Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 9

* Perspektywa Emmy

Dżem - Do kołyski

Piątek. 
Poszła do ortodonty, by pozbyć się już tych drutów, które przez pełne 2 lata musiała nosić na zębach. Efekty były widoczne. Teraz jej zęby były równiutkie. Z uśmiechem na ustach wyszła z gabinetu i ruszyła w stronę centrum handlowego, by kupić sobie sukienkę na bal dobroczynny. Nie wiedziała czy znajdzie tam coś odpowiedniego, ale zaryzykowała. Z powodu premii mogła zaszaleć i nie patrzeć za bardzo na ceny.
Po dwóch godzinach pałętania się po sklepach znalazła odpowiednią, jej zdaniem, kreację. Była to piękna granatowa sukienka bez ramiączek, która dosięgała jej trochę przed kolano. Zdobiły ją malutkie, sztuczne diamenciki. 
Zadowolona z zakupu ruszyła do domu. 
W skrzynce mejlowej czekała na nią wiadomość.

Nadawca: Max George
Temat: Bal dobroczynny
Data: 24.10.2013, 19:17
Odbiorca: Emma Houston

Przyjedziemy po Ciebie o 19:40.
Mam nadzieję, że się nagle nie wycofasz...

Max


Nadawca: Emma Houston
Temat: Wiara w ludzi
Data: 24.10.2013, 19:24
Odbiorca: Max George

Okej, będę gotowa. 
Trochę wiary w ludzi. Dałam Ci słowo, że z Tobą pójdę. Nie mam zamiaru go złamać. A poza tym Tobie bym nie odmówiła :)

Emma

Skończyli 'rozmowę' dopiero o wpół do dwunastej. Gdyby dziewczyna nie spojrzała na zegarek, nie zorientowałaby się, że pisała z nim tak długo.
Z głową pełną myśli poszła spać. 

***

Sobota. 
Usłyszała dzwonek do drzwi.
Cholera, jeszcze nie była gotowa ! Szybko założyła szpilki od Amelie, przejechała po ustach krwistoczerwoną pomadką i otworzyła drzwi. Ujrzała w nich Max'a, który wyglądał bardzo przystojnie w eleganckim, czarnym garniturze.
Patrzył na nią wytrzeszczonymi oczami. Po chwili ciszy przemówił:
- Co zrobiłaś z Emmą? - spytał nie odwracając od niej ani na chwilę wzroku.
Zaśmiała się, wzięła torebkę i zeszła z nim na dół. 
W czarnej limuzynie czekała już reszta chłopców, Carmen i jeszcze jakaś dziewczyna, której wcześniej nie poznała. Była ona piękną mulatką o brązowych oczach. Po chwili przedstawiła się jako Nareesha, wybranka Sivy. Nathan i Tom przyszły bez partnerek. Full cap pożerał ją wzrokiem. 

***

Czuła się trochę obco wokół tych wszystkich eleganckich ludzi. Nigdy nie była na takim wystawnym przyjęciu. Ludzie patrzyli na nich z zainteresowaniem. Nie mogła się odnaleźć w tym towarzystwie. Wiedziała, że tutaj nie pasuję. To nie było jej miejsce.
Jej czarne myśli przerwał Max, który ponownie okręcił ją w tańcu. Kołysali się w rytm jakieś powolniej piosenki. 
Chłopak szeptał jej do ucha jak to ona dziś pięknie wygląda lub całował ją ukradkiem w szyję. W jego ramionach czuła się bezpiecznie. 
Nawet nie zauważyła, gdy piosenka się skończyła. Poprowadził ją do ich stolika, przy którym siedzieli Tom i Nath, bo reszta szalała na parkiecie.
Podniosła kieliszek z wodą do ust jednocześnie przysłuchując się rozmowie chłopaków. 
- A widzisz tą dziewczynę? - najmłodszy kiwnął głową, na jakąś osobę znajdującą się za Emmą - Fajne... 
- Jeśli myślisz tylko o jednym Nathan, to daleko nie zajdziesz. - wtrąciła.
- ...włosy. Chodziło mi o włosy! - oburzył się.
- Jasne.
Otwierał już usta, by rzucić jej jakąś kąśliwą uwagę, lecz nagle na jego twarzy wykwitł udawany smutek.
- Oj, zdjęłaś aparat ! Przez Ciebie nie dowiem się jak to jest całować się z robokopem! Ale... pięknie dziś wyglądasz. - mrugnął do niej podnosząc się z  miejsca i ruszając w stronę jakieś cycatej panienki. 
Max chcąc przerwać niezręczną ciszę ponownie pociągnął ją na parkiet. 

***

- Stanowczo za często wracamy pieszo. Nogi mnie bolą. - jęknęła, gdy szła z Max'em w stronę jej domu. Uparli się, że pójdą na własnych nogach. Teraz odczuwali tego skutki.
- Mógłbym Cię ponieść na barana, ale... - zawahał się.
- Ale?
Zmierzył ją wzrokiem i się uśmiechnął.
- Nic, wskakuj. - odwrócił się do niej tyłem, a ona wskoczyła mu na plecy uczepiając się przy tym rękoma jego barków. 
Śmiejąc się z własnych żartów doszli do zakrętu, za którym stał jej blok. Gdy w końcu go ujrzeli chłopak gwałtownie stanął, a Emmie odpłynęła krew z twarzy. 
To co tam zobaczyli dogłębnie nimi wstrząsnęło... 

