~ Przeczytaj notkę pod rozdziałem
Imagine Dragons - Demons
-Ugh, moglibyście przestać?! Mam już tego dość !- wykrzyknęła Carmen, gdy zobaczyła brata całującego się z Jul.
W kuchni.
Po raz kolejny w tym dniu.
-Przestań, po prostu zazdrościsz..-wysapał Andy odrywając się od swojej dziewczyny.
- Raczej nie. Nie jestem lesbijką, ani nie przejawiam skłonności kazirodczych, więc...
-Nie o to chodzi.- brunet przewrócił oczami- Minęły dwa tygodnie od wyjazdu Jay'a, a Ty usychasz z tęsknoty.- potem zaczął śpiewać, co jeszcze bardziej ją rozjuszyło- "Jay ja Ciebie kocham! Do Ciebie szlocham! Z Tobą tylko chce być !!!"
- Spróbuj jeszcze raz, a wyjawię Twoje najskrytsze tajemnice!- złapała książkę kucharską leżącą na stole i zamachnęła się na chłopaka. Na jej nieszczęście w porę się odsunął.
- Nie mam żadnych tajemnic.-odpowiedział spokojnie.
-Tak? A nie pamiętasz jak miałeś 5 lat i ...
-Oj przestań, to było 17 lat temu...A poza tym mama mówiła, że nie masz się z tego śmiać!
-Ale to nie mi spa...-nagle brat do niej doskoczył i zamknął usta dłonią.
-Zamknij się.-syknął jej do ucha.
-To przestań śpiewać.-odszepnęła.
-...
-Andrew'owi spa..- chciała powiedzieć Julie, że Andy w wieku 5 lat zapragnął wykąpać się w stawku, który był w parku. Niestety, zaczął się topić, a spodenki, które miał na sobie spadły z niego i odpłynęły. Chłopak musiał iść do domu w samych majtkach i koszulce.
-No dobra! Nie będę!-wykrzyknął, łypiąc groźnie na Carmen.
-Dobre dziecię z Ciebie skarbie.-uśmiechnęła się tryumfalnie.
Julie patrzyła na nich, kręcąc głową i śmiejąc się.
-No co ?- spytało jednocześnie rodzeństwo.
-Nic. Po prostu zachowujecie się jak prawdziwe rodzeństwo, które lubi sobie dokuczać. Z boku wygląda to naprawdę fajnie. Widać, że się kochacie...-nagle zamilkła, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Dziewczyna wiedziała, że przyjaciółka nie zawsze dobrze czuła się w swoim domu. Nie miała rodzeństwa, a rodzice nigdy nie poświęcali jej dużo czasu. Dopiero u White'ów poznałam znaczenie dwóch słów jakim była miłość i przyjaźń.
Brunetka podeszła do niej i przytuliła.
Nie czekając na zachętę dołączył do nich Andrew.
-Kocham was. Dziękuję wam za wszystko. Byliście i jesteście dla mnie jak rodzeństwo.-wyszeptała Juls, a brunet odchrząknął-No z wyjątkiem Andrew...
Przez długi czas trwali w uścisku, który był niemym dowodem znaczącym, że są dla siebie bardzo bliscy i że nic ich już nie rozdzieli.
***
-Ten film był boski! Ale najlepsza była muzyczka jak z westernu, gdy wchodził Chuck!- Carmen recenzowała film, który przed chwilą ukazał swoje napisy końcowe.
-Musisz przyznać, że ci wszyscy aktorzy kina akcji są przystojni pomimo upływu lat. Może teraz obejrzymy coś innego? Ale i tak nic nie przebiję "Niezniszczalnych".
-Nie chce mi się, jest już po 22, a ja jestem zmęczona. Nie wiem jak wy gołąbeczki, ale ja pójdę już spać.-powiedziała wstając.
-To weź te kubki...-przypomniał jej o brudach Andy, przełączając przy tym na kanał z programem plotkarskim.
-Oto ja- niewolnica. A podobno jest równouprawnienie...-nagle zamilkła trzymając naczynia w ręce i wpatrując się w odbiornik.
