Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 28 kwietnia 2013

Prolog - "Let Me Love You" (cz.II) + Bohaterowie

* Perspektywa Emmy

~ Czytaj notkę pod rozdziałem

The Wanted - Let Me Love You

Poniedziałek.
Godzina 7:55. 
Emma Houston wyszła z autobusu i puściła się biegiem, by zdążyć na czas do pracy. Była sekretarką prezesa w "Director X". Firma ta zajmowała się reklamą oraz kręceniem teledysków. Blondynka pracowała tam od 3 lat. Przy okazji kończąc studia na wydziale marketingu i zarządzania. Gdy studiowała, jej szef - pan McPhie znalazł w niej potencjał i zatrudnił jako swoją pomoc. 
Nie musiałaby pracować, gdyby nie pewne wydarzenia, które zmieniły jej życie o 360 stopni. Zmarli jej rodzice. Najukochańsze osoby jakie znała. Bardzo ją wspierali. Niestety, Bóg chciał inaczej. Mieli wypadek samochodowy, zginęli na miejscu. Nie znała rodziny ze strony matki, gdyż ta wyemigrowała do Anglii, zostawiając bliskich w Polsce. Z jej opowiadań wiedziała, że w tamtych czasach w kraju Lachów nie działo się najlepiej i dlatego stamtąd wyjechała. Za chlebem. Pracując w zadymionym barze poznała mężczyznę, który po niedługim czasie został jej mężem. Wychował się w sierocińcu, nie znał swojej rodziny...
 Pomimo tego, Emma miała udane dzieciństwo. Nie mogła wymarzyć sobie lepszego. Choć w dniu wypadku jej rodziców została zdana tylko na siebie, nigdy za to nikogo nie obwiniała. Zastanawiała się tylko czy jej rodzice trafili do nieba. 
Nagle poczuła niemiłe uderzenie w ramię. Przewróciła się, zbijając sobie przy tym kość ogonową. Popatrzyła na człowieka, który stanął przed nią z wyciągniętą ręką. Był to mężczyzna. Bardzo przystojny. Pełne wargi, piękne oczy i lekki zarost. Włosy...cóż, miał bardzo króciutko ścięte. Można by rzec, że był łysy. 
Złapała za dłoń nieznajomego i dała się podnieść do góry. 
-Dziękuje panu.- uśmiechnęła się nieśmiało. 
-Nie ma za co.-odwzajemnił jej nieśmiały gest. 
Wymienili ostatnie spojrzenia i rozeszli się każde w swoją stronę.

* Perspektywa Max'a

Odwrócił się. Po prostu musiał. Popatrzył na blondynkę, która szybkim krokiem przemierzała chodnik. Miała urodę, która przyciągała wzrok, lecz skrzętnie ją ukrywała. Wysoki kucyk śmiesznie podskakiwał, gdy się poruszała. Uśmiechnął się na ten widok. Przejechał wzrokiem, po jej sylwetce. Miała na sobie ciemne spodnie i płaszcz. Złote włosy tworzyły anielską aurę dookoła jej głowy. Była piękna.
-Max! Rusz się...-usłyszał głos Tom'a. 
Jednak cały czas patrzył za oddalającą się kobietą. Przyjaciel chyba to zauważył, bo zapytał:
-Kim ona jest ?
-Nie wiem...- "Ale chętnie bym się dowiedział"- dopowiedział sobie w myślach.


***

BOHATEROWIE


Emma Houston

23-letnia blondynka o brązowych oczach. Ma 168 cm wzrostu. Jest po części Polką (jej matka pochodziła z Polski - Ewa Houston <panieńskie- Gombrowicz>, ojciec James Houston, Anglik). Nigdy nie była w Polsce. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym trzy lata temu. Ma przyjaciółkę Amelie. Niestety  mieszka ona od dwóch lat we Francji, ze swoim mężem.  Nosi aparat na zęby, lecz niedługo mają jej go zdjąć. Mieszka w bloku. Jej mieszkanie nie należy do luksusowych. Wszędzie walają się książki. Ma chomika o imieniu Baks. Pracuje w firmie Director X, jako sekretarka prezesa. 


Od lewej - Tom Parker (24 lata), Max George (24 lata), Siva Kaneswaran (24 lata), Jay McGuines (22 lata), Nathan Sykes (19 lat).

+ Carmen White- 20 lat (dziewczyna Jay'a) , Julie Raven - 19 lat (dziewczyna Andrew) , Andrew White- 22 lata (chłopak Julie)-  (bohaterowie I części opowiadania)

Początkowy czas akcji- początek października 2012 r.

**********************************************************
Pierwszy rozdział drugiej części opowiadania! Teraz już wiemy, kim są bohaterowie tego opowiadania.Dlaczego akurat taki tytuł opowiadania? Nakieruje was tekst piosenki, która jest umieszczona na samym początku rozdziału w linku. Ta część tekstu  powinna was nakierować, na to na czym chce zbudować fabułę:
"Dziewczyno, pozwól mi Cię kochać
I będę Cię kochać
Nim nauczysz się kochać siebie
Dziewczyno, pozwól mi Cię kochać
I wszystkie Twoje kłopoty
Nie bój się, dziewczyno, pozwól mi pomóc
Dziewczyno, pozwól mi Cię kochać"
No, będę próbowała.. 
Za tydzień następny rozdział... choć nie wiem czy dożyje, bo Barca przegrała 4-0 :( Ale za to BVB wygrała.. no cóż.
Za tydzień następny !


KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

"-Co ona tam znowu powypisywała..."