**********************************************************
Ogólnie rzecz biorąc jest godzina 00:23, jest czwartek 10 maja 2013r. , 
więc ten tego... Było to pisane wtedy, ale dzisiaj jadę na wymianę z Litwinami i dlatego wstawiam dzisiaj, bo mnie przez tydzień nie będzie. 
Skomentuje wszystkie blogi jak wrócę !
Za tydzień następny ! (poniedziałek)

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

'Takie tam w garniturkach'

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 8

* Perspektywa Emmy

Hope - Who am I to say

Od pamiętnego spotkania w wesołym miasteczku, które odbyło się około tygodnia temu, Emma  codziennie mejlowała z Max'em. Raz nawet spotkali się na kawie. Robiliby to częściej, lecz praca obojga im to uniemożliwiała.
Był piątek, dzień w którym mieli pokazać już "posklejany" teledysk chłopakom. Szef mówił, że wykonała dobrą robotę. Dał jej nawet podwyżkę, z czego bardzo się ucieszyła, bo każdy najdrobniejszy zastrzyk gotówki był jej potrzebny. 
Cała w nerwach czekała wraz z szefem i innymi pracownikami "Director X" na przyjście klientów. 
Gdy w końcu pojawili się w drzwiach sali konferencyjnej, przywitali się i przeprosili za spóźnienie, tłumacząc się korkami. 
Max mrugnął do niej i wskazał wymownie głową na resztę swoich kompanów, mówiąc bezgłośnie "z nimi zawsze są problemy".
Emma próbując powstrzymać śmiech włączyła telewizor, na którym pojawił się teledysk. 
Wszystkie rozmowy ucichły i wszyscy jak urzeczeni wpatrywali się w wielki telewizor, który wisiał na ścianie. 
Gdy klip się skończył, przez kilka sekund nastała grobowa cisza,a potem wszyscy zaczęli bić brawa. 
Dziewczyna odetchnęła z ulgą i przyłączyła się do klaszczących. 
Pan McPhie zabrał głos:
- Moim zdaniem najbardziej powinniśmy podziękować pannie Houston, bo to był jej pomysł i to ona najbardziej napracowała się przy tym projekcie. - ponownie zaczęto klaskać, co wywołało na jej policzkach rumieńce - I chciałbym was wszystkich zaprosić na drinka z okazji skończenia pracy nad teledyskiem. To co, dzisiaj o 20 w 'Black Rose'? - zapytał, zacierając przy końcowym zdaniu ręce.
Przytaknęli i zaczęli się zbierać do wyjścia. 
Gdy wyszła z sali dopadł ją Max. 
- To co, dzisiaj Ty i ja podbijamy parkiet 'Black Rose'? - zapytał, a uśmiech rozjaśnił mu całą twarz. 
- Z tym podbijaniem parkietu to niekoniecznie, ale podbić samo 'Black Rose' możemy.
 - Mamy po Ciebie wpaść po drodze?
- Nie, dzięki... - nie dokończyła, bo przerwał jej krzyk Jay'a:
- Boże Max,  ruszaj się ! Za pół godziny przyjeżdża Carmen, a ja muszę być wtedy w domu! Chodźże chłopie, wieczorem poflirtujesz!
Łysy przewrócił oczami, szybko cmoknął ją w policzek i pobiegł w stronę czekających na niego chłopaków.
- Ciekawa jestem w co ja się ubiorę... - mruknęła, gdy patrzyła za oddalającymi się chłopakami.

***

Stała przed klubem w obcisłych, czarnych dżinsach, czarnej bluzce  w kropki, kurtce i w niebotycznie wysokich szpilkach, które dostała w "spadku" od Amelie, gdy ta przeprowadzała się do Francji. Odetchnęła głęboko i niepewnie weszła do środka.
Oślepiający blask kolorowych lampek i za głośna muzyka nie były w jej stylu, ale weszła dalej, by poszukać chłopaków.
Wszyscy byli stłoczeni w rogu przy dwóch dużych stolikach. Gdy podeszła zauważyła wśród siedzących nową twarz. Była to piękna brunetka, na której biodrze, w zaborczym geście,  leżała dłoń Jay'a. 
"Pewnie to jego dziewczyna Carmen."-pomyślała. 
Przywitała się i zapoznała z dziewczyną. Wydawała się być bardzo sympatyczna. 
- Czego się napijesz? - usłyszała przy uchu głos Max'a.
- Poproszę sok pomarańczowy.
- Tylko sok? -zdziwił się.
- Nie piję alkoholu.
- Ale w ogóle?
- W ogóle.
Chłopak był trochę zdziwiony, ale poszedł do baru po szklankę z sokiem dla niej. 
Przyszedł po pięciu minutach i porwał ją na parkiet. 
Po kwadransie miała już dość.
- Starczy! Nie mam już sił. Umiesz wymęczyć człowieka! - wykrzyknęła, by jej głos przebił się przez dudniące dźwięki muzyki. 
Szybko wróciła do stolika i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie toczonej przy stole. 
- .... i zaproponowali mi, żebym wzięła udział w nowej edycji "Tańca z gwiazdami"! Boże, tak się cieszę! - wykrzyknęła Carmen.
Wszyscy zaczęli jej gratulować, lecz Jay miał trochę dziwny wyraz twarzy.
- A kto będzie Twoim partnerem? - chciał dowiedzieć się loczek.
- Alex Pettyfer.
McGuiness zbladł i za jednym zamachem wypił całą zawartość swojej szklanki, która była wypełniona whisky. Wziął swoją kobietę za rękę i poszli na parkiet. 
Em wyczuła, że chłopak jest zazdrosny. Oby nie było z tego powodu żadnych problemów...

