Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 13

* Perspektywa Emmy

~ Przeczytaj notkę pod rozdziałem.

Manchester - Berlin lubi deszcz

Po chwili drzwi znowu zostały otwarte, do salonu wszedł uszczęśliwiony Siva z Nareeshą u boku.
- Wychodzę za mąż! - wykrzyknęła Nar ukazując wszystkim swój pierścionek zaręczynowy.

Chłopcy rzucili się na nich składając gratulację. Blondynka trzymała się z tyłu. Podeszła do pary i z całego serca życzyła im szczęścia. 
- Dziękujemy ! Mam nadzieję, że zgodzisz się zostać moją druhną! - mulatka uścisnęła ją serdecznie. 
- Och, jeśli tego chcesz. - Emmę cieszyło to, że tak dobrze dogaduję się z dziewczyną. - Pokaż jeszcze raz ten pierścionek. 
Koleżanka ochoczo wyciągnęła rękę z pierścionkiem z brylantem. 
- Piękny...
- Też tak sądzę. - usiadła na kanapie i wskazała jej miejsce obok siebie - Myślałam, żeby wziąć na druhnę jeszcze Carmen, Julie i moją przyjaciółkę  Jane.
- Oooo... czy Jane jest wolna ? - zapytał Tom. 
- Tak.
- A jest ładna ? 
- Tak, ale i tak nie byłbyś w jej typie - zripostowała narzeczona Sivy.
- Dlaczego ? - zapytał zdezorientowany.
- Bo ona ma doktorat z fizyki kwantowej i z historii Europy, więc byłbyś dla niej za głupi. 
- Pewnie jest już stara. - stwierdził. 
- Byś się zdziwił,. Jest w Twoim wieku. 
- Żartujesz! - brunet nie chciał jej uwierzyć. 
- Wcale, że nie. W wieku 13 lat była już w szkole średniej. 
- Łooo, to hardcor'owo.- mruknął - Kto się napiję piwa ? 

* Perspektywa Jay'a

A tym samym czasie...

Zatrzasnął za sobą drzwi i pobiegł za Carmen. Złapał ją, gdy otwierała furtkę  do swojego domu. 
- Carmen, przepraszam...
Spojrzała na niego. Łzy ciurkiem leciały po jej policzkach.
-Czego chcesz? Znowu mi naubliżać ?
Loczek nie chciał się z nią kłócić.  Był tylko o nią diablo zazdrosny.  
- Ja nie chciałem, naprawdę. Ja... po prostu jestem bardzo zazdrosny o tego... Alex'ika... Jest dużo przystojniejszy ode mnie. Wiem to i dlatego boję się, że odejdziesz ode mnie. A tego bym nie chciał... A poza tym kocham Cię z całego serca... I jeszcze raz bardzo przepraszam.
- Kochasz mnie ?
- Tak. - odpowiedział, z zapałem kiwając głową.
- I nie będziesz już się tak głupio zachowywać?
Zawahał się.
- Spróbuję.
Otarła wierzchem dłoni łzy z policzków. Wspięła się na palce i pocałowała go mocno w usta.
- Nigdy nie wątp w moją miłość. 
- Ani Ty w moją. Jeszcze raz Cię przepraszam. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - po tych słowach zwarli się w miłosnym uścisku. 

*Perspektywa Emmy  

Leżała już z Max'em w łóżku, gdy zapytał :
-  Co robisz jutro?
- Umówiłam się z Nareeshą na kawę. Mają też przyjść Julie z Carmen. Ta jej przyjaciółka Jane jest w Niemczech, prowadzi jakieś badania. Będziemy omawiać te ślubne pierdoły i takie tam. 
- A ustalili już datę ślubu ?
- Mówiła coś o początku kwietnia. 
- To świetnie.- zamyślił się i po chwili zapytał :- Ty też marzysz o bajecznym ślubie?
- A która kobieta nie marzy ? Długa suknia ślubna i welon, zachwycający pan młody, przysięga... Każda kiedyś o tym marzyła.
- No cóż... A wiesz o czym ja teraz marzę ? 
Pokręciła przecząco głową.
- Pokażę Ci.- wyszeptał, a potem złożył pocałunek na jej słodkich wargach. 