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział XVI (ostatni części I )

*Perspektywa Carmen 

~ Przeczytaj notkę pod rozdziałem


Imagine Dragons - Demons

-Ugh, moglibyście przestać?! Mam już tego dość !- wykrzyknęła Carmen, gdy zobaczyła brata całującego się z Jul. 
W kuchni.
Po raz kolejny w tym dniu. 
-Przestań, po prostu zazdrościsz..-wysapał Andy odrywając się od swojej dziewczyny.
- Raczej nie. Nie jestem lesbijką, ani nie przejawiam skłonności kazirodczych, więc...
-Nie o to chodzi.- brunet przewrócił oczami- Minęły dwa tygodnie od wyjazdu Jay'a, a Ty usychasz z tęsknoty.- potem zaczął śpiewać, co jeszcze bardziej ją rozjuszyło- "Jay ja Ciebie kocham! Do Ciebie szlocham! Z Tobą tylko chce być !!!"
- Spróbuj jeszcze raz, a wyjawię Twoje najskrytsze tajemnice!- złapała książkę kucharską leżącą na stole i zamachnęła się na chłopaka. Na jej nieszczęście w porę się odsunął.
- Nie mam żadnych tajemnic.-odpowiedział spokojnie.
-Tak? A nie pamiętasz jak miałeś 5 lat i ...
-Oj przestań, to było 17 lat temu...A poza tym mama mówiła, że nie masz się z tego śmiać!
-Ale to nie mi spa...-nagle brat do niej doskoczył i zamknął usta dłonią.
-Zamknij się.-syknął jej do ucha.
-To przestań śpiewać.-odszepnęła.
-... 
-Andrew'owi spa..- chciała powiedzieć Julie, że Andy w wieku 5 lat zapragnął wykąpać się w stawku, który był w parku. Niestety, zaczął się topić, a spodenki, które miał na sobie spadły z niego i odpłynęły. Chłopak musiał iść do domu w samych majtkach i koszulce.
-No dobra! Nie będę!-wykrzyknął, łypiąc groźnie na Carmen.
-Dobre dziecię z Ciebie skarbie.-uśmiechnęła się tryumfalnie. 
Julie patrzyła na nich, kręcąc głową i śmiejąc się.
-No co ?- spytało jednocześnie rodzeństwo.
-Nic. Po prostu zachowujecie się jak prawdziwe rodzeństwo, które lubi sobie dokuczać. Z boku wygląda to naprawdę fajnie. Widać, że się kochacie...-nagle zamilkła, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Dziewczyna wiedziała, że przyjaciółka nie zawsze dobrze czuła się w swoim domu. Nie miała rodzeństwa, a rodzice nigdy nie poświęcali jej dużo czasu. Dopiero u White'ów poznałam znaczenie dwóch słów jakim była miłość i przyjaźń.
Brunetka podeszła do niej i przytuliła. 
Nie czekając na zachętę dołączył do nich Andrew.
-Kocham was. Dziękuję wam za wszystko. Byliście i jesteście dla mnie jak rodzeństwo.-wyszeptała Juls, a brunet odchrząknął-No z wyjątkiem Andrew...
Przez długi czas trwali w uścisku, który był niemym dowodem znaczącym, że są dla siebie bardzo bliscy i że nic ich już nie rozdzieli.

***

-Ten film był boski! Ale najlepsza była muzyczka jak z westernu, gdy wchodził Chuck!- Carmen recenzowała film, który przed chwilą ukazał swoje napisy końcowe. 
-Musisz przyznać, że ci wszyscy aktorzy kina akcji są przystojni pomimo upływu lat. Może teraz obejrzymy coś innego? Ale i tak nic nie przebiję "Niezniszczalnych".
-Nie chce mi się, jest już po 22, a ja jestem zmęczona. Nie wiem jak wy gołąbeczki, ale ja pójdę już spać.-powiedziała wstając.
-To weź te kubki...-przypomniał jej o brudach Andy, przełączając przy tym na kanał z programem plotkarskim.
-Oto ja- niewolnica. A podobno jest równouprawnienie...-nagle zamilkła trzymając naczynia w ręce i wpatrując się w odbiornik.
W telewizorze reporterka ukazała zdjęcie Jay'a, który całował się z jakąś dziewczyną... i na pewno nie była nią Carmen.
-... Dzisiaj w godzinach popołudniowych jeden z członków zespołu The Wanted był widziany ze znaną niemiecką fotomodelką. Nasi fotoreporterzy sfotografowali parę, która jak widzimy na zdjęciu, całowała się. Czyżby Jay miał nową dziewczynę ? A co z tajemniczą brunetką z którą był widziany pod kinem dwa tygodnie temu? - przed ich oczami ukazało się zdjęcie, na którym Jay pochyla się nad Carmen.- Myśleliśmy już, ze znany bad boy ustatkuje się. Czyżby znowu skakał z kwiatka na kwiatek...
Brunetka już nie słuchała. Sztywnym krokiem ruszyła do kuchni, odstawiła kubki do zlewu i pobiegła do swojego pokoju zalewając się łzami.

* Perspektywa Jay'a

Minęły dwa tygodnie od kiedy nie widział Carmen. Nie mógł o niej zapomnieć. Gdy śpiewał, jadł, czytał- myślał o niej. Nie było chwili, by w jego myślach zabrakło tej  pięknej brunetki. 
Niestety. Humor mu się popsuł, gdy dzisiaj po południu jakaś niemiecka gwiazdunia rzuciła się na niego, krzycząc, że jest w nim zakochana i chce, żeby loczek ją pocałował. Chłopak był w  szoku, dlatego nie zdążył zareagować, gdy ta flądra wpijała mu się w wargi. Miał nadzieję, że paparazzi nie zrobiły im zdjęcia...
Z rozmyślań wyrwał go krzyk Sivy, który skacząc jak piłeczka ping-pong'owa pokazywał na telewizor.
-Jay ! Patrz! Jesteś w MTV jak się całujesz się z tą blondyną...
Jay'a zatkało. W telewizji pokazali jego zdjęcie z natrętną Niemką, a potem z jego ukochaną. 
-Myśleliśmy już, ze znany bad boy ustatkuje się. Czyżby znowu skakał z kwiatka na kwiatek...-usłyszał.
Wpadł w szał. Miał nadzieję, że Carmen tego nie widziała. Powiedziałby jej o tym, ale nie chciał tego robić przez telefon. 
Złapał za telefon i zadzwonił do niej. 
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
Siódmy sygnał...
Włączyła się poczta głosowa. Zostawił jej wiadomość, by oddzwoniła do niego bezzwłocznie.