W telewizorze reporterka ukazała zdjęcie Jay'a, który całował się z jakąś dziewczyną... i na pewno nie była nią Carmen.
-... Dzisiaj w godzinach popołudniowych jeden z członków zespołu The Wanted był widziany ze znaną niemiecką fotomodelką. Nasi fotoreporterzy sfotografowali parę, która jak widzimy na zdjęciu, całowała się. Czyżby Jay miał nową dziewczynę ? A co z tajemniczą brunetką z którą był widziany pod kinem dwa tygodnie temu? - przed ich oczami ukazało się zdjęcie, na którym Jay pochyla się nad Carmen.- Myśleliśmy już, ze znany bad boy ustatkuje się. Czyżby znowu skakał z kwiatka na kwiatek...
Brunetka już nie słuchała. Sztywnym krokiem ruszyła do kuchni, odstawiła kubki do zlewu i pobiegła do swojego pokoju zalewając się łzami.
* Perspektywa Jay'a
Minęły dwa tygodnie od kiedy nie widział Carmen. Nie mógł o niej zapomnieć. Gdy śpiewał, jadł, czytał- myślał o niej. Nie było chwili, by w jego myślach zabrakło tej pięknej brunetki.
Niestety. Humor mu się popsuł, gdy dzisiaj po południu jakaś niemiecka gwiazdunia rzuciła się na niego, krzycząc, że jest w nim zakochana i chce, żeby loczek ją pocałował. Chłopak był w szoku, dlatego nie zdążył zareagować, gdy ta flądra wpijała mu się w wargi. Miał nadzieję, że paparazzi nie zrobiły im zdjęcia...
Z rozmyślań wyrwał go krzyk Sivy, który skacząc jak piłeczka ping-pong'owa pokazywał na telewizor.
-Jay ! Patrz! Jesteś w MTV jak się całujesz się z tą blondyną...
Jay'a zatkało. W telewizji pokazali jego zdjęcie z natrętną Niemką, a potem z jego ukochaną.
-Myśleliśmy już, ze znany bad boy ustatkuje się. Czyżby znowu skakał z kwiatka na kwiatek...-usłyszał.
Wpadł w szał. Miał nadzieję, że Carmen tego nie widziała. Powiedziałby jej o tym, ale nie chciał tego robić przez telefon.
Złapał za telefon i zadzwonił do niej.
Pierwszy sygnał...
Drugi sygnał...
Siódmy sygnał...
Włączyła się poczta głosowa. Zostawił jej wiadomość, by oddzwoniła do niego bezzwłocznie.
* Godzinę później
-Uspokój się człowieku! Może poszła spać ? Jest już 23...- Max próbował przemówić koledze do rozsądku, jednak na próżno.
-Nie rozumiesz... Ja się zabiję... Jeśli ona to widziała pewnie ma mnie za dupka! Pocałowałem ją, a potem w telewizji pokazują mnie z inną...- po raz nie wiadomo który próbował dodzwonić się do dziewczyny.
Bezskutecznie.
Dobrze, że wracają za 4 dni do Londynu. Wtedy sobie wszystko wytłumaczą.
* Perspektywa Carmen
Czwartek.
Minęły cztery dni od kiedy brunetka widziała zdjęcie loczka w telewizji.
Nie mogła się pozbierać. Julie i Andrew wspierali ją jak mogli.
Niestety, nic nie pomagało jej poczuć się lepiej.
Przecież ją oszukano!!! Czuła się odrzucona, wyzuta z uczuć!
Kazał jej czekać na siebie. A sam co robił ? Całował się z jakąś paniusią!
Wszystko robiła automatycznie. Przykładała się do treningów jeszcze bardziej niż dotychczas.
Za 10 dni mieli występ w konsulacie Hiszpańskim w Londynie, na którym mieli zatańczyć Flamenco. Jej partnerem był wysoki blondyn, bardzo przystojny. Niestety, to gej. Wszystkie wolne dziewczyny z grupy nad tym ubolewały, ponieważ Benjamin < bo tak ma na imię partner Carmen > wszystkich oczarowywał. Rozsiewał jakiś tajemniczy czar, którym wszystkich przyciągał. Jego homoseksualizm przeszkadzał myśleć tancerką o nim jako gorącym kochanku.