***

Rano wyszedł z chłopakami do radia na wywiad, a potem mieli pracować w studio, więc spokojnie mogła przygotować się do spotkania z dziewczynami. Wybrała na tą okazję czarne spodnie i lawendowy dziurkowany sweterek, który kupiła dla niej Julie. W końcu będzie mogła ją poznać i podziękować. Mała dobry gust. 
Umówiły się w kawiarni niedaleko domu The Wanted, więc spacerkiem doszła tam w 5 minut. 
Gdy weszła do ciepłego wnętrza one już na nią czekały wesoło się z czegoś śmiejąc. Była tam Nar, Carmen i jeszcze jedna - piękna brunetka ze zniewalającym uśmiechem. 
Podeszła do nich niepewnie i przysiadła obok mulatki. 
Przedstawiono jej Juls. Dziewiętnastolatka przypadła jej do gustu, choć gdy mówiła robiła to bardzo głośno na dodatek bardzo wyraziście gestykulując. 
Mieli omawiać szczegóły ślubu, lecz całe 2 godziny przesiedziały nad kawą i ciastkiem rozmawiając o książkach, mężczyznach i sławie.
- Dziękuję, za ciuchy.- Emma zwróciła się w stronę najmłodszej.
- Och, nie ma sprawy. Przyjaciele chłopaków są moimi przyjaciółmi. Co robisz na co dzień ?
I znowu potoczyła się żywa rozmowa. 
Wróciła do domu przed drugą.  Chłopcy już wrócili.
- Gdzie byłaś ? - zapytał Max, gdy weszła do kuchni. 
- Z dziewczynami, mówiłam Ci. 
- Ale tak długo ? - dopytywał się. 
- Jakoś tak wyszło, rozgadałyśmy się... A Ty co robiłeś ? 
- Radio, studio i spotkanie z managerem. Pójdziemy wieczorem do klubu, dobrze ?
- We wtorek ? - zdziwiła się. 
- Tak. Ma być to lekko służbowe spotkanie. Mają się tam spotkać ludzie z branży i tak dalej. Obiecuję, że nie będziesz się nudzić. - uśmiechnął się łobuzersko. 
- Nie idę. Nie mam się w co ubrać.- westchnęła. 
- Spokojnie, zadbałem o to. 
Popatrzyła na niego zdezorientowana.
- Chodź, pokażę Ci. 
Wziął ją za rękę i poprowadzić do swojej sypialni. 

***

- Jest prześliczna.- wyszeptała wpatrując się w granatową, zwiewną sukienkę bez ramiączek, która była rozpostarta na łóżku. 
- Pięknie Ci było w tej granatowej sukience z balu dobroczynnego, więc pomyślałem, że i ta Ci się spodoba...
- Dziękuję, jest śliczna. - ucałowała go w oba policzki. - Nie jest za krótka? 
- Jest w sam raz. Będziesz najśliczniejszą dziewczyną w klubie. 
- Gadasz jakbyś już był pijany. - przekomarzała się. 
- Nie, po prostu mówię prawdę. 

*** 

Siedziała w klubie "Black Rose" popijając sok pomarańczowy i krążąc myślami gdzie indziej. 
Wróciła wspomnieniami do chwili, gdy pokazała mu się w nowej kreacji. Powiedział wtedy, że wygląda zjawiskowo. Nie mógł oderwać od niej oczu. 
Teraz trzymał rękę na jej udzie, przesuwając ją metodycznie w górę i w dół i rozmawiał z mężczyzną, który przedstawił się jako jego menager. 
Wbrew zapewnieniom Max'a trochę jej się nudziło, dlatego udała się do baru po sok i szklaneczkę czegoś mocniejszego dla chłopaka. 
Gdy już miała odchodzić od baru z napitkiem usłyszała, że ktoś wypowiada jej imię. Odwróciła się w stronę głosu. 
Przed nią stał jej były chłopak, z którym spotykała się w czasie studiów. Odstawiła trunki na barze.
- Witaj John!
- Emma! - uścisnął ją - Jak zawsze wyglądasz zjawiskowo !
- A Ty jak zawsze umiesz prawić kobiecie komplementy! Co u Ciebie ?
- Wszystko w porządku. Nie dawno się ożeniłem, spodziewamy się z Rose dziecka.
- Ach, to gratulację. - uścisnęła go ponownie. - W takim razie gdzie Twoja żona ? 
- Poszła do łazienki, źle się poczuła. Zaraz będziemy wracać. - objął ją ramieniem. - A co u Ciebie ? Jakiś nowy chłopak na horyzoncie?
- Tak. - usłyszała głos Max'a. Spojrzała na niego. Był lekko zdenerwowany. John szybko opuścił rękę z jej ramienia. 
- To... było miło Cię znowu widzieć. Lecę, cześć !
- Do zobaczenia! - pożegnała się i przypatrzyła się George'owi.- Co się stało ? 
- Nic, chodź potańczyć. - wziął ją za rękę i poprowadził w wir tańczących. 