* Godzinę później

-Uspokój się człowieku! Może poszła  spać ? Jest już 23...- Max próbował  przemówić koledze do rozsądku, jednak na próżno.
-Nie rozumiesz... Ja się zabiję... Jeśli ona to widziała pewnie ma mnie za dupka! Pocałowałem ją, a potem w telewizji pokazują mnie z inną...- po raz nie wiadomo który próbował dodzwonić się do dziewczyny. 
Bezskutecznie. 
Dobrze, że wracają za 4 dni do Londynu. Wtedy sobie wszystko wytłumaczą.

* Perspektywa Carmen

Czwartek.
Minęły cztery dni od kiedy brunetka widziała zdjęcie loczka w telewizji. 
Nie mogła się pozbierać. Julie  i Andrew wspierali ją jak mogli. 
Niestety, nic nie pomagało jej poczuć się lepiej. 
Przecież ją oszukano!!! Czuła się odrzucona, wyzuta z uczuć! 
Kazał jej czekać na siebie. A sam co robił ? Całował się z jakąś paniusią!
Wszystko robiła automatycznie. Przykładała się do treningów jeszcze bardziej niż dotychczas. 
Za 10 dni mieli występ w konsulacie Hiszpańskim w Londynie, na którym mieli zatańczyć Flamenco. Jej partnerem był wysoki blondyn, bardzo przystojny. Niestety, to gej. Wszystkie wolne dziewczyny z grupy nad tym ubolewały, ponieważ Benjamin < bo tak ma na imię partner Carmen > wszystkich oczarowywał. Rozsiewał jakiś tajemniczy czar, którym wszystkich przyciągał. Jego homoseksualizm przeszkadzał myśleć tancerką o nim jako gorącym kochanku. 
Jechała do domu sama, gdyż Juls poszła na randkę z jej bratem. Chcieli nadrobić  stracony czas. Od kiedy zostali parą byli nierozłączni. Jak papużki.
Wyszła z samochodu, zamknęła drzwi i ze spuszczoną głową szła w stronę domu. Nagle poczuła dłoń na ramieniu. Automatycznie się odwróciła.
Zobaczyła Jay'a, który patrzył na nią z miną zbitego psa.
-Carmen...-zaczął.
-Co ?! Co masz mi tak ważnego do powiedzenia? - z jej oczu ciskały błyskawicę. Nie rozpłaczę się. Przecież jest silną kobietą!- Czekaj, już wiem! : Cześć Carmen. Całowałem się z pewną blondyną. Już nawet nie znam jej imienia...
-Nie mów tak...-  chciał wziąć ją za rękę, lecz szybko się odsunęła.
- A jak mam mówić?
- Ta dziewczyna.. ona się na mnie rzuciła... To dla mnie nie miało żadnego znaczenia...
-Daruj sobie. Nie chcę słuchać Twoich tłumaczeń. Nie mam na to siły. Wiesz, nawet wzięłam sobie na serio te twoje słowa "Czekaj na mnie". Ta, czekałam. A co mi z tego przyszło?-pokręciła głową.- Lepiej jak zostawimy to na razie...
-Ale Carmen..
-Jay... Naprawdę...
-To co się zdarzyło 2 i pół tygodnia temu... Ten pocałunek...
-Nic nie znaczył.- dokończyła. Po chwili zrozumiała sens słów, które przed chwilą  wypowiedziała. Przecież wcale tak nie było! Zakochała się w tym oszuście!
Szybko odwróciła się do niego tyłem, pobiegła do drzwi przy okazji wyciągają z kieszeni klucz do domu. 
Nie odwróciła się. Bała się, że się rozpłaczę. 
Zamknęła za sobą drzwi. 
Oparła się o nie plecami.
Myślała, że wypłakała już wszystkie łzy. Niestety tak nie było...

Parachute - She Is Love


* Perspektywa Jay'a 

Środa.
Jay nie wiedział, co ma robić, by dziewczyna z nim porozmawiała i by wszystko sobie wytłumaczyli. Gdy dzwonił - nie odbierała. Gdy pisał - nie odpisywała. Gdy wychodziła z domu szybko biegła do samochodu i odjeżdżała. Gdy do niego wracała, to też robiła to biegiem. Gdy pukał do jej drzwi... Tak, zostawały one otwarte, ale nie przez nią tylko przez  Julie lub Andrew. Mówili, że jej nie ma. Ale on dobrze wiedział, że tak nie jest! Tęsknił za nią. Nie mógł się na niczym skupić. Chłopcy próbowali go pocieszyć, ale na próżno.
 Do diaska, przecież ją kocha! Nie spocznie w walce o miłość Carmen !

* Perspektywa Carmen

- Kolejne kwiaty!- krzyknęła Julie, gdy zamykała drzwi przed posłańcem.
-Wyrzuć je, albo sama je weź!
-Nie chcesz nawet przeczytać co jest w liściku ?
-Pewnie to samo co wcześniej...-odparła Carmen przerzucając bezcelowo kanały w telewizorze.
-"Carmen przepraszam, że tak wyszło. To nie tak jak myślisz. Proszę, daj mi szanse Ci to wszystko wytłumaczyć. Jay"-przeczytała na głos przyjaciółce.
- Mówiłam...
-A może to prawda, co on mówił...- odezwał się Andy, który siedział do tej pory cichutko- Przecież wszyscy wiedzą jacy są Ci dziennikarze. Wszystko przekręcą...
-Trzymasz jego stronę?- spytała oburzona, zerkając spode łba na brata.
-Nie. Jestem neutralny w tej sprawie. Ale nie mogę patrzeć jak się zadręczasz Carmen... Powinnaś z nim porozmawiać...
-Nie!-wykrzyknęła. Wstała z kanapy i skierowała się w stronę schodów, by pójść do swojego pokoju i wszystko przemyśleć. A potem się wypłakać...