Jechała do domu sama, gdyż Juls poszła na randkę z jej bratem. Chcieli nadrobić stracony czas. Od kiedy zostali parą byli nierozłączni. Jak papużki.
Wyszła z samochodu, zamknęła drzwi i ze spuszczoną głową szła w stronę domu. Nagle poczuła dłoń na ramieniu. Automatycznie się odwróciła.
Zobaczyła Jay'a, który patrzył na nią z miną zbitego psa.
-Carmen...-zaczął.
-Co ?! Co masz mi tak ważnego do powiedzenia? - z jej oczu ciskały błyskawicę. Nie rozpłaczę się. Przecież jest silną kobietą!- Czekaj, już wiem! : Cześć Carmen. Całowałem się z pewną blondyną. Już nawet nie znam jej imienia...
-Nie mów tak...- chciał wziąć ją za rękę, lecz szybko się odsunęła.
- A jak mam mówić?
- Ta dziewczyna.. ona się na mnie rzuciła... To dla mnie nie miało żadnego znaczenia...
-Daruj sobie. Nie chcę słuchać Twoich tłumaczeń. Nie mam na to siły. Wiesz, nawet wzięłam sobie na serio te twoje słowa "Czekaj na mnie". Ta, czekałam. A co mi z tego przyszło?-pokręciła głową.- Lepiej jak zostawimy to na razie...
-Ale Carmen..
-Jay... Naprawdę...
-To co się zdarzyło 2 i pół tygodnia temu... Ten pocałunek...
-Nic nie znaczył.- dokończyła. Po chwili zrozumiała sens słów, które przed chwilą wypowiedziała. Przecież wcale tak nie było! Zakochała się w tym oszuście!
Szybko odwróciła się do niego tyłem, pobiegła do drzwi przy okazji wyciągają z kieszeni klucz do domu.
Nie odwróciła się. Bała się, że się rozpłaczę.
Zamknęła za sobą drzwi.
Oparła się o nie plecami.
Myślała, że wypłakała już wszystkie łzy. Niestety tak nie było...
Parachute - She Is Love
* Perspektywa Jay'a
Środa.
Jay nie wiedział, co ma robić, by dziewczyna z nim porozmawiała i by wszystko sobie wytłumaczyli. Gdy dzwonił - nie odbierała. Gdy pisał - nie odpisywała. Gdy wychodziła z domu szybko biegła do samochodu i odjeżdżała. Gdy do niego wracała, to też robiła to biegiem. Gdy pukał do jej drzwi... Tak, zostawały one otwarte, ale nie przez nią tylko przez Julie lub Andrew. Mówili, że jej nie ma. Ale on dobrze wiedział, że tak nie jest! Tęsknił za nią. Nie mógł się na niczym skupić. Chłopcy próbowali go pocieszyć, ale na próżno.
Do diaska, przecież ją kocha! Nie spocznie w walce o miłość Carmen !
* Perspektywa Carmen
- Kolejne kwiaty!- krzyknęła Julie, gdy zamykała drzwi przed posłańcem.
-Wyrzuć je, albo sama je weź!
-Nie chcesz nawet przeczytać co jest w liściku ?
-Pewnie to samo co wcześniej...-odparła Carmen przerzucając bezcelowo kanały w telewizorze.
-"Carmen przepraszam, że tak wyszło. To nie tak jak myślisz. Proszę, daj mi szanse Ci to wszystko wytłumaczyć. Jay"-przeczytała na głos przyjaciółce.
- Mówiłam...
-A może to prawda, co on mówił...- odezwał się Andy, który siedział do tej pory cichutko- Przecież wszyscy wiedzą jacy są Ci dziennikarze. Wszystko przekręcą...
-Trzymasz jego stronę?- spytała oburzona, zerkając spode łba na brata.
-Nie. Jestem neutralny w tej sprawie. Ale nie mogę patrzeć jak się zadręczasz Carmen... Powinnaś z nim porozmawiać...
-Nie!-wykrzyknęła. Wstała z kanapy i skierowała się w stronę schodów, by pójść do swojego pokoju i wszystko przemyśleć. A potem się wypłakać...