***

- Cały czas jesteś zdenerwowany odkąd wyszliśmy z baru. Co się stało ? - spytała, gdy już byli w jego pokoju. 
- O nic...
- No powiedź! - też była już lekko podenerwowana tym jego ciągłym milczeniem.
- Kim był ten facet? Ten z baru ? 
- To John, dawny kolega ze studiów. A co ? 
- Byłaś z nim ? 
- Tak, ale nic z tego nie wyszło. Stare dzieje. To było jakiś rok temu. 
- Dlaczego ? - dociekał. 
- Oj, po prostu się za bardzo od siebie różniliśmy. Czy możemy zakończyć ten temat ? Jestem zmęczona. 
- Spałaś z nim ? - spytał cicho. 
A więc o to chodziło ! Wściekłość błysnęła w jej oczach.
- Proszę się nie krępować, panie George ! Niech pan zapomni o dobrych manierach i będzie tak bezceremonialny jak przed chwilą!
- Będę. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie: czy z nim spałaś Emmo? 
Był bezlitosny jak wiertło dentystyczne. 
- Nie! - odpowiedziała ze złością. - Był to związek bez żadnego pożycia!
- Nie mów mi, że wasz związek był tylko koleżeński. Jeśli ten Twój John nie jest gejem to na pewno chciał iść z Tobą do łóżka.
Upokorzenie i zraniona duma ścisnęły ją za gardło. 
- I uważasz, że musiało mu się to udać, tak samo jak Tobie ?
- Nie bądź głupia. Wiesz, że wcale tak nie myślę.
- Właśnie byłam głupia! Strasznie głupia ! Pozwoliłam, by Tobie poszło ze mną tak łatwo, więc to znaczy, że jestem łatwa!
Ze złością wzięła swoją torebkę i zeszła na dół. Zakładała już buty, gdy Max spytał:
- Gdzie się wybierasz o tej porze ? Nie skończyliśmy rozmowy. 
- Czy ekipa, którą wysłałeś do mojego mieszkania już tam posprzątała ? - zignorowała jego pytanie. 
- Tak, ale...
- Max.. To dla mnie zbyt wiele, zbyt szybko... Gdy za mnie płacisz, czuję jakbyś płacił mi za kochanie się z Tobą. Na dodatek... nie szanujesz mnie. Uważasz, że byłam z John'em ? Nawet jeśli bym była, to... Och Max, daj mi odejść. 
- Ale... - chciał chwycić ją za rękę, lecz szybko się odsunęła. 
Rzuciła mu ostatnie spojrzenie, otworzyła drzwi i wyszła na dwór. 
Nie wiedziała jak dostała się do domu. Była jak w transie. 
Dopiero, gdy położyła się na łóżku i przytknęła twarz do poduszki, rozpłakała się. Nie mogła powstrzymać łez. 
Nie szanował jej. Twierdził, że jest łatwa...
Szlochała co raz głośniej. Po godzinie łkania w poduszkę w końcu zasnęła. 

**********************************************************
Łooo, pokłócili się. Za chwilę koniec części II opowiadania o The Wanted :) Powoli ta część się kończy, a potem będzie III i IV.
Czy mam zrobić zwiastun do kolejnej części ?
Iiiii Zapraszam wszystkich na mój nowy blog o braciach Pawlickich ! (proszę, nie zrażajcie się, dlatego, że ich nie znacie. Liczy się historia, a nie "sławność" (neologizmy xd) postacie w opowiadaniu) <link do opowiadania o braciach Pawlickich>
Za tydzień następny !


KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ


poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 12

* Perspektywa Emmy 

Adele - Skyfall (piano solo)

Obudził ją zimny powiew powietrza, który utulił jej nagie ciało. 

Przypomniała sobie wydarzenia wczorajszej nocy. Słodkie pocałunki i silne ręce...
Odwróciła się w jego stronę. Jeszcze spał, cicho pochrapując. Ucałowała go lekko w policzek i obmyśliła plan, jak wstać, by go nie obudzić. 
Delikatnie ściągnęła jego dłoń, która spoczywała na jej brzuchu i jak najciszej wstała z łóżka. Poszła do łazienki, wzięła prysznic i ubrała czarne dżinsy i czerwony sweter, który leżał w torbie od Julie. 
Zeszła na dół, zbierając przy tym włosy w kucyk. 
W kuchni siedział Tom popijając kawę i czytając gazetę. Gdy weszła podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się serdecznie. 
- Dzień dobry! - przywitał się - Jak tam dzionek ?
- Cześć. Bardzo dobrze. - podeszła do stołu, by nalać sobie kawy. 
Oparła się o wysepkę i popatrzyła na swojego towarzysza. Wpatrywał się w nią z rozbawieniem.
- O co chodzi ? - zapytała po chwili. 
- O nic...
- No powiedź !
- Po prostu cieszę się, że Max jest szczęśliwy. - mówiąc to poruszył zabawnie brwiami. 
Spąsowiała. 
- Czemu tak wnioskujesz?
- Bo co chwilę nadaje jak katarynka : Emma to, Emma tamto... A poza tym...
- A poza tym...? - dopytywała się.
Nagle ich rozmowę przerwał George, który wszedł do kuchni. 
Podszedł do niej i czule pocałował.
- A nie mówiłem ? - mruknął Tom.
Gdy już się od niej odsunął spytał :
- Mamy poniedziałek, co dziś robimy ?
"Poniedziałek?" - pomyślała z przerażeniem.
- Cholera, powinnam być już w pracy !
- Spokojnie, dzwoniłem wczoraj do Twojego szefa i wyłożyłem mu całą sytuację. Dał Ci urlop na 2 tygodnie. 
- 2 tygodnie... To za długo... - pomyślała, że tak długi urlop (na pewno bezpłatny!) może nadszarpnąć jej budżet. - Kiedy mogę wracać do mieszkania?
- Wysłałem tam dziś rano ekipę sprzątającą, więc niedługo.
- Na wszystko masz odpowiedź. - westchnęła.
- To co dzisiaj robimy ? - ponowił pytanie. 
- Najpierw śniadanie! - zarządziła otwierając przy tym lodówkę. 