****
Z postanowieniem, że się z nim nie skontaktuje trwała już 10 dni. Był dzień, w którym mieli tańczyć w Hiszpańskim Konsulacie. Carmen, nie czuła się szczęśliwa, choć sama chciała,by loczek się do niej nie odzywał. Człowiek popełnia błędy, ale chyba warto się na nich uczyć?

* Perspektywa Andrew

Wieczór.
Był szczęśliwy. W końcu mógł mówić Julie, że ją kocha i... w końcu mógł ją całować. Szalał na punkcie jej malinowych ust. Cały czas o nich myślał...
Nagle ktoś złapał go za ramię. Błyskawicznie się odwrócił.
Zobaczył tam pięciu chłopaków, sąsiadów dziewczyn.
-Cześć Andrew...- przywitali się równo.
-...- nie odpowiedział.
-Andrew, jest taka sprawa...-zaczął Jay, lecz Siva mu przerwał.
- Musisz nas zaprowadzić do Carmen, bo z nim już nie można wytrzymać ! Ciągle łazi po domu jak zbity pies próbując się z nią skontaktować. Szału z nim można dostać. Chłopak się zakochał, rozumiesz?
-Wiedziałem! -uśmiechnął się triumfalnie, lecz po chwili mina mu zrzedła- Ale myślę, że nie mogę was teraz do niej zaprowadzić...
-Dlaczego?- zapytał cichutko loczek.
- Tańczy teraz w Konsulacie Hiszpańskim...
-Gdzie jest ten Konsulat?
Pokierował ich, a potem chłopcy szybko wsiedli do samochodu i odjechali z piskiem opon.
"W końcu"- pomyślał brunet, kierując się w stronę drogerii, by kupić Jul malinowy błyszczyk do ust.

* Perspektywa Carmen

Byli już w Konsulacie. Rozgrzali się, a potem przebrali w stroję.
Podeszła do niej Julie.
-Wszystko dobrze?-spytała, kładąc rękę na jej ramieniu.
-Tak.- skłamała.
Wyszli na scenę.
 Rozbrzmiała muzyka.
 Zaczęli tańczyć.
 Dla Carmen flamenco było jednym z piękniejszych i podszytych erotyzmem tańców. Płynne ruchy rąk i nóg, zachęcały mężczyzn by patrzyli na swoją wybrankę. Zachęcały, by zrobić z nimi coś grzesznego...
Przy obrocie mignęła jej czyjaś znajoma twarz. Nie zwróciła na to uwagi, tańczyła dalej. 
Gdy się kłaniali, zauważyła go. Nie stał sam. Wokół niego byli jego przyjaciele. Miał zmizerniałą twarz. Popatrzyła mu w oczy. Nadal były błękitne, lecz można było z nich wyczytać,że był czymś udręczony. 
Ktoś pociągnął ją za rękę.
-Chodź- szepnął jej do ucha Benjamin. 
Odwróciła się i pobiegła w stronę przebieralni. 
Wparowała tam jak burza, by szybko się przebrać i uciec stąd.
Nagle drzwi się otworzyły i do szatni wkroczyło całe The Wanted. 
Rozmowy ucichły. Jay wpatrywał się w Carmen, a reszta chłopców z uśmiechem pomachała do reszty tancerzy. 
Loczek ruszył w jej stronę. Ona zaczęła się cofać. 
-Carmen..-zaczął.
-Nie...
-Wysłuchaj mnie w końcu do cholery! Inaczej zwariuję !- złapał ją za ramiona, lecz szybko strząsnęła jego ręce. 
 - Słucham! 
-Tamta fotomodelka... Ona rzuciła się na mnie... To tylko kolejna fanka, która po prostu chciała się wybić... Pewnie jak zauważyła reporterów, to sobie pomyślała, że całując mnie bardziej zaistnieje w świecie show biznesu... 
- To prawda.- wtrącił Max.- Wszystko widzieliśmy. A poza tym mamy już dość jęczenia Jay'a...
-Ten pocałunek...-Jay ponownie zabrał głos.- Wiele dla mnie znaczył. I mam nadzieję, że dla Ciebie też, choć powiedziałaś coś innego...
-Kłamałam...-szepnęła.
-Ja... usychałem z tęsknoty, nie mogłem przestać o Tobie myśleć...-przybliżył się do niej.
-Ja również...
-Zakochałem się w Tobie Carmen...
-A ja w Tobie Jay...
-Kochał Cię.-szepnął dotykając wargami jej ust. 
-Kocham Cię.-odszepnęła.
Złączyli się w pocałunku. Wszyscy zaczęli im klaskać. Siva otarł łzę spod oka i wyciągnął telefon, by powiedzieć o wszystkim swojej dziewczynie Nareeshy.  Max z Tomem przybili sobie piątki. A Nathan zaczął robić zdjęcia zakochanej parze. 
W końcu wszyscy z Whit'ów znaleźli swoją drugą połówkę.


***********************************************************
To już ostatni rozdział części pierwszej. Stwierdziłam, że spoje go w całość. Wydawało mi się to lepszym rozwiązaniem. Za tydzień [poniedziałek] ukażę się prolog II części opowiadania zatytułowanej "Let Me Love You". O Max'ie i tajemniczej dziewczynie + reszta bohaterów z tego opowiadania.
Moją inspiracją była piosenka ... <link>
Moje gg : 46355967
i tt: @AlaShadowhunter
A tak na marginesie...MISTRZEM POLSKI JEST SOVIA <3

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział XV

* Perspektywa Julie

Ed Sheeran - Kiss me

Niedziela.
Południe. 
Park.
"Cholera. Znów go nie... Nie mam wyjścia, muszę do niego pójść..."- postanowiła, wbijając kolejnego gola do bramki przeciwników.

