprawy. Przyjaciele chłopaków są moimi przyjaciółmi. Co robisz na co dzień ?
I znowu potoczyła się żywa rozmowa.
Wróciła do domu przed drugą. Chłopcy już wrócili.
- Gdzie byłaś ? - zapytał Max, gdy weszła do kuchni.
- Z dziewczynami, mówiłam Ci.
- Ale tak długo ? - dopytywał się.
- Jakoś tak wyszło, rozgadałyśmy się... A Ty co robiłeś ?
- Radio, studio i spotkanie z managerem. Pójdziemy wieczorem do klubu, dobrze ?
- We wtorek ? - zdziwiła się.
- Tak. Ma być to lekko służbowe spotkanie. Mają się tam spotkać ludzie z branży i tak dalej. Obiecuję, że nie będziesz się nudzić. - uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie idę. Nie mam się w co ubrać.- westchnęła.
- Spokojnie, zadbałem o to.
Popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Chodź, pokażę Ci.
Wziął ją za rękę i poprowadzić do swojej sypialni.
***
- Jest prześliczna.- wyszeptała wpatrując się w granatową, zwiewną sukienkę bez ramiączek, która była rozpostarta na łóżku.
- Pięknie Ci było w tej granatowej sukience z balu dobroczynnego, więc pomyślałem, że i ta Ci się spodoba...
- Dziękuję, jest śliczna. - ucałowała go w oba policzki. - Nie jest za krótka?
- Jest w sam raz. Będziesz najśliczniejszą dziewczyną w klubie.
- Gadasz jakbyś już był pijany. - przekomarzała się.
- Nie, po prostu mówię prawdę.
***
Siedziała w klubie "Black Rose" popijając sok pomarańczowy i krążąc myślami gdzie indziej.
Wróciła wspomnieniami do chwili, gdy pokazała mu się w nowej kreacji. Powiedział wtedy, że wygląda zjawiskowo. Nie mógł oderwać od niej oczu.
Teraz trzymał rękę na jej udzie, przesuwając ją metodycznie w górę i w dół i rozmawiał z mężczyzną, który przedstawił się jako jego menager.
Wbrew zapewnieniom Max'a trochę jej się nudziło, dlatego udała się do baru po sok i szklaneczkę czegoś mocniejszego dla chłopaka.
Gdy już miała odchodzić od baru z napitkiem usłyszała, że ktoś wypowiada jej imię. Odwróciła się w stronę głosu.
Przed nią stał jej były chłopak, z którym spotykała się w czasie studiów. Odstawiła trunki na barze.
- Witaj John!
- Emma! - uścisnął ją - Jak zawsze wyglądasz zjawiskowo !
- A Ty jak zawsze umiesz prawić kobiecie komplementy! Co u Ciebie ?
- Wszystko w porządku. Nie dawno się ożeniłem, spodziewamy się z Rose dziecka.
- Ach, to gratulację. - uścisnęła go ponownie. - W takim razie gdzie Twoja żona ?
- Poszła do łazienki, źle się poczuła. Zaraz będziemy wracać. - objął ją ramieniem. - A co u Ciebie ? Jakiś nowy chłopak na horyzoncie?
- Tak. - usłyszała głos Max'a. Spojrzała na niego. Był lekko zdenerwowany. John szybko opuścił rękę z jej ramienia.
- To... było miło Cię znowu widzieć. Lecę, cześć !
- Do zobaczenia! - pożegnała się i przypatrzyła się George'owi.- Co się stało ?
- Nic, chodź potańczyć. - wziął ją za rękę i poprowadził w wir tańczących.
***
- Cały czas jesteś zdenerwowany odkąd wyszliśmy z baru. Co się stało ? - spytała, gdy już byli w jego pokoju.
- O nic...
- No powiedź! - też była już lekko podenerwowana tym jego ciągłym milczeniem.
- Kim był ten facet? Ten z baru ?
- To John, dawny kolega ze studiów. A co ?
- Byłaś z nim ?
- Tak, ale nic z tego nie wyszło. Stare dzieje. To było jakiś rok temu.
- Dlaczego ? - dociekał.
- Oj, po prostu się za bardzo od siebie różniliśmy. Czy możemy zakończyć ten temat ? Jestem zmęczona.
- Spałaś z nim ? - spytał cicho.
A więc o to chodziło ! Wściekłość błysnęła w jej oczach.
- Proszę się nie krępować, panie George ! Niech pan zapomni o dobrych manierach i będzie tak bezceremonialny jak przed chwilą!
- Będę. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie: czy z nim spałaś Emmo?
Był bezlitosny jak wiertło dentystyczne.
- Nie! - odpowiedziała ze złością. - Był to związek bez żadnego pożycia!
- Nie mów mi, że wasz związek był tylko koleżeński. Jeśli ten Twój John nie jest gejem to na pewno chciał iść z Tobą do łóżka.
Upokorzenie i zraniona duma ścisnęły ją za gardło.
- I uważasz, że musiało mu się to udać, tak samo jak Tobie ?
- Nie bądź głupia. Wiesz, że wcale tak nie myślę.
- Właśnie byłam głupia! Strasznie głupia ! Pozwoliłam, by Tobie poszło ze mną tak łatwo, więc to znaczy, że jestem łatwa!
Ze złością wzięła swoją torebkę i zeszła na dół. Zakładała już buty, gdy Max spytał:
- Gdzie się wybierasz o tej porze ? Nie skończyliśmy rozmowy.
- Czy ekipa, którą wysłałeś do mojego mieszkania już tam posprzątała ? - zignorowała jego pytanie.
- Tak, ale...
- Max.. To dla mnie zbyt wiele, zbyt szybko... Gdy za mnie płacisz, czuję jakbyś płacił mi za kochanie się z Tobą. Na dodatek... nie szanujesz mnie. Uważasz, że byłam z John'em ? Nawet jeśli bym była, to... Och Max, daj mi odejść.
- Ale... - chciał chwycić ją za rękę, lecz szybko się odsunęła.
Rzuciła mu ostatnie spojrzenie, otworzyła drzwi i wyszła na dwór.
Nie wiedziała jak dostała się do domu. Była jak w transie.
Dopiero, gdy położyła się na łóżku i przytknęła twarz do poduszki, rozpłakała się. Nie mogła powstrzymać łez.
Nie szanował jej. Twierdził, że jest łatwa...
Szlochała co raz głośniej. Po godzinie łkania w poduszkę w końcu zasnęła.
Łooo, pokłócili się. Za chwilę koniec części II opowiadania o The Wanted :) Powoli ta część się kończy, a potem będzie III i IV.
Czy mam zrobić zwiastun do kolejnej części ?
Iiiii Zapraszam wszystkich na mój nowy blog o braciach Pawlickich ! (proszę, nie zrażajcie się, dlatego, że ich nie znacie. Liczy się historia, a nie "sławność" (neologizmy xd) postacie w opowiadaniu) <link do opowiadania o braciach Pawlickich>
Za tydzień następny !
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