***

Stwierdzili, że pójdą na zakupy. 
Max pchał jedną ręką wózek, za drugą trzymał dziewczynę. 
- Potrzebujemy jeszcze piwa - wyczytał z listy, którą sporządzili z chłopcami.
- Moim zdaniem za dużo pijecie. Chcesz mieć wielki mięsień piwny ? - zapytała, poklepując go po umięśnionym brzuchu. 
- Myślisz, że mi to grozi ? - odpowiedział pytaniem z udawanym przerażeniem. 
- Nie, chyba nie...
- Będę udawał, ze nie słyszałem tego 'chyba'. - odparł z uśmiechem. 
- Chyba mamy już wszystko. - mruknął, wkładając do wózka dwa sześciopaki piwa. - Potrzebujesz czegoś ? 
- Nie, dzięki. 
- A ja tak. - podszedł do półki z prezerwatywami i położył pudełko obok innych zakupów, posyłając jej znaczący uśmiech. 
Zarumieniła się, spuszczając wzrok. 
- Znowu za wszystko płacisz. - wypomniała mu, gdy wyszli z super marketu. 
- Oj skarbie, obiecuje, że następnym razem Ty płacisz.
- Na pewno ? - spytała podejrzliwie. 
- Nie. 
Zatrzymała się, wyszarpnęła dłoń z uścisku i ostentacyjnie założyła ręce na piersi. 
- Oj nie bocz się. - postawił siatki na chodniku i obrócił ją w swoją stronę. - Dlaczego Ci to tak przeszkadza?
- Bo teraz czuję się jakby to miała być zapłata za to, że poszłam z Tobą do łóżka. Zapłaciłeś za mój tatuaż, ubrania... 
- Ja wcale tak nie myślę. Jeśli Ty się z tym źle czujesz to... następnym razem Ty możesz mi coś kupić. - pocałował ją w szyję - No, nie bocz się już. 
- Dobrze, ale następnym razem...
- Tak, wiem. Chodźmy już. Zgłodniałem.
- Przecież przed godziną jadłeś ! - zauważyła.
- A kto powiedział, że mam ochotę na jedzenie?
Popatrzyła na niego zdezorientowana. 
- Mam ochotę na Ciebie. - wyszeptał.
Po raz kolejny spąsowiała.

***

Wieczorem siedzieli przed telewizorem oglądając "Tristana i Izoldę" wraz z Nath'em i Tom'em. 
Siva był na randce z Nereeshą, a Jay był na górze z Carmen. 
Siedziała wtulona w Max'a, który głaskał ją po nodze, którą położył sobie na kolanach. 
Po jej policzkach popłynęły łzy, gdy jeden z głównych bohaterów umarł.
Łysy przytulił ją jeszcze mocniej.
- Nie płacz, to tylko film. - wyszeptał jej do ucha. 
- Ale oni się tak bardzo kochali...
- Wiem. - odparł, wyciągając z kieszeni chusteczki i podając je dziewczynie. 
Nagle usłyszeli głośny tupot nóg, które zbiegały ze schodów i krzyk Jay'a:
- Carmen, zaczekaj !
- Nie denerwuj mnie ! Myślałam, że mi ufasz !
- Ufam Ci!
- Gdyby naprawdę tak było to byś nie miał tak absurdalnych wątpliwości.
- Dziwisz mi się ?! Widziałem zdjęcie w gazecie! Jak mogłem się nie zdenerwować ?!
- Mnie z Alex'em nic nie łączy! Już Ci mówiłam, że to tylko mój partner w "Tańcu z Gwiazdami"!
- Na tym zdjęciu się obejmowaliście! 
- Cieszyliśmy się tylko z przejścia do następnego odcinka! Jak możesz być tak głupi ?! Myślałam, że wiesz, że Cię kocham! - usłyszeli łkanie dziewczyny i odgłos zatrzaskujących się drzwi. 
- Kurwa! - Jay wydał z siebie przerażający ryk  i też opuścił dom. 
Popatrzyli na siebie zdezorientowani. Zapadła krępująca cisza. 
Po chwili drzwi znowu zostały otwarte, do salonu wszedł uszczęśliwiony Siva z Nareeshą u boku.
- Wychodzę za mąż! - wykrzyknęła Nar ukazując wszystkich swój pierścionek zaręczynowy.