Wieczór.
Około godziny 22.
Wiał lekki wietrzyk, gdy Julie wyszła z taksówki i zmierzała w stronę domu Andrew.
"Nie poddawaj się. Idź i bądź przekonywująca"-dodawała sobie otuchy.
Gdy doszła do drzwi zatrzymała się i odetchnęła głęboko.
"Raz się żyje"-pomyślała pukając.
Nie usłyszała żadnego szmeru, żadnego dźwięku.
 Nagle w przedpokoju zapaliło się światło. Spanikowana chciała już się cofnąć, jednak na jej nieszczęście ktoś zdążył otworzyć drzwi. 
To co zauważyła przyprawiło ją o zawrót głowy. 
Przed nią stała kobieta o długich nogach. Blondynka. Niebieskooka. Typ, który zazwyczaj preferowali mężczyźni. Na dodatek była ubrana w seksowną białą koszulę nocną, która sięgała jej do połowy ud. Ten widok sprawił, że jej serce zaczęło walić jeszcze mocniej i szybciej. Nie były to zwykłe uderzenia, tylko wystrzały z największego karabinu maszynowego jaki świat widział.
Nieznajoma odezwała się pierwsza.
- W czym mogę pomóc?-spytała uprzejmie. 
"A mogłaś tu nie przychodzić! Po co Ci to było..."-zganiła się w duchu.
Brunetka nadal się nie odzywała, tylko jak głupia wpatrywała się w osobę stojącą naprzeciwko niej. 
-Przepraszam, czy pani mnie słyszy?-zapytała ponownie.
-Ja...-chciała już powiedzieć, że to pomyłka, lecz zza drzwi wyłoniła się sylwetka And'iego. Miał na sobie spodnie od piżamy i... nic więcej. 
Zmierzył ją smutnym wzrokiem, a potem warknął:
-Czego chcesz?
-Ja... szukam Carmen. Zgubiła się, nie mogę jej znaleźć.- Juls rozpaczliwie szukała jakiejś wymówki.
- Możesz być spokojna. Carmen dzwoniła do mnie przed 5 minutami. Była wtedy w domu, więc pewnie już wróciła...
-Ah...
-Dlatego możesz już wrócić do domu. Wszystko jest dobrze. Pa Julie.-już chciał jej zamknąć drzwi przed nosem, ale krzyk brązowookiej powstrzymał go przed tym.
-ZACZEKAJ! - " No i co teraz mądralo ?! Mogłaś sobie odpuścić i pójść do domu lizać rany, ale nie... "
Podniosła oczy, bo móc lepiej widzieć twarz jej najlepszego przyjaciela. Blondynka gdzieś zniknęła.
Patrzył na nią pytająco.
-Słucham ?
-Ja chciałam Cię...- chłopak przerwał jej patrząc na nią z bólem w oczach.
- Daruj sobie. Już wiem co chcesz powiedzieć :  "Andrew przykro mi. Naprawdę. Bądźmy nadal przyjaciółmi. Bla, bla, bla.." Do diaska, jak możesz mówić, że Ci przykro ?! Wyznałem Ci miłość! Jak głupi myślałem, że choć w małym stopniu odwzajemnisz moje uczucia. Niestety, w Twoich oczach nadal jestem po prostu bratem, przyjacielem. Ale ja nie chce nim być! Wiesz jakie to jest uczucie, gdy patrzysz na osobę, którą kochasz, a nie możesz jej dotknąć, pocałować ? Wiesz jaki to jest ból, gdy widzisz swoją ukochaną z innym mężczyzną ? Nie wiesz, więc nie mów mi, że jest Ci przykro!- wykrzyknął jej w twarz uderzając przy tym pięścią w drzwi.
-Ale..
-Dlatego będzie lepiej jak już pójdziesz. Nie mogę znieść Twojego widoku nawet teraz. To za bardzo boli...
-Przepraszam...
-Nie przepraszaj, po prostu idź już.
Gdy zamykał za sobą drzwi szepnęła:
-Ale ja Ciebie też kocham.

* Perspektywa Andrew

-Ale ja Ciebie też kocham.- usłyszał.
Minęło 5 sekund zanim dotarł do niego sens tych słów. Otworzył drzwi i wybiegł za dziewczyną. 
Jul biegła w stronę parku. 
Po 30 sekundach dogonił ją i złapał za ramię.
-Co ?!- wykrzyknęła.
- Czy Ty powiedziałaś.. Czy Ty przed chwilą powiedziałaś.. Że... Że mnie kochasz?- wydyszał.
-Tak..- wyszeptała.
Andy uśmiechnął się i otarł pojedynczą łzę, która spłynęła po jej policzku.
-To dlaczego płaczesz?
-Bo to już nie ma znaczenia...
-Co nie ma znaczenia?- zapytał nadal uśmiechając się głupkowato.
- To, że Cię kocham...
- Jak to nie ma znaczenia? Teraz to dopiero nabrało znaczenia!-potrząsnął nią- Ja Cię kocham ! Ty mnie kochasz ! Wiesz, że w  chwili,
w której wypowiedziałaś te 2 magiczne słowa ziściły się moje najskrytsze marzenia?! Zawsze chciałem być blisko Ciebie, móc Cię dotknąć- przejechał palcem po jej policzku- pocałować..- gdy miał dotknąć wargami jej malinowych ust zapytała:

- A tamta blondynka?
-Jaka... aaa Sophie...-odwrócił głowę w stronę domu i zobaczył tam wszystkich członków " Gold Stars", zespołu w którym grał na gitarze. - Popatrz tam-wskazał miejsce, w którym stał "Gold Stars". - Sophie jest wokalistką zespołu, w którym gram. A ten brunet, po lewej stronie to jej chłopak- Benny, gra na basie.- odwrócił się ponownie w jej stronę. Zobaczył Julie, która na  przemian płakała i śmiała się.
Popatrzył na nią zdezorientowany.
-Byłam głupia.. Przepraszam, jaka ja byłam głupia...
-Z tym się zgadzam.- uśmiechnął się do niej.
-Myślałam, że Sophie to Twoja nowa dziewczyna i , że... no  wiesz...- machnęła ręką, kreśląc przy tym dziwne wzory.
- Przecież Cię kocham...
- No tak, ale w dzisiejszych czasach te słowa nie dla wszystkich mają jakąś wartość...
-Dla mnie mają..-przybliżył się do niej.
-Dla mnie również.- i ona podeszła do niego bliżej.
-Kocham Cię.-wyszeptał.
-Kocham Cię.
Złączyli się w pocałunku. W końcu Andy mógł posmakować jej malinowych ust. Wiedział, że teraz gdy poznał jej smak nigdy o niej nie zapomni.
"Nareszcie"- pomyślał ponownie wbijając się w wargi SWOJEJ dziewczyny.