****
Z postanowieniem, że się z nim nie skontaktuje trwała już 10 dni. Był dzień, w którym mieli tańczyć w Hiszpańskim Konsulacie. Carmen, nie czuła się szczęśliwa, choć sama chciała,by loczek się do niej nie odzywał. Człowiek popełnia błędy, ale chyba warto się na nich uczyć?
* Perspektywa Andrew
Wieczór.
Był szczęśliwy. W końcu mógł mówić Julie, że ją kocha i... w końcu mógł ją całować. Szalał na punkcie jej malinowych ust. Cały czas o nich myślał...
Nagle ktoś złapał go za ramię. Błyskawicznie się odwrócił.
Zobaczył tam pięciu chłopaków, sąsiadów dziewczyn.
-Cześć Andrew...- przywitali się równo.
-...- nie odpowiedział.
-Andrew, jest taka sprawa...-zaczął Jay, lecz Siva mu przerwał.
- Musisz nas zaprowadzić do Carmen, bo z nim już nie można wytrzymać ! Ciągle łazi po domu jak zbity pies próbując się z nią skontaktować. Szału z nim można dostać. Chłopak się zakochał, rozumiesz?
-Wiedziałem! -uśmiechnął się triumfalnie, lecz po chwili mina mu zrzedła- Ale myślę, że nie mogę was teraz do niej zaprowadzić...
-Dlaczego?- zapytał cichutko loczek.
- Tańczy teraz w Konsulacie Hiszpańskim...
-Gdzie jest ten Konsulat?
Pokierował ich, a potem chłopcy szybko wsiedli do samochodu i odjechali z piskiem opon.
"W końcu"- pomyślał brunet, kierując się w stronę drogerii, by kupić Jul malinowy błyszczyk do ust.
* Perspektywa Carmen
Byli już w Konsulacie. Rozgrzali się, a potem przebrali w stroję.
Podeszła do niej Julie.
-Wszystko dobrze?-spytała, kładąc rękę na jej ramieniu.
-Tak.- skłamała.
Wyszli na scenę.
Rozbrzmiała muzyka.
Zaczęli tańczyć.
Dla Carmen flamenco było jednym z piękniejszych i podszytych erotyzmem tańców. Płynne ruchy rąk i nóg, zachęcały mężczyzn by patrzyli na swoją wybrankę. Zachęcały, by zrobić z nimi coś grzesznego...
Przy obrocie mignęła jej czyjaś znajoma twarz. Nie zwróciła na to uwagi, tańczyła dalej.
Gdy się kłaniali, zauważyła go. Nie stał sam. Wokół niego byli jego przyjaciele. Miał zmizerniałą twarz. Popatrzyła mu w oczy. Nadal były błękitne, lecz można było z nich wyczytać,że był czymś udręczony.
Ktoś pociągnął ją za rękę.
-Chodź- szepnął jej do ucha Benjamin.
Odwróciła się i pobiegła w stronę przebieralni.
Wparowała tam jak burza, by szybko się przebrać i uciec stąd.
Nagle drzwi się otworzyły i do szatni wkroczyło całe The Wanted.
Rozmowy ucichły. Jay wpatrywał się w Carmen, a reszta chłopców z uśmiechem pomachała do reszty tancerzy.
Loczek ruszył w jej stronę. Ona zaczęła się cofać.
-Carmen..-zaczął.
-Nie...
-Wysłuchaj mnie w końcu do cholery! Inaczej zwariuję !- złapał ją za ramiona, lecz szybko strząsnęła jego ręce.
- Słucham!
-Tamta fotomodelka... Ona rzuciła się na mnie... To tylko kolejna fanka, która po prostu chciała się wybić... Pewnie jak zauważyła reporterów, to sobie pomyślała, że całując mnie bardziej zaistnieje w świecie show biznesu...
- To prawda.- wtrącił Max.- Wszystko widzieliśmy. A poza tym mamy już dość jęczenia Jay'a...
-Ten pocałunek...-Jay ponownie zabrał głos.- Wiele dla mnie znaczył. I mam nadzieję, że dla Ciebie też, choć powiedziałaś coś innego...