********************************************************
Ta-daaam ! Jest ! 
Jestę Sufitę miała rację z tym, że Siva oświadczy się Nareeshy. :)
Jestem na wakacjach, więc trochę gorzej z komentowanie. 
Mój tt: @AlaShadowhunter
Za tydzień następny !


KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 11

* Perspektywa Max'a

Parachute - Can't Help

Nawet zmęczenie po koncercie nie powstrzymało go, by wybiec z samochodu, pędem rzucić się do drzwi i próbować je otworzyć. Jak się okazało zapomniał kluczy i musiał zaczekać na kolegów, by mu otworzyli. 
Chłopcy podśmiewali się z kolegi, ale w końcu ulżyli mu i otworzyli. 
Wpadł do domu jak burza, szybko pozbył się płaszcza i butów, a potem ruszył za dźwiękami wydobywającymi się z salonu. 
Na ekranie telewizora leciała jakaś japońska kreskówka, a Emma słodko spała na sofie. 
Odwrócił się, by uciszyć resztę, która za nimi szła. Podszedł na paluszkach do sofy, delikatnie podniósł dziewczynę i zaniósł ją na górę. 
Zamykając drzwi zapomniał się i lekko nimi trzasnął.  Blondynka pokręciła głową i otworzyła oczy. 
Zauważył, że po krótkiej chwili na jej policzkach wykwitł krwisty rumieniec. Ucałował ją w oba lica. 
-  Jak tam koncert ? - zapytała, gdy usadowił ją na łóżku.
- Świetnie. Publika szalała, my też - odparł usadawiając się obok niej - A Ty co robiłaś ?
- Oglądałam jakieś durne seriale i ... 
- Te durne kreskówki.
Wybałuszyła na niego oczy. 
- Coś Ty powiedział ?! To nie są durne kreskówki ! To jest anime. Akurat leciało moje ulubione - "Dead Note". Świetne jest. Mam mangę w domu, więc będę mogła Ci pożyczyć i sobie poczytasz... - a potem zaczęła mu opowiadać o czym jest fabuła i o poszczególnych bohaterach. 
Ubawiony jej oddaniem,  żeby mu wszystko szybko i treściwie wytłumaczyć zaczął ją obserwować. Wyglądała bardzo ładnie z zaróżowionymi policzkami i z luźnymi kosmykami, które wymknęły się z jej  kucyka. 
Po dobrych 20 minutach skończyła. 
Lekko się zmieszała, mówiąc :
- Pewnie Cię zanudziłam. Przepraszam. Amelie, zawsze mi powtarza, że aż za bardzo chce zarazić ludzi do tego by czytali...- wyjaśniła.
- Kto to Amelie? 
- Moja przyjaciółka. Znamy się od najmłodszych lat. Jest ode mnie starsza o dwa lata. Ma męża i teraz spodziewają się dziecka. Mieszka we Francji. Teraz zostało nam emejlowanie do siebie...- spuściła wzrok i utkwiła go w swoich dłoniach. 
- A Twoi rodzice? Gdzie mieszkają? - zapytał miękko.
- Nie żyją... - wyszeptała ledwie słyszalnie, lecz Max zdołał wychwycić sens tych słów.

* Perspektywa Emmy

Gdy to wypowiedziała popatrzyła mu w oczy. Był lekko zszokowany, lecz szybko się opanował. 
-Przykro mi... Kiedy się to stało ?
- 3 lata temu. Zginęli w wypadku samochodowym. Miałam wtedy 20 lat. To właśnie w tamtym okresie, po ich śmierci Amelie pokazała czym jest prawdziwa przyjaźń. - uśmiechnęła się, bez krztyny wesołości. 
- Opowiedz mi o tym - poprosił. 
Zrobiła to. Opowiedziała mu o tym jak zginęli jej rodzice, jak się wtedy czuła. Uroniła kilka łez, lecz nie pozwoliła sobie na szloch. Nie lubiła pokazywać przed nim, że jest słaba. Chciała, żeby wiedział, że jest w jakiś sposób silna. 
Nie wtrącał nic, tylko słuchał. Takiego czegoś potrzebowała. Mogła się wygadać, bez zbędnego nacisku. Mówiła co chciała, nie to co jej kazano. 
Gdy skończyła Max wziął ją w ramiona i przytulił lekko kołysząc. Szeptał jej do ucha kojące słowa. Po chwili się uspokoiła i oderwała od niego.
- Dzięki.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się i pocałował w czoło - Ja idę spać, koncerty wykańczają człowieka. Mam nadzieję, że Juls kupiła Ci piżamę. Dałem jej wytyczne...
- Nawet rozmiar mojego stanika ? 
- Trafiłem ? - skinęła głową - Oko znawcy ! Dobranoc księżniczko. 
- Dobranoc.
Zaczekała, aż zamknął się za nim drzwi i poszła do łazienki, by się przebrać w pidżamę kupioną przez przyjaciółkę Max'a. Emma zastanawiała się kim ona była ? Jeśli się tak dobrze znają, to może.... 
Stop ! Po co ona ma takie dziwne myśli ?! Nawet jeśli to była jego eks, to nie powinno to ją obchodzić. Z tym postanowieniem poszła spać. 