*********************************************************
Oł yeah ! :D Całuśnie się zrobiło. Przewiduję najwyżej 4 rozdziały do końca 1 części tego opowiadania. Przypominam, że będą 4 części.
Jeszcze trochę namieszam, nie może być przecież aż tak sielankowo.

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


Właśnie to z Jay'em myślimy o pocałunku And'iego z Juls . A wy co myślicie?:)

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział XIV

*Perspektywa Jay'a

Kamil Bednarek - Cisza

W końcu się z nią umówił. Choć tylko do kina, ale to już jakiś postęp. 
Za pół godziny stanie przed drzwiami jej domu, zapuka i porwie ją na jakiś romantyczny film. Tak! Pokaże jej swoją romantyczną stronę.
Chciałby, żeby przez te 2 i pół tygodnia, kiedy go nie będzie, myślała o nim. Tęskniła. Bo on za nią na pewno będzie tęsknił. 
Zawróciła mu w głowie, ot co. 
Kręcąc głową przysiadł na łóżku patrząc w okno. Zauważył, że w pokoju Carmen pali się światło. Podszedł do okna, otworzył je i popatrzył na scenkę rozgrywającą się w pomieszczeniu w którym przebywała jego... właśnie jak miał ją nazwać ? 
Jego koleżanka? Nie.
Przyjaciółka? Też nie. 
Dziewczyna? Nie, jeszcze za wcześnie.
Może po prostu wybranka serca ? O tak ! To pasuję! Przecież jest w niej zakochany.
Sam sobie to uświadomił tydzień temu na imprezie. 
Zaśmiał się pod nosem, gdy dziewczyna wzięła się pod boki i krytycznym wzrokiem patrzyła na rzeczy, które leżały na jej łóżku. Przykładała do siebie sukienki, spodnie, bluzki. Nic jej wyraźnie nie pasowało. Usiadła na łóżku i popatrzyła w stronę okna. Jay odsunął się szybko, żeby nie zostać zauważonym i wziętym za podglądacza.

*Perspektywa Carmen

Dziewczyna siedziała na łóżku zrezygnowana. 
Nie wiedziała w co ma się ubrać ! 
Popatrzyła smętnym wzrokiem w stronę okna. Zauważyła w pokoju loczka ruch. 
"Pewnie też sie szykuje na to spotkanie, ale na pewno nie zachowuje się jak ja! Uspokój się dziewczyno, to przecież spotkanie z Jay'em.. No dobra! To moja randka życia, więc.. najlepiej zawołać Julie!"- myślała.
-Jul! Chodź tutaj !!!- wykrzyknęła na całe gardło.
-Teraz nie mogę !- uzyskała równie głośną odpowiedź.
- To sprawa życia i śmierci!
- A co się stało?!
-Nie mam się w co ubrać!
-Przykro mi, ale moim zdaniem mecz Juventusu z Milanem jest ważniejszy!-odpowiedziała jej Juls lekko zdenerwowanym tonem.
Carmen już chciała jej coś niemiłego odkrzyknąć, lecz się powstrzymała. 
"Chociaż wrócił jej humor na oglądanie meczy."-pomyślała znowu zerkając w stronę szafy. 
W ostateczności stwierdziła, że ubierze się normalnie. Bez zbędnych ceregieli. 
Włożyła na siebie czarne spodnie, białą bokserkę i czerwoną koszulę w czarną kratę. Włosy zostawiła rozpuszczone. 
Schodząc na dół wspominała ich rozmowę w parku. Świetnie się jej z nim gawędziło. Stwierdziła, że jest miłym, zabawnym człowiekiem o dużej wiedzy tanecznej. Opowiadał jej jak uczył się w szkole tańca, przed tym jak rzucił wszystko dla kariery muzycznej. Ona opowiedziała mu o Mistrzostwach Świata w których jej grupa będzie brała udział za niecałe 2 miesiące. 
Powoli zaczynał się wrzesień. Mało czasu zostało jej zespołowi, żeby przygotować się do tych Mistrzostw. Mieli nadzieję, że tym razem wygrają ze swoimi odwiecznymi rywalami. 
Ocknęła się ze swoich rozmyślań gdy zadzwonił dzwonek. Włożyła szybko trampki i ruszyła otworzyć  drzwi. 
Zastała w nich Jay'a. Wyglądał świetnie. Czarne spodnie, biała bluzka opinająca jego dobrze zbudowany tors i skórzana kurtka wyglądała na nim znakomicie. 
Zza pleców wyciągnął mały bukiecik fiołków.
Zgodnie stwierdzili, że w ten piękny wieczór wybiorą się do kina na piechotę.
Chociaż nie mieszkali w centrum Londynu, to do kina mieli 20 minut drogi. 
Idąc gawędzili sobie jak starzy przyjaciele. 
Gdy dotarli do budki z biletami wybrali film na "chybił-trafił". 
Kupili gigantycznej wielkości pudełko z popcornem i cole.
Jak się potem okazało wybrali się na horror. 
Dziewczyna nienawidziła horrorów, ale udawała twardzielkę. 
Miała nadzieję, że Jay nie zapytała jej o film, bo nie wiedziała co miałaby mu powiedzieć. 
Gdy seans się skończył i wyszli z sali, odetchnęła z ulgą. 
-I jak podobał Ci się film?-spytał jej towarzysz. 
Jęknęła w duchu, lecz po chwili się zreflektowała. 
"Przecież liczy się szczerość, prawda?"-zadała sobie w duchu retoryczne pytanie. 
-Szczerze?
Skinął głową.
-To nienawidzę horrorów. Trzęsę się gdy widzę te wszystkie straszne potwory i zjawy. Po prostu się tego boję.- wypowiedziała na jednym wdechu robiąc przy tym lekko zawstydzoną minę.
-Czemu mi nie powiedziałaś?-spytał loczek podnosząc palcem jej podbródek do góry.
-Nie chciałam, żebyś wziął mnie za mięczaka.-stwierdziła patrząc mu w oczy. 
Jego usta zaczęły niebezpiecznie zbliżać się do jej ust.
-Nie jesteś mięczakiem, jesteś...-nie dokończył, gdyż czyjeś przesadne chrząkniecie kazało mu się odwrócił w stronę jego źródła.
-Mogłabym autograf?-spytała mała dziewczynka robiąc przy tym słodkie oczka.
Chłopak zrobił o co go poprosiła. 
Potem złapał ją za rękę i ruszyli w stronę domu jak gdyby ta magiczna dla Carmen chwila nigdy nie miała miejsca. 
Cisza im nie przeszkadzała.
Była kojąca. 
Gdy dotarli do schodków prowadzących do jej domu, brunetka przerwała ciszę, która między nimi panowała.
- Biło miło.-stwierdziła.
-Chociaż oglądałaś film, którego się bałaś?-spytał lokowaty szczerząc się przy tym.
-Tak.- odpowiedziała mu uśmiechem. 
Popatrzyła mu w oczy. 
"Mogłabym się w nich zatopić"-pomyślała.
Chrząknęła, by głos nie odmówił jej posłuszeństwa. 
-To.. dobranoc.-odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi. 
Gdy trzymała ręce na klamce odwróciła się, by popatrzyć jak błękitnooki idzie do domu. 
Jednak nie szedł w stronę swojego miejsca zamieszkania.
Stał tam gdzie go zostawiła. 
W trzech susach pokonał dzielącą ich odległość.
Wziął ją pod brodę i pocałował. 
Delikatnie,  niespiesznie. 
Z cichym jękiem oderwał się od niej.
-Dobranoc.-szepnął i odwrócił się na pięcie.
Dziewczyna patrzyła za nim, dotykając dłonią swoich ust. 
Nie myślała, że ten dzień może się tak przyjemnie zakończyć. 