***

Uparł się, że odprowadzi ją do domu, więc teraz szli londyńskimi uliczkami rozmawiając i śmiejąc się ze swoich głupich żartów. 
Nagle zaczął padać deszcz. Pobiegli w stronę jej bloku. Chwilę potem przed nim stali. Zatrzymali się.
- Dziękuje Ci za ten miły wieczór! Świetnie się bawiłam. - wyznała, ogarniając mokre włosy z twarzy. 
- Ja również. - przybliżył się do niej tak, że prawie stykali się ciałami. -Wiesz co mi się teraz  marzy? - szepnął.
- Co?
- Pocałunek w deszczu...
Chciała coś odpowiedzieć, ale Max opadł wargami na jej rozchylone usta łącząc je w słodkim pocałunku. Mężczyzna pachniał piwem i dobrymi perfumami. Ta wybuchowa mieszanka przyprawiła ją o zawrót głowy...
Ku jej zaskoczeniu szybko się od niej oderwał, wyszeptał słowa pożegnania i pobiegł w stronę swojego domu. 
Nie zważając na to, że pada Em patrzyła za nim trzymając się za nabrzmiałe pocałunkiem wargi. 
Po chwili się otrząsnęła i weszła do domu. Wysuszyła się, przebrała w piżamę i zjadła płatki kukurydziane, choć było grubo po pierwszej w nocy. Włączyła komputer z nadzieją na to, że może dostała mejla. Już tam na nią czekał.

Nadawca: Max George
Temat: Spełnione marzenia
Data: 19.10.2013, 01:54
Odbiorca: Emma Houston

Jeszcze raz dziękuję za ten wieczór, był naprawdę cudowny. A szczególnie jego końcówka... Mam nadzieję, że Cię nie przestraszyłem, ani nic z tych rzeczy... 

Dobranoc.

Max


Nadawca: Emma Houston
Temat: Spełnianie marzeń
Data: 19.10.2013, 01:58
Odbiorca: Max George



Jeśli Ty mogłeś spełnić jedno z moich marzeń, ja mogę spełnić jedno z Twoich. 
Również dziękuje po raz... nie wiadomo który za ten wieczór:D
Pozdrów ode mnie chłopców i Carmen. 

Dobranoc.

Emma

Już chciała wyłączyć komputer, lecz dostała jeszcze jedną wiadomość.


Nadawca: Max George
Temat: Sobotni wieczór
Data: 19.10.2013, 02:00
Odbiorca: Emma Houston

Co robisz za tydzień wieczorem?

Max


Nadawca: Emma Houston
Temat: Nic...
Data: 19.10.2013, 02:02
Odbiorca: Max George

... a czemu pytasz?

Emma


Nadawca: Max George
Temat: Propozycja nie do odrzucenia
Data: 19.10.2013, 02:06
Odbiorca: Emma Houston

Odbywa się wtedy bal dobroczynny, na który idziemy z chłopakami. Chciałbym, żebyś mi w nim towarzyszyła :)
Co Ty na to ? Sprawdź swój grafik, przesuń coś i wciśnij mnie tam! :D

Max

Co? Ona na balu dobroczynnym ? Popatrzyła w kalendarz. Był to 25 października, w przeddzień ma mieć zdejmowany aparat na zęby... Nie umiałaby mu odmówić...


Nadawca: Emma Houston
Temat: Propozycja nie do odrzucenia
Data: 19.10.2013, 02:10
Odbiorca: Max George

Chętnie tam z Tobą pójdę. Omówimy szczegóły potem, ja padam z nóg. To przez te nasze podbijanie parkietu !
Dobranoc Max. 

Emma

Wyłączyła komputer z nowym zmartwieniem:
W co ona ma się wtedy ubrać ?!

***********************************************************
Pocałunek w deszczu... oby się nie pochorowali .. :D
Mój tt: @AlaShadowhunter
Za tydzień następny!
ALEX PETTYFER jest postacią nawet nie epizodyczną. Tylko o nim wspomnę parę razy. Zobaczycie co on tam za problemy narobi. 




KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ






poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 7

* Perspektywa Emmy 

Alex Hepburn - Under

- Salon tatuażu. - przeczytała szyld nad pomalowanym na niebiesko budynkiem i spojrzała pytająco na swojego towarzysza.
- Chciałaś zrobić coś szalonego, więc...
Popatrzyła na niego z przerażeniem.
- Tatuaż ? Mam sobie zrobić tatuaż?
- Jeśli chcesz... Ja zrobiłem sobie tatuaż jakieś 3 tygodnie temu, nie mam pomysłu na nowy... A Ty?
- Co ja?
- Nigdy nie marzyłaś, żeby mieć tatuaż ?
- No tak, ale wiedziałam, że nigdy nie zrealizuje tego marzenia... a poza tym.. - spuściła głowę i zaczęła wpatrywać się w samotny kamyczek, który leżał na chodniku.
- A poza tym ? - dopytywał się Max.
- Boję się igieł. - wyszeptała.
-Ej, spójrz na mnie.-poprosił.
Z ociąganiem podniosła głowę.
- Będę tam z tobą. Mogę Cię potrzymać  za rękę... A poza tym jak nie chcesz to nie musisz tego robić. - gdy to mówił patrzył jej prosto w oczy.
Emma stwierdziła, że  najwyższy czas, by przezwyciężyła swój lęk, ale...
- Nie mam przy sobie pieniędzy. - wyznała.
- Ja zapłacę. To będzie taki prezent ode mnie, za to, że wymyśliłaś nam taki wspaniały teledysk. - łysy cały czas się do niej uśmiechał.
- Nie, nie chce prezentu. Następnym razem oddam ci kasę.
- Okej. No to wchodzimy.
Złapał ją za rękę i otworzył drzwi.
Gdy weszli oślepił ich blask lamp, które były wszędzie rozstawione. Stały tam czarne, skórzane fotele i białe stoliki. Przy jednym, który stał w rogu siedzieli trzej barczyści mężczyźni, którzy wyglądali jak typowi harleyowcy. Grali w karty. Blondynkę trochę przestraszył ich widok, ale
Max chyba to wyczuł, bo uspokajająco ścisnął jej dłoń.
Gdy w końcu mężczyźni ich zauważyli,
przywitali się. 
- Co Max'iu, kolejny tatuaż? - zapytał najniższy, miał na imię Jack.
-Nie tym razem. Moja przyjaciółka chciałaby sobie zrobić tatuaż. - wskazał głową na lekko zdenerwowaną Em.
- Ooo, panienka. A jaki sobie pani ten tatuaż życzy? Najpierw niech panienka powie gdzie chce go mieć. - Jack uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
- No nie wiem... Może tutaj. - wskazała drżącym palcem miejsce na swoim lewym przedramieniu. 
- Okej. A co chcesz mieć tam wytatuowane?  Jakiś obrazek, napis...
- Napis.
- Okej, a jaki ? 
- Może... - popatrzyła bezradnie na łysego.
Ten wzruszył ramionami.
- Expecto patronum. -wyszeptała.
- Ooo, kolejna fanka Harr'ego Portiera. Proszę usiądź na fotelu. Zaraz wybierzemy czcionkę i zabierzemy się do roboty. - zatarł ręce i  ruszył na zaplecze.
Ona tatuaż? Kto by pomyślał? Amelie w to nie uwierzy.
Jej towarzysz poprowadził ją do najbliższego fotela, cały czas nie puszczając jej ręki. 
- Nie bój się, będzie dobrze. - powiedział, a potem żartobliwie potarmosił jej włosy.

***


Dwie godziny później tatuaż był już gotowy. 
Jack podał jej lusterko.
- I jak się podoba ? - zapytał.
Emma przyjrzała się swojemu pierwszemu tatuażowi.Był przepiękny. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. 
-Jest świetny, dziękuje.
Odwróciła się do Max'a, który też miał usta rozciągnięte w  uśmiechu. 
- I co nie bolało, aż tak bardzo ?
- Troszeczkę.
Dwa razy musieli wstrzymywać robienie napisu, gdyż nie mogła wytrzymać, ale spięła się w sobie i dała radę. 
Łysy poszedł zapłacić za tatuaż, a ona wyszła już na zewnątrz zachwycają się malunkiem, który był przykryty bezbarwną folią. 
Gdy dołączył do niej, od razu ją zbeształ :
- Kobieto ! Jest październikowy wieczór, a Ty wychodzisz na dwór w krótkim rękawku?! Zakładaj bluzę, jeszcze by tego brakowało, żebyś się przeziębiła.
Popatrzyła na niego z niemałym zdziwieniem. Już dawno się o nią nikt nie troszczył, była zdana tylko na siebie.
- Dobrze tato. - odpowiedziała z uśmiechem i wciągnęła na siebie bluzę.
- Chodź, odprowadzę Cię do domu. - złapał ją za rękę, a ona podała mu swój adres.
Gdy szli w stronę jej bloku dużo rozmawiali. Głównie o teledysku i o wygłupach chłopaków. 
Gdy doszli na miejsce, odwróciła się do niego przodem, wspięła się na palce i cmoknęła w policzek.
- A to za co? - spytał zdumiony, ale i uszczęśliwiony Max.
- Za dzisiaj. Dziękuję, że pomogłeś mi w zrealizowaniu moich marzeń i... przepraszam za to, że Cię wtedy tak głupio okłamałam. Naprawdę nie chciałam.
- Nic się nie stało. A poza tym mieliśmy o tym zapomnieć. A teraz jeśli już  wiemy, że nie masz chłopaka... Bo nie masz prawda?
Przytaknęła.
- ... To może dasz mi swój numer?
- No pewnie.-wyciągnęła z  kieszeni telefon, gdyż nigdy nie mogła spamiętać ciągu cyfr, które tworzyły jej numer.
- O cholerka... - mruknęła. Telefon jej się rozładował.
- Co się stało? - spytał, jak zawsze troskliwie.
- Telefon mi się rozładował, a nie znam swojego numeru na pamięć... A może podam Ci swój mejl ?
Pokiwał głową na znak zgody.
Podyktowała mu go, ucałowała jeszcze raz w policzek i ruszyła schodami do swojego mieszkania.
"To był dopiero dzień."-pomyślała rzucając się na łóżko.
Natychmiast zasnęła.

