Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział pierwszy

* Perspektywa Tom'a

One Direction - Little Things ( cover by The Vamps )

Leżał na łóżku wpatrując się namiętnie w jakiś jeden punkt na suficie, a promienie czerwcowego słońca świeciły mu w oczy. 
Westchnął, gdy przypomniał  sobie wczorajszą noc. Po koncercie poszli do Carmen i Julie i urządzili sobie suto zakrapianą alkoholem imprezę. Niestety Emma nie piła, cały czas trzymała przy swoim. Ach, to prawie rok, a ona cały czas  się nie ugina. To jest sina wola ! 
Nie mógł też wygnać z myśli rudowłosej dziewczyny, którą uwiódł na ślubie Sivy i Nareeshy. Spił ją i siebie. Nic nie pamiętał. Obudził się nazajutrz sam. Potraktował to jako jednorazowy wyskok. 
Młoda para wróciła już z podróży poślubnej, kupili sobie dom jakąś przecznicę stąd. Mieli do nich pięć minut drogi. 
'Boże, wszyscy się zakochują! Co jest ? To jakaś bakteria w wodzie, czy co, że tak nagle kumple dookoła znajdują sobie miłość ? Dobrze, że ja i Nath jakoś podtrzymujemy legendę o groźnych bad boy'ach z The Wanted."
Ponownie westchnął i wstał z łóżka. Ubrał się w czarne jeansy i podkoszulek z napisem " NOT ARREST ME, I'M A ROCK STAR" i zszedł na dół.
Gdy dochodził do kuchni usłyszał przytłumione głosy:
-...Matko, ja nie wiem jak ona sobie teraz poradzi. Przecież wykłada na Uniwersytecie, ma te ciągłe wyjazdy... 
- Poradzi sobie, pomożemy jej. A poza tym ciąża to nie choroba, da radę. Jest silną kobietą. 
- Och, Siva... Może ja do niej teraz pojadę ? Pewnie jest podłamana. 
- Oczywiście, jedź. Kluczyki masz w torebce, a dokumenty są w samochodzie. Zostanę u chłopaków, zadzwoń jak będziesz wracać. I pozdrów ode mnie Jane. Niech się trzyma...
Tom zamarł... Przyjaciółka Nar, która miała na imię Jane jest w ciąży... 
O choinka, przecież to on z nią spał! A sama mu mówiła, że narzeczony ją rzucił. Cholera, w co on się w pakował ?! Zrobił jej dzieciaka!
Z myśli wyrwał go dźwięk zamykanych drzwi. Wszedł do pomieszczenia, w którym siedział mulat. 
- O Tom, co tak wcześnie? Jest po 9, a Ty wyszedłeś z łóżka? Trzeba to zapisać w księdze Guiness'a. - naśmiewał się z kolegi. 
- Jane jest w ciąży ? - palnął, zanim zastanowił się co mówi.
- Tak ? A co...? Podsłuchiwałeś ? - zapytał podejrzliwie. 
- Nie! No co Ty ? Po prostu przechodziłem i usłyszałem strzępek waszej rozmowy, więc...?
- Tak jest. Tylko proszę, nie mów tego nikomu. Nie chciała się przyznać kto jest ojcem dziecka, tylko powiedziała Nar, że jest w ciąży. Martwi się o nią...
- Przecież to zrozumiałe, są przyjaciółkami. Gdzie pojechała  Twoja małżonka ?
- Ach, małżonka... Jak to pięknie brzmi... A wracając do tematu to pojechała do Cambridge, tam wykłada Jane, a co ?
- A nic... Wody ? - zapytał otwierając lodówkę.
- Tak, poproszę.
Czyli jednak... Czemu nie powiedziała, że to ON  jest ojcem dziecka ? 
Dlaczego go nie powiadomiła ?
Ułożył sobie plan: jutro pojedzie do Cambridge, by z nią porozmawiać. 
"Jezu, w co ja się wpakowałem?!" - pomyślał.

* Perspektywa Jane

- Trzy protony i siedem neutronów izotopu... - Jane odwróciła się tyłem do swoich studentów  i zaczęła pisać po tablicy. 
Do tego stopnia pochłonęło ją rysowanie schematów, że nie zwróciła uwagi na zamieszanie za plecami. 
Zaskrzypiały krzesła, rozległy się szepty. 
- Jądro atomu... - szelest kartek. Coraz to głośniejsze szepty. 
Zdumiona odwróciła się, chcąc poznać powód hałasów. 
I zobaczyła Toma Parkera. Opierał się nonszalancko o framugę drzwi. 
Cała krew odpłynęła jej z twarzy i po raz pierwszy pomyślała, że zemdleje. 
Jakim cudem ją znalazł ?
Co tu robi ?
Ach tak... Przecież Nareesha...
Przez moment pomyślała, że może jej nie poznał. Miała na sobie granitową, ołówkową spódnice i takiego samego koloru żakiet. Była też w okularach, a nigdy jej w nich nie widział. Ale nie nabrała go nawet na chwilę.
W sali zapadła cisza. Studenci go rozpoznali, lecz on nie zwracał na nich uwagi. Patrzył wprost na nią. Zmrużył oczy i obrzucił ją lodowatym spojrzeniem. 
Nerwowo przełknęła ślinę. Do końca zajęć zostało jeszcze pięć minut. Musi się go pozbyć, żeby dokończyć wykład. 
- Panie Parker, czy mógłby pan na mnie poczekać w moim gabinecie? Na samym końcu korytarza? 
- Nigdzie się nie ruszam. -po raz pierwszy popatrzył na siedzących na ławach ludzi - Koniec zajęć. Do widzenia. 
Zerwali się na równe nogi, zgarnęli notatki.
- I tak już skończyłam. Do zobaczenia jutro.- powiedziała na pozór spokojnym głosem. W środku niej się wszystko gotowało. 
Wyszli w ciągu kilku sekund, obrzucając ich przy tym ciekawskim spojrzeniem. Brunet odwrócił się i zamknął drzwi na klucz. 
- Otwórz. - poprosiła natychmiast, przerażona,że znajduję się z nim sam-na-sam w jednym, nie za dużym pomieszczeniu. - Porozmawiamy w gabinecie. 
-Najchętniej rozerwałbym Cię na strzępy. 
Gwałtownie nabrała