***

Od ich pocałunku minął niecały tydzień. 
Była sobota.
Wyczerpana poczłapała do swojego pokoju. 
Trener na ostatnim treningu w tym tygodniu zarządził rozciąganie, a potem wytańczenie. Obie z Julie były zmęczone. No ale chyba normalne po 2,5 godzinnej harówce. 
Legła na łóżko i zdziwiła się, gdy usłyszała okrzyki radości i gwar telewizora.
"Czyżby Juls miała jeszcze siły na oglądanie meczu?"- zdziwiła się.
Po raz kolejny tego dnia pomyślała o ich pocałunku. O jego miękkich wargach, które opadły łagodną pieszczotą na jej usta...
"Chyba mam obsesje na tym punkcie ! Ogarnij się Carmen!"- zganiła się w duchu. 
Nie pomyślała o tym, że Jay może myśleć o tym samym. 

*Perspektywa Jay'a

Jutro jadą w trasę. 
Do diaska!
Czemu akurat teraz, gdy tak dobrze zaczęło mu się układać w życiu prywatnym ?
Cały czas rozpamiętywał niedzielną randkę z Carmen. Miał nadzieję, że nie przestraszył jej tym pocałunkiem. Jednak to, że nie protestowała gdy ją całował wziął za dobrą monetę.
Odłożył na bok telefon i podszedł do okna. Zobaczył tam brunetkę, która zadzierając lekko głowę patrzyła w gwiazdy. Otworzył szerzej okno i wychylił sę nie spuszczając wzroku z dziewczyny. 
-Nie wypadnij!- krzyknął.
Brązowooka podskoczyła, uderzając przy tym głową o framugę okna. 
-Do diaska! Jay! Nie strasz nie!- wykrzyknęła, rozmasowując obolałe miejsce.
-Chciałem po prostu Cię przeprosić, jeśli...
-Nie przepraszaj.Przecież wiem, że jesteś zabiegany. Zresztą, tak jak ja.- nie dokładnie o to mu chodziło, ale ucieszyła go ta odpowiedź.
-Teraz ja... Muszę iść, miałam ciężki dzień... Przed Mistrzostwami tak już jest, że zamęczają człowieka dodatkowymi godzinami zajęć...-potarła twarz ręką.- Dlatego już będę się żegnać... Powodzenia w czasie tej waszej trasy. -posłała mu piękny uśmiech, który rozświetlił jej zmęczone oblicze.
-Nie dziękuje, żeby nie zapeszyć.-oddał jej uśmiech.
- To dobranoc.
-Dobranoc.
-Odezwij się do mnie jak nie zapomnisz...
-Na pewno.
Patrzyli jeszcze chwilę na siebie. 
Po niecałej minucie Carmen pokręciła głową jakby chciała się ocknąć i chwyciła za klamkę okna.
Nagle przypomniał sobie o jednej rzeczy...
-Carmen!- wykrzyknął.
-Tak?
-Obawiam się, że to niemożliwe. 
-Co jest niemożliwe?- zapytała z lekkim marsem na czole.
-To żebym się do Ciebie odezwał...
-Dlaczego?-spytała z lekkim smutkiem. 
-Bo nie mam Twojego numeru telefonu...
Dziewczyna popatrzyła na niego jakby nie mogła pojąć o co chodzi. Lecz nagle pacnęła się otwartą ręką w czoło i zaśmiała perliście. 
Podała mu swój numer i pożegnała już ostatecznie.

*Perspektywa Carmen

Gdy leżała w łóżku i rozmyślała nad losem bohaterów z jej ulubionej książki usłyszała  dźwięk przychodzącego sms-a. Wzięła telefon w dłoń, nacisnęła na ikonkę koperty i przeczytała:

" Miłych snów księżniczko!
Mam nadzieję, że gdy mnie nie będzie nie zjawi się pod Twoim oknem stado królewiczów, którzy będą czekali, aż spuścisz warkocz i wpuścisz ich do swojej fortecy.
Czekaj na mnie.
Nie zawsze książę z bajki - Jay :)"

Zaśmiała się w duchu i szybko odpisała:

" Zastanowię się. Czyżbyś był żabą, która czeka na pocałunek królewny, by ta odczarowała go z powrotem w księcia? :) 
Dobranoc !"