* Perspektywa Emmy 

Michael Buble - It's A Beautiful Day

Sobota. 
Obudziły ją promienie słońca, które raziły ją w oczy. 
Wstała rześka i wypoczęta.
Szybko spojrzała na swoje przedramię. Był tam tatuaż, czyli to nie był sen. Naprawdę go zrobiła.
Przypomniała sobie, że musi oddać Max'owi pieniądze. Nie lubiła być nikomu dłużna. 
Miała dzień wolny od pracy, dlatego mogła sobie odpocząć po tym tygodniu czystej harówki. 
Poszła pod prysznic, zjadła śniadanie i odpaliła komputer.
Od jakiegoś czasu zaczęła czytać różne blogi i książki publikowane w internecie. Zastanawiała się czy nie zacząć sama pisać jakiejś historii. Na razie nie miała na to czasu. 
Weszła jeszcze na pocztę, bo czekała na mejl i zdjęcia od Amelie. W skrzynce odbiorczej czekały na nią dwie wiadomości. Przeczytała pierwszą. Przyjaciółka pisała, ze  u niej wszystko w porządku i,że z Michael'em, jej mężem, spodziewają się dziecka. Em czytając to pisnęła głośno i klasnęła w dłonie. Po roku prób, w końcu im się udało. Była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Szybko jej odpisała i kliknęła na ikonkę z drugim mejlem. Był on od Maks'a.

Nadawca: Max George
Temat: Deszczowy, lecz piękny poranek
Data: 11.10.2012, 10:01
Nadawca: Emma Houston

Cześć, 
chciałem się dowiedzieć jak się dzisiaj czujesz... i czy nie brakuje Ci czasem czyjegoś towarzystwa ? 

Max

Uśmiechnęła się szeroko do monitora i szybko odpisała:

Nadawca: Emma Houston
Temat: Deszczowy, lecz piękny poranek
Data: 11.10.2012, 10:15
Nadawca: Max George

Hej, 
dziękuje za wczorajszy dzień. Nadal nie mogę uwierzyć, że zrobiłam sobie tatuaż. Dziękuję po raz kolejny. Tak, brakuje mi towarzystwa...

Emma

PS Ile mam Ci oddać za tatuaż?

Nadawca: Max George
Temat: Prezent
Data: 11.10.2012, 10:19
Nadawca: Emma Houston

Tatuaż był prezentem. Nie musisz mi oddawać pieniędzy. 
Jeśli Ci brakuje czyjegoś towarzystwa to może się spotkamy? 

Max

Nadawca: Emma Houston
Temat: Dziękuje...
Data: 11.10.2012, 10: 23
Nadawca: Max George

... za prezent. :) 
Możemy się spotkać. Za godzinę w parku?

Emma

Nadawca: Max George
Temat: Londyńska pogoda
Data: 11.10.2012, 10:27
Nadawca: Emma Houston

Okej. Weź parasol, bo choć przestało padać może znowu lunąć. 
Do zobaczenia.

Max

Nadawca: Emma Houston
Temat: Spotkanie w parku
Data: 11.10.2012, 10:30
Nadawca: Max George

Dzięki za radę. 
Do zobaczenia.

Emma 

Wyłączyła komputer i stanęła przed szafą. Jak prawie każda kobieta, która miała się spotkać z mężczyzną, Emma nie wiedziała w co ma się ubrać. W końcu stanęło na tym, że włożyła na siebie dżinsy i białą bluzkę z długim rękawkiem, na której widniał napis " Beautiful Day", natomiast  nad nim namalowana była wesoła buźka. Miała tylko 15 minut, by dojść do parku, więc wzięła  jabłko z koszyka, który stał na stole w kuchni  oraz brązową torebkę i wyszła z domu.
Na tej samej ławce co wczoraj czekał na nią Max. W skórzanej kurtce i czarnych spodniach prezentował się świetnie. Gdy ją zauważył wstał pospiesznie, a na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. 
Gdy się przywitali George zaproponował, żeby poszli do wesołego miasteczka
Śmiejąc się i trzymając za ręce ruszyli w jego stronę.

***

Wieczorem, już leżąc w łóżku, blondynka wspominała ten zwariowany dzień.To, że jechali na rollercoaster'ze. Max'a, który wygrał dla niej wielkiego, różowego misia, który piastował uroczyste miejsce w nogach jej łóżka. 
Byli w wesołym miasteczku dobre 3 godziny. Były to najlepsze 3 godziny w jej życiu, jakie spędziła po śmierci rodziców. 
Z uśmiechem na ustach odpłynęła w objęcia Morfeusza. 
**********************************************************
Woo-hoo ! :D Już siódemka :D
Robię dłuższe rozdziały, tak jak chcieliście. Ale jeśli robię dłuższe rozdziały, to mam też nadzieję, że będziecie je chętniej komentować. 
Czy mam coś poprawić, macie jakieś uwagi - piszcie w komentarzach!
Jak widzicie podryw Maxiorka się zaczął. Muszą się dobrze poznać, bo mam pewne plany względem tej pary :)
Za tydzień następny ! :D