***

Nie mogła zasnąć. Kręciła się na łóżku dobre 2 godziny. Przeliczyła już pełno owiec, nawet myślenie o czarnej dziurze nie pomogło. 
Wstała z westchnieniem i poczłapała na bosaka do kuchni. W szafce poszukała czystej szklanki i nalała sobie mleka. Poszła do salonu i to co tam zobaczyła lekko ją zdziwiło i zdenerwowało.
Max zamiast spać na jakimś wygodnym łóżku gnieździł się na nie za dużej, skórzanej kanapie. Na pewno było mu niewygodne. 
 Odstawiła picie na stolik i szturchnęła mężczyznę w ramię. 
Pokręcił głową i odwrócił się na drugi bok, mrucząc, że potrzebuje jeszcze pięciu minut. 
Ponownie go szturchnęła, tym razem mocniej. 
Zamrugał powiekami i po chwili już na nią patrzył. 
- Coś się stało ? - zapytał, siadając mozolnie. 
- No właśnie ja się chciałam Ciebie spytać o to samo.
- Konkrety, skarbie. Jest środek nocy - mruknął, przecierając twarz dłońmi. 
- Czemu śpisz na kanapie? - wypaliła. 
- A czemu miałbym nie spać ? - zapytał zdezorientowany.
- Aaaa, już rozumiem. To ja śpię w Twoim łóżku, mogłam się domyśleć - wzięła go za rękę i pociągnęła w górę - Idziemy spać, chodź. 
Ledwo przytomny człapał za nią. W końcu dotarli do pokoju. 
Pomogła mu legnąć i sama położyła się obok niego, przykrywając ich kołdrą. 
Popatrzyła mu w oczy. Widziała w nich dziwne błyski. Uśmiechnęła się nieśmiało.
- Teraz odechciało mi się spać - odparł, wpatrując się w jej rozchylone wargi. 
Nie myśląc, wpiła się w jego usta, zaczynając lawinę namiętnych pocałunków. 
Po chwili nie myśleli już o niczym innym, tylko o trawiącym ich pożądaniu. 
Zatracili się w sobie.

*********************************************************
Nie wiem, jak wy, ale ja cieszę się jeśli chodzi o końcówkę. Musiało w końcu dojść między nimi do zbliżenia, bo Max już nie wytrzymywał. W gwoli ścisłości, stwierdziłam, ze nie będę opisywać tutaj scen miłosnych, gdyż czytają to osoby niepełnoletnie ( ja też nia jestem) i czasami sama nie preferuję pisania o takich rzeczach na blogach. Nie powiem, że ich nie czytam, lecz po prostu niektóre próby nieudolnego pisania o wiadomej rzeczy śmieszą mnie. Sama też nie chce wyjść na śmieszną opisując to. 
Wątpie, żeby ktoś czytał tą 'preambułę' końcową, ale cóż...
Za tydzień następny !

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 10

* Perspektywa Emmy

Obywatel G.C. - Nie Pytaj o Polskę

To co tam zobaczyli dogłębnie nimi wstrząsnęło... 