Morfeusz nie czekając na to, aż Carmen dostanie odpowiedź porwał ją w swoje objęcia i zabrał w bajeczną krainę snów.


*****************************************************************

14 za mną xD Cieszę się z tego rozdziału. Full romantic xD
Za tydzień następny. :D
Zapomniałam się wam zapytać : Jak wam się podobała zdjęcie w tle ? 
KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział XIII

* Perspektywa Carmen 

Labrinth- Beneath Your Beautiful

-Co Ty taka niemrawa?-spytała się przyjaciółki.
-A nic... A Ty co taka wesoła?
-Idę z Jay'em do kina!-wykrzyknęła Carmen klaszcząc przy tym w dłonie. 
Julie popatrzyła na nią zdezorientowana.
-No co ?
-Dziwie się. Tak po prostu.- Juls wzruszyła ramionami.
-Czemu?- spytała marszcząc przy tym zabawnie nosek.
-Hmm.. może dlatego, że jakiś tydzień temu chciałaś skoczyć mu do gardła i wydłubać serce tępą łyżeczką niczym zły szeryf z "Robin Hood'a"?
-Przesadzasz.-stwierdziła.-Może po prostu zmądrzałam i zobaczyłam, że Jay jest miłym, sympatycznym człowiekiem?
-A może po prostu się zakochałaś.-mruknęła pod nosem Julie na tyle słyszalnie, by jej towarzyszka podróży do domu to usłyszała.
"Ja ? Zakochana?! W życiu!"-krzyczał jej jakiś głos w głowie, lecz gdy  przekazała koleżance to co myślała, wtedy coś ukuło ją w sercu. Coś.. jakby jakaś mała szpileczka, która kazała jej  zastanowić się nad tym co mówi. 
-Ta.. To byś nie zachowywała się tak entuzjastycznie na wieść, ze idziesz z nim do kina.-prychnęła.
- Oj.. Coś Cię ugryzło. Widzę to. Unikasz rozmowy ze mną na ten temat. Moim zdaniem powinnaś mi powiedzieć o co chodzi.- popatrzyła na przyjaciółkę z zatroskaniem. Wiedziała, że z nią coś jest nie tak. Włóczyła się po domu z miną zbitego psa. Nawet nie oglądała żadnych meczy tylko siedziała w swoim pokoju pod pretekstem, że coś czyta i nie chce, żeby jej przeszkadzano. Ona?! Czytać ?! Przecież ona tego nie lubi, dlatego Carmen dziwiła się na takie zachowanie Julie. Miała prawo się o nią martwić, przecież jest jedną z ważniejszych osób w jej życiu. 
-Chyba... zakochałam się...-wypaliła po prostu.
-To chyba dobrze, nie?-zdziwiła się Car.
-W twoim bracie...-dokończyła spuszczając przy tym głowę.
- A to zmienia postać rzeczy?- spytała głupkowato przyjaciółkę.
Ta popatrzyła na nią jak na wariatkę.
-Oczywiście! Przecież to Andrew! Znamy się trzynaście lat ! I do diaska zauważyłam to dopiero teraz ! A poza tym... nie jesteś zła?
-Ja zła? Na co?- po raz wtóry słowa jej koleżanki ją zdziwiły.
-Na to, że... No wiesz! Nie każ mi tego powtarzać!-wykrzyknęła lekko podenerwowana.
-No coż... na początku, gdy dowiedziałam się od And'iego, że ten się w Tobie zakochał...
Julie przystanęła, odwróciła się w jej stronę i chwyciła ją za ramiona.
-Wiedziałaś o tym ?!- spytała, ze wściekłością malującą się na jej pięknej twarzy.
-Tak.- odrzekła Carmen bojąc się trochę jak na to zareaguje jej przyjaciółka.
-I mi nie powiedziałaś ?!-potrząsnęła nią.
-Dowiedziałam się dopiero w piątek...
-Powinnaś mi powiedzieć ! Przecież to jest.. Ugh ! Gdybyś mi powiedziała to teraz wszystko byłoby inaczej ! Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Dlaczego?- Juls błądziła po jej twarzy wzrokiem szaleńca.
-Bo... nie wiedziałam jak na to zareagujesz! Nie myślałam, że też żywisz do niego jakieś uczucia! Nie chciałam, żebyście oboje cierpieli i cały czas siebie unikali. Wystarczy, że Andrew cierpiał...
-No właśnie, Andrew-westchnęła brązowooka.-Na tej imprezie, tydzień temu... Hm, nie wiem jak to powiedzieć..-jąkała się.
-Może od początku?-podsunęła przyjaciółce.
-No tak... Na tej imprezie, było fajnie, naprawdę. Do czasu, aż Andrew odepchnął ode mnie Toma i wykrzyknął, że mnie kocha. Tak po prostu..-opuściła ręce i przykryła twarz dłońmi. 
Carmen przypomniała sobie chłopaka wybiegającego z imprezy. 
-Myślę, że powinnaś tam do niego pojechać. Porozmawiać z nim. Wyjaśnicie sobie wszystko... No nie wiem. Może to głupi pomysł... Chciałabym Ci pomóc, ale nie wiem jak...-popatrzyła smutnym wzrokiem na Juls.
-Może masz rację, ale raczej nie dziś. Nie jestem jeszcze na to gotowa.-stwierdziła ponownie ruszając w stronę domu.
"A kiedyś będziesz?"-pomyślała Carmen. 

*********************************************************************************
Łoł, jest rozdział 13. Pechowy ! Obiecuje w następnym rozdziale dużo, dużo niespodzianek.
Godzina 23.06, poniedziałek, więc co tygodniowa powinność spełniona. Za tydzień następny rozdział.

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