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Rozdział 6

*Perspektywa Emmy

Coldplay -Trouble

Emma mierzyła wściekłym wzrokiem mężczyzn wychodzących z samochodu. 
- Co wy sobie wyobrażacie?! Spóźniliście się 20 minut ! Nawet nie raczyliście mnie o tym wcześniej powiadomić! - wycelowała palcem w Sivę - Miałeś ich przypilnować byście się nie spóźnili!
- Yyyy... - mulat zrobił bezradną minę, a reszta zwiesiła głowy.
- Ugh! Myślałam, że praca z wami będzie lekka, miła i przyjemna. Niestety, chyba się co do tego pomyliłam. Teraz marsz za mną do charakteryzatorni - odwróciła się na pięcie i nie patrząc czy idą za nią, pomaszerowała w stronę białego budynku. 
Popatrzyła nerwowo na zegarek. Była 5:50. Miała nadzieję, że już wszystko pójdzie zgodnie z planem.

***

-Ile razy mamy powtarzać te ujęcie?! Macie przejść przez ulicę, przy tym śpiewając swoje partie. Przy okazji pamiętając, by iść przy tym jak źli chłopcy, którzy mają ochotę pobawić się zapałkami i podpalić czyiś dom! Proszę was -jej głos lekko złagodniał.- Zacznijmy jeszcze raz.
Cały czas chodziła wściekła jak osa. Na razie nic nie szło jak po maśle.

W końcu udało im się nakręcić tą scenę i przeszli do tej z bijatyką w domu i całowaniem przez Nathan'a dziewczyny. 
Podeszła do niego  i położyła mu dłoń na ramieniu, przemawiając do niego nienaturalnie spokojnym głosem.
- Wiesz co masz zrobić.. Podejdź do niej uwodzicielsko, pocałuj ją, wyciągnij ten przeklęty kluczyk i przy framudze drzwi odwróć się i mrugnij okiem. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej pojedziecie do domu i będziecie się mogli wyspać, okej ?
- Dobrze, Ty tu dowodzisz - mówiąc to posłał jej uwodzicielski uśmiech.
Przewróciła oczami.
- Młody, jestem od Ciebie starsza o 4 lata. Daj sobie spokój - popatrzyła na niego z politowaniem.
- Serio? Jesteś taka stara? -popatrzył na nią ze zdziwieniem.
Pokręciła głową, odwróciła się i wyszła zza kadru. 
Full cap wykonał swoją robotę znakomicie, zachowując przy tym swój czar i seksapil. 
Mogli przejść do sceny nad rzeką, przy której o dziwo obyło się bez kłótni i powtórek.
Nadszedł czas na ujęcia na przyjęciu. Chłopcy poradzili sobie na niej bezproblemowo. O wpół do 12 skończyli nagrywanie. 
Odwróciła się do chłopców z The Wanted i odetchnęła z wyraźną ulgą.
- Dziękuje, to wszystko. Możecie już się przebrać i jechać do domu -po chwili wahania dodała jeszcze: - I przepraszam, że zachowywałam się dzisiaj trochę jak zołza, ale musicie mnie zrozumieć. To pierwszy mój taki projekt - uśmiechnęła się lekko - Odezwę się do was w najbliższych dniach. 
Pożegnali się i każdy ruszył w swoją stronę.
Oni do domu, by się porządnie przespać.
Ona musiała posprzątać ten bajzel i jechać do pracy.

***

Gdy przekroczyła próg mieszkania wybiła godzina 18.00. Była zmęczona dzisiejszym dniem i najchętniej rzuciłaby się na łóżko i odpłynęła w krainę Morfeusza. Powiesiła płaszcz i weszła wgłąb mieszkania.
Podeszła do klatki Baks'a, by wsypać mu trochę jedzonka. 
Leżał  na środku klatki i wydawałoby się, że śpi. Z uśmiechem otworzyła ją i wzięła na ręce pupilka z nadzieją, że się obudzi i będzie mogła się z nim pobawić. 
Nie ruszał się.
Szturchnęła go palcem. 
Zero oznak życia.
Szturchnęła go ponownie.
Ani drgnął.
Z jej oczu poleciały łzy.
Jej chomik umarł. 
Jedyna żyjąca istota, która była jej bliska. Oprócz Amelie, która mieszkała parę tysięcy kilometrów od niej. 
Jedyny przyjaciel, którego miała w Londynie. 
Padła na podłogę, szlochając coraz głośniej. 
Została sama. Zupełnie sama...
W końcu to do niej dotarło...