-Kłamałam...-szepnęła.
-Ja... usychałem z tęsknoty, nie mogłem przestać o Tobie myśleć...-przybliżył się do niej.
-Ja również...
-Zakochałem się w Tobie Carmen...
-A ja w Tobie Jay...
-Kochał Cię.-szepnął dotykając wargami jej ust.
-Kocham Cię.-odszepnęła.
Złączyli się w pocałunku. Wszyscy zaczęli im klaskać. Siva otarł łzę spod oka i wyciągnął telefon, by powiedzieć o wszystkim swojej dziewczynie Nareeshy. Max z Tomem przybili sobie piątki. A Nathan zaczął robić zdjęcia zakochanej parze.
W końcu wszyscy z Whit'ów znaleźli swoją drugą połówkę.
***********************************************************
To już ostatni rozdział części pierwszej. Stwierdziłam, że spoje go w całość. Wydawało mi się to lepszym rozwiązaniem. Za tydzień [poniedziałek] ukażę się prolog II części opowiadania zatytułowanej "Let Me Love You". O Max'ie i tajemniczej dziewczynie + reszta bohaterów z tego opowiadania.
Moją inspiracją była piosenka ... <link>
Moje gg : 46355967
i tt: @AlaShadowhunter
A tak na marginesie...MISTRZEM POLSKI JEST SOVIA <3
Lubię takie szczęsliwe zakonczenia.czekam na kolejną część:)
OdpowiedzUsuńNa początku - bardzo chciałam Ci podziękować za udzielanie się u mnie na blogu. Twoje komentarze są bardzo miłe i motywujące, massive thanks :)
OdpowiedzUsuńU Ciebie jestem zaledwie od kilku minut, więc nie mogę na razie za dużo powiedzieć. Tylko tyle, że przeczytałam fragmenty opowiadania i jestem pod wrażeniem tej historii :) niestety nie za bardzo jestem w temacie TW, dlatego nawet ciężko było mi ogarnąć, co z kim się dzieje, ale wydaje mi się, że jak zacznę nadrabiać od prologu, to wszystko mi się na pewno ułoży :)
Jeszcze raz dziękuję Ci za miłe słowa, co do mojego opowiadania. Z chęcią zagłębię się w Twoją historię, dlatego dodaję do linków, o ile nie masz nic przeciwko :3
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo, dużo weny ^,^
Oh kłótnie rodzeństwa to moje ulubione, haha :)
OdpowiedzUsuńCiekawie, ciekawie. Jak to możliwe, że tak świetnie piszesz? Coo? Hee? Nie cierpię ciebie i tego, że nie mogę przestać czytać.
Przepraszam, że nie często dawałam komentarze, ale czasem tak bywa... Obiecuję poprawę : *
zapraszam: fame-took-her-love.blogspot.com NN!
Cześć! :)
OdpowiedzUsuńChciałam zaprosić cię na mojego bloga http://battle-of-destiny.blogspot.com/, na którym na razie jest tylko prolog. Jeśli wejdziesz i Ci się spodoba to liczę, że skomentujesz oraz zaobserwujesz.
Z góry przepraszam za spam, jednak dopiero zaczynam i chciałabym jakoś rozpowszechnić mojego bloga.
Pozdrawiam cię gorąco i jeszcze raz przepraszam za spam, Mia ♥
aaaa to jest 'jhsxaudjchfuighrkfverjndcio'
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie ( jedno z nielicznych o Jay'u )
Tak suodko ze rzygam tęczą xD
Do kolejnej części ;p
Szkoda,że już koniec ;( Ale ciesze się, że będzie dalsza część ;) Najważniejsze,że wszyscy są już szczęśliwi i tacy rozkoszni. Zapraszam do mnie na kolejny rozdział: http://mydlo--powidlo.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
haha ten szantaż jest świetny haha piękne zakończenie, uwielbam to że Carmen tańczy, i to flamenco! :D idealne opowiadanie, jest wszystko co kocham :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajne opowiadnie;p Nie mogłam wzroku oderwać!! Gratuluje;p
OdpowiedzUsuń