Przed jej blokiem stały 3 wozy strażackie, a w mieszkaniu na pierwszym piętrze szalał pożar. Przestraszeni ludzie w piżamach oraz gapie stali przed budynkiem patrząc na pracę strażaków. 
Max szybko postawił ją na ziemi i złapał za rękę. Podeszli do pierwszej osoby jaką napotkali.
- Co się stało? - zapytał. 
- Podobno to przez instalacje elektryczną. Było jakieś zwarcie... Na szczęście wszyscy  już wyszli z budynku. Najgorzej z mieszkaniem na parterze, bo tam się to wszystko rozszalało. Współczuję też ludziom z drugiego... - relacjonował jeden z gapiów.
- Ja mieszkam na drugim piętrze... - Emmie zakręciło się w głowie. Dobrze, że łysy ją przytrzymywał. 
Zamilkli. Nie mogła nic więcej wykrztusić. Głowa ją rozbolała.
Cholera, czemu to musiało się akurat teraz przytrafić ? Kolejny problem na głowie.
Gdzie ona się  teraz podzieje ? 
Jakie są straty ? 
Czy będzie mogła wrócić do mieszkania? 
Po okołu 20 minutach, które wydawały się jej wiecznością, pracownicy straży pożarnej ukończyli akcje. 
Nawet nie zauważyła, gdy Max się oddalił podszedł do jednego z ludzi w czerwonych hełmach, by spytać się o stan budynku. 
Z rozmyślań wyrwał ją znajomy głos. 
- Emmo, nie będziesz dziś mogła wrócić do domu. Pożar doszedł prawie do trzeciego piętra... Chodź, zamówiłem taksówkę. Teraz będziesz mieszkać u nas.
Popatrzyła na niego zdezorientowana. 
- U was ? Czy ja czasem wam nie sprawie kłopotu ? Mogę iść do jakiegoś hotelu ... 
Mężczyzna szybko jej przerwał.
- Nie ma mowy. Jest wpół do trzeciej, a oboje padamy z nóg. Po tym dniu pełnym wrażeń mam ochotę rzucić się na łóżko i spać tydzień. Proszę, chodźmy już.
Ruszyła w stronę bloku.
- Co Ty do cholery robisz? - wykrzyknął, łapiąc ją za ramię i obracając ku sobie. 
- Idę po swoje rzeczy... - odpowiedziała spokojnie.  Miała mroczki przed oczami. 
- Mówiłem już, że nie jest to możliwe...ochh - podniósł ją jakby była piórkiem i przerzucił przez ramię. - Nie lubię się kłócić z kobietami o wpół do 3 w nocy. - wymamrotał pod nosem.
Wsadził ją do taksówki i złapał za rękę. Oparła głowę o wezgłówek  siedzenia i gdy zamknęła oczy, żeby się odprężyć, zasnęła. 
Obudziło ją lekkie szturchnięcie w ramię.
- Stawaj księżniczko. Jesteśmy na miejscu. 
Wyszła z samochodu i rozespanymi oczami rozejrzała się wokół. Znalazła się na ulicy pełnej pięknych domów. Max już ją ciągnął w stronę swojego domu. 
Był to wielki, dwupiętrowy budynek. Od razu jej się spodobał. 
Weszli do środka. Poprowadził ją do kuchni i kazał usiąść na krześle barowym obok wysepki. Tak też zrobiła. 
Zasiadł naprzeciwko niej. 
- Słuchaj... Rozumiem, że to wszystko Tobą wstrząsnęło...
- Rozumiesz?! Byłeś kiedyś w takiej sytuacji ?! - spytała z furią. Popatrzył się na nią dziwnie. Po chwili się zreflektowała. Co ona wyrabia ? Była tak zmęczona, że reagowała wściekłością na podaną przez niego pomocną dłoń?
- Przepraszam - odparła ze skruchą - Jestem zmęczona, powoli nie kontaktuję . Czy mógłbyś powiedzieć, gdzie mogę przenocować ?
- Jasne, chodź.
Nie patrzyła gdzie idzie, była na to zbyt ociężała. Ręka Max'a ciągnęła ją na piętro. Otworzył przed nią drzwi do pięknego, beżowego pokoju. Było w nim wielkie łóżko i szafa. Bujany fotel stał koło okna, a stojak z gitarą zaraz koło niego. Na ścianach wisiały plakaty i pełno zdjęć oprawionych w ramki, zapewne rodzinnych. 
Teraz interesowało ją tylko łóżko. Idąc do niego ściągnęła buty i w sukience położyła się na nim. Zamknęła oczy, czuła jak przykrywa ją kołdrą. Odpłynęła w krainę Morfeusza. 

***

Obudziła się z bólem głowy. Nie otwierając oczu przypomniała sobie dzisiejszy sen. Śniło jej się, że jej blok się pali. Zaśmiała się z powodu tej absurdalności i rozchyliła powieki. 
Z przerażeniem rozejrzała się wokoło. Potem palnęła się w czoło. 
To nie był sen ! Wszystko działo się naprawdę!
 Wstała i przetarła oczy rękoma. Nadal była w sukience z wczoraj. Boso poczłapała do drzwi i otworzyła je. Zeszła schodami na parter, znalazła chłopaków w kuchni. 
Gdy do niej weszła, wszyscy jak na komendę odwrócili się w jej stronę. 
Max szybko do niej podszedł i otoczył ramieniem.
- Dobrze się czujesz? - zapytał prowadząc ją do stołu. 
- Jakoś żyje... - odpowiedziała zakłopotana. Wbiła wzrok w miskę z płatkami, którą przed nią postawiono - Przepraszam, że wam się tak zwaliłam na głowę...
- Och, przestań. Nigdy nie zostawiamy przyjaciół w potrzebie. Możesz u nas zostać ile chcesz - usłyszała głos Sivy. 
Reszta mu przytaknęła.
Odpowiedziała im nieśmiałym uśmiechem i zaczęła wcinać swoje, jak je nazywał Tom, owocki przysłuchując się rozmowie toczonej przy stole:
- ... dzisiaj jest pierwszy odcinek. Jak pomyślę sobie, że ona tańczy z tym Pettyfer'em... Szkoda, że nie mogę tam być...
- Niestety, koncert mieliśmy już dawno zaplanowany - Tom spojrzał na blondynkę - Jak chcesz to możesz iść z nami...
- Nie, dziękuję. A poza tym, chyba nie jestem odpowiednio ubrana - wskazała na swoją kreację.
- Dla mnie zawsze wyglądasz pięknie - wtrącił Nath oblizując przy tym dolną wargę.
Łysy posłał mu groźne spojrzenie i zwrócił się do dziewczyny:
- Poprosiłem Julie, by kupiła Ci jakieś ubrania.  Leżą w moim pokoju - powiedział jakby nigdy nic.
Drgnęła. Kolejny raz za nią płacił. Wcześniej tatuaż, teraz to. Nie chciała być mu za nic winna. Nie czuła się z tym dobrze. Musi później z nim o tym porozmawiać. 
Po skończonym posiłku poszła z Max'em na górę, do pokoju, w którym wcześniej spała. 
- Max, słuchaj.. Ja naprawdę Ci za wszystko oddam. Nie chce być Ci za coś kolejny raz winna. Głupio się z tym czuję...
Przerwał jej poprzez uniesienie ręki.
- Emmo, teraz Ty mnie posłuchaj. Nie chce słyszeć o żadnym oddawaniu pieniędzy. Przyjmij to jako prezent. a prezentów się nie oddaję, więc...
- Zapłacę za te rzeczy. - ustawała przy swoim. 
- Nie musisz za nie płacić. To był mój pomysł.
Już otwierała usta, by wyrazić swój przeciw, lecz chłopak, by jej w tym przeszkodzić pocałował ją w rozchylone usta. Złączyli się w długim, namiętnym pocałunku.
Nagle drzwi się otworzyły. Ukazał się w nich Nathan, który przerwał im tę romantyczną  chwilę. Szybko odskoczyli od siebie. 
- Ups, chyba wpadłem nie w porę... - odparł z udawanym zakłopotaniem. W jego oczach igrały wesołe błyski.
- Czego chciałeś? - zapytał ze złością starszy. 
- Tylko powiedzieć, że masz się zbierać, bo za piętnaście minut jedziemy. Kev* już czeka na dole. Sprężaj się.- gdy to wypowiedział, zamknął natychmiast drzwi, jakby się bał, że kolega się na niego rzuci, z powodu przerwania mu swoich miłosnych wyczynów. 
Gdy już zostali sami zapanowała między nimi niezręczna cisza. 
- To ja może... już pójdę. Nie wiem o której wrócimy. Koncert jest od 19:00,a będzie trwał dobre 2 godziny... Jeśli się uwiniemy to będziemy tak przed 23. Dam Ci kluczę, jeśli chciałabyś gdzieś wyjść. Cały dom jest do Twojej dyspozycji. Rozejrzyj się i rozgość. - mówiąc to złapał bluzę, telefon, schował portfel do kieszeni i podał jej klucze - To chyba wszystko... To znaczy, nie wszystko. - w dwóch susach zmniejszył odległość jaka między nimi była i złożył pocałunek na jej ustach.
- Jezu... ile ja bym dał, żeby teraz zostać w domu..-  wyznał, gdy już się od niej oderwał.
Uśmiechnęła się do niego promiennie i po przyjacielsku klepnęła w tyłek.
- Idź już. Do zobaczenia.
- Cześć. 
Stała w pokoju i jak głupia szczerzyła się do siebie. Gdy usłyszała trzask  frontowych, który ogłosił, ze jej gospodarze już wyszli na koncert zajrzała do torby, która stała w rogu pokoju. Otworzyła ją i wyjęła z niej czarny jedwabny stanik, który o dziwo pasował, bieliznę oraz parę bluzek i dżinsów.
Poszła do łazienki, wykąpała się i wciągnęła na siebie czarne dżinsy i zieloną bluzeczkę. 
"Czas rozejrzeć się po tej willi" - pomyślała. Zeszła na dół. Oprócz kuchni i przestronnego salonu na parterze była też siłownia oraz pokój z bilardem i stołem ping - pongowym . 
Z braku żadnego sensownego zajęcia włączyła telewizor i zaczęła oglądać jakiś głupi serial, którym okazał się "Seks w Wielkim Mieście". 
Przed telewizorem spędziła dobre 5 godzin. Następnie zrobiła spaghetti i ponownie zasiadła przed tak zwanym "oknem na świat".  
Zasnęła.

*********************************************************
 *Kev - zdrobnienie od Kevina, ochroniarz chłopaków. 
Wiem, wiem, wiem. Wyszło beznadziejnie. Przepraszam :( Poprawię się.
Tydzień na wymianie wspominam niesamowicie. Niestety musieliśmy się pożegnać. Ta wymiana odbyła się w Polsce ( to Litwini do nas przyjechali), ale mamy wielką nadzieję, że w sierpniu my do nich zawitamy. 
Wyrażajcie swoje opinie, proszę ! 
Za 4 rozdziały koniec części II i zaczniemy III, która już się piszę :D
Za tydzień następny !

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


 "Oczywiście, że nic nie powiem. Nic,a nic - buhahaha. Żartowałem! "