Perspektywa Max'a

Union J - Carry You

Był ciepły wieczór. 
Max spacerował po parku bijąc się z myślami.
Nie mógł wysiedzieć w domu. 
Cały czas myślał o Emmie, która zawróciła mu w głowie, gdy pierwszy raz ją zobaczył. Ciągle miał jej obraz przed oczami... i ten śmiesznie podskakujący kucyk, gdy się poruszała. 
Był wściekły, bo ich współpraca niedługo się skończy, a chciałby ją jeszcze widywać.
Kolejnym problemem był jej chłopak. Baks. 
To chyba jedna z największych przeszkód. Nigdy nie umiał zabrać komuś ukochanej osoby, źle by się potem z tym czuł. To było wbrew jego zasadom. 
Chodził tak bez celu już od godziny. 
Zadarł głowę do góry, by spojrzeć na niebo. Pojawiły się na nim pierwsze gwiazdy. Uwielbiał na nie patrzeć. 
Rozejrzał się po parku w poszukiwaniu ławki. Nogi go rozbolały od ciągłego chodzenia. 
Na jednej z nich siedziała jakaś drobna osóbka. Była ubrana na czarno. Kaptur za dużej bluzy zasłaniał jej twarz. 
Kierując się instynktem podszedł do ławki i usiadł koło nieznajomej postaci. 
-Ciężki dzień, co ?- rzucił jakby w przestrzeń.
-Jakbyś wiedział - zakapturzona postać podniosła głowę.
Max'owi uwiązł oddech w gardle. 
To była ona.
Silna Emma, po której policzkach spływały łzy...
- Co Ty tu robisz? - spytała, a na jej czole pojawił się mars. 
Wierzchem dłoni wytarła łzy z policzka.
- Mógłbym Cię spytać o to samo...Co się stało? - spytał z troską.
Jej dolna warga zaczęła niebezpiecznie drżeć. 
Nie chciał, żeby płakała.
Nie chciał, żeby była smutna.
Ale musiał dowiedzieć się co się stało.
- Baks nie żyje... - wyszeptała ze łzami w oczach. 
Boże, jej chłopak nie żyje ? Szybko przygarnął ją do siebie i przytulił.
Ona cicho łkała,  a on tuląc ją w ramionach lekko kołysał.
- Jak to się stało? - spytał po długiej ciszy przerywanej jedynie szlochem dziewczyny.
- No... nie wiem... chyba ze starości... leżał na środku i się nie ruszał... -wyszeptała.
"Ze starości ? Jej chłopak był jakimś staruszkiem, czy co? " - pomyślał.
- No to przyniosłam go tutaj, w kartonie po butach i zakopałam pod tamtym drzewem - wskazała ręką na niedaleko stojący dąb.
Już nic z tego nie rozumiał! Pochować dorosłego, starszego człowieka w parku, w pudełku po butach?! Coś tu było nie tak...
- Przykro mi z powodu śmierci Twojego chłopaka, ale...
- Chomika...
Popatrzył na nią zdziwiony. Chomika, jakiego chomika?! Przecież Baks to był jej chłopak... 
- Baks to Twój chomik? - spytał kompletnie zdezorientowany.
- Tak - odszepnęła, a na jej bladych policzkach pojawił się rumieniec wstydu. 
Na jego buzi wykwitł szeroki uśmiech. Jeśli Baks to jej pupil to znaczy, że nie ma chłopaka, czyli... okłamała go. Mina mu zrzedła. Zrobiła to świadomie, gdy spytał ją czy pójdą na kawę. Nie podobał się jej, nie polubiła go ? Jego smutek jeszcze bardziej się pogłębił. 
Odsunął się od niej i oparł ręce na kolanach.
Czuł, że blondynka patrzy na niego. Położyła mu dłoń na ramię.
- Ja... przepraszam. Zachowałam się dziecinnie. Nie chciałam tak mówić, ale coś mnie naszło i to zrobiłam. Głupio mi teraz. Nigdy nikogo nie okłamałam - wzięła jego twarz w dłonie i obróciła do siebie - Spójrz na mnie. Ja naprawdę tego nie chciałam - opuściła ręce. 
Z jej oczu dało się wyczytać smutek, wstyd i... skruchę. 
Chyba naprawdę było jej głupio z tego powodu. Uśmiechnął się nieśmiało.
- Może o tym zapomnimy i zaczniemy naszą znajomość od nowa? -zapytała z nadzieją.
Jak miał jej odmówić ?
- Oczywiście - wyciągnął do niej rękę - Max George, miło mi panią poznać - uśmiechnął się do niej szeroko.
- Emma Houston, mi także jest miło - odwzajemniła uśmiech.
Rozsiedli się wygodnie na ławce i patrzyli w niebo. Każdy był zanurzony w swoich myślach. 
Ciszę przerwał jej cichy szept.
- Zróbmy coś szalonego.
Popatrzył na nią z zapytaniem w oczach.
- Tylko nie wiem co... - wyznała niechętnie.
W jego głowie zaświeciła się lampka.
- Mam pomysł! - wykrzyknął.

***********************************************************
Jestę Sufitę miała do jednej już rzeczy rację. Em na nich krzyczała... Może coś jeszcze .. to wyjdzie potem.  
Jeśli ktoś chce być informowany o rozdziałach to proszę w komentarzu zostawić swój numer gg, tt lub e-mail'a. Dziękuję :)
Starałam się. Naprawdę. Jak widzicie jest coraz lepiej... i mam nadzieję, że długość rozdziału już odpowiada.
Za tydzień następny !
Dla przypomnienia teledysk do "I found you" :


KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 5

* Perspektywa Emmy

Christina Perri - Jar of Hearts

Obudził ją natarczywy dźwięk budzika. 
Wyciągając rękę spod kołdry, na oślep "wymacała" nienawistny przedmiot i wyłączyła go.
Powoli otworzyła oczy i popatrzyła na zegarek. Wskazywał godzinę 4.15. 
Powoli wygramoliła się z łóżka, sięgając po biały szlafrok w rude pasy, by przykryć półnagie ciało przed porannym chłodem. 
Półżywa poczłapała do łazienki, a potem do kuchni, by wypić pierwszą kawę tego dnia. Od kiedy zaczęła pracować nad nowym projektem piła jej coraz więcej. Choć nie za bardzo lubiła jej smak, piła ją, by pobudzić się trochę i nie paść ze zmęczenia. Nowa praca już nie podobała jej się tak  bardzo jak na początku. Żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik, zostawała po godzinach.
Był piątek. 
Dzień kręcenia teledysku.

* Perspektywa Max'a

Dźwięk budzika sprawił, że oczy Max'a momentalnie się otworzyły. Złapał   za przedmiot i spróbował go wyłączyć, lecz mały przycisk, który był do tego przeznaczony, nie działał. 
Po 2 minutach walczenia z czasomierzem, mężczyzna był tak zdenerwowany, że  rzucił nim w drzwi. Na jego nieszczęście, ktoś je otwierał, gdy on brał zamach. 
Żałosny jęk Jay'a rozległ się po pomieszczeniu. Loczek dostał prosto w żołądek.
-Tak witasz przyjaciół?-spytał oburzony, masując sobie obolały brzuch.
-Przepraszam. To paskustwo nie chciało się wyłączyć... Co chciałeś?
-Obudzić Cię. Wstawaj powoli z wyra, bo jest wpół do 5, a mamy być na miejscu za godzinę, więc zostało mało czasu.-wyszedł z pokoju, głośno trzaskając drzwiami.
-Złośliwość rzeczy martwych.-mruknął, patrząc na leżący nieopodal budzik. Zapewne się zepsuł. Będzie musiał kupić nowy.
Szybko się ubrał i zszedł na dół na śniadanie. Miał nadzieję, że Tom nie zjadł wszystkich "owocków"*
Chłopcy siedzieli przy kuchennym stole, ale każdy robił coś innego. Siva czytał gazetę, Nathan pożerał gigantyczną kanapkę, Tom siorbał mleko z miski, a Jay zawzięcie coś pisał na telefonie, co chwilę uśmiechając się przy tym głupkowato.
-A temu co jest ?- spytał, wskazując na McGuines'a. 
-Carmen z Julie wczoraj poleciały do Oslo na jakieś zawody...
-Nie na "jakieś zawody" tylko Mistrzostwa Europy w tańcu nowoczesnym.-poprawił go loczek.
-... Mistrzostwa Europy  w tańcu nowoczesnym, więc Jay usycha z tęsknoty... Ślęczy nad tym telefonem i ślęczy...-wyjaśnił Siva, odkładając "The Sun"*.
-A Ty jak smsujesz całymi dniami z Nareeshą to co innego ?- spytał Tom, przestając na chwilę jeść.
-Oj tam, oj tam...
-Co "oj tam, oj tam"?  A tak na marginesie, to kiedy się jej oświadczysz? Jesteście razem już 6 lat, a Ty się powoli starzejesz...
-Ja się starzeje? Człowieku, mam 24 lata ! Tyle samo co Ty!-wykrzyknął oburzony mulat.
- No to dlaczego nie chcesz się oświadczyć ? Przecież się kochacie...
-To nie jest takie proste... Teraz nasza kariera  nabrała większego tempa, nie wiem czy Nar będzie odpowiadało takie życie "na walizkach"...
-Jak się nie zapytasz to się nie dowiesz.-wtrącił Nath.
-Młody ma rację, zastanów się nad tym. Nareesha to dobra dziewczyna i kocha Cię całym sercem. Naprawdę warto nad tym dłużej podumać.- Tom poklepał przyjaciela po plecach. 
-Tak zrobię... Ale teraz proszę was o spięcie tyłków, bo jeśli nie będziemy o czasie to pani: "Houston, mamy problem", będzie krzyczeć.
-Temperamentna kocica...- mruknął full cap.
Słysząc to w Max'ie się zagotowało.
-Co powiedziałeś?-zagrzmiał.
-Ja ? Nic...
Łysy popatrzył na niego wymownie.
-No tylko, że... Och, na pewno sam słyszałeś!
-Radzę Ci tak o niej nie mówić!-wykrzyknął.
-Okej, spokojnie. Już nie będę.- chłopak przypatrzył mu się podejrzliwie i wykrzyknął:-Max się zakochał! Z-A-K-O-C-H-A-Ł!
-Pewnie cały Londyn już Cię słyszał, głupku!-skarcił go łysy.
-W kim? Jak ? Kiedy?- z ust Jay posypały się pytania.
-W naszej kochanej Pannie Houston.-odpowiedział za niego  full cap.- Myślę, ze to była miłość od pierwszego wejrzenia...- pokiwał głową z miną znawcy.
-Och, zamknij się.- ponownie został skarcony.
-Wiedziałem!- wykrzyknął wyrzucając pięść w górę.
Nikt już nic nie mówił, zaczęli się zbierać, by zdążył na kręcenie tego całego teledysku. 
Max czuł, że nie będzie to przyjemne zdarzenie. 
Ale czy na pewno miał rację?

**********************************************************
*owocki- płatki kukurydziane w polewie owocowej.
*The Sun- gazeta, pamiętam te nazwę... Mam nadzieję, że jest to angielska gazeta.
Hyhyhy. Krótki, ale wiele wnoszący. Pewne zdarzenie z tego rozdziału, odbiję się potem w przyszłych.:D 
Następny za tydzień ! (poniedziałek)


KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

"-Nathan'ku, zostawisz Emm'usie w spokoju, tak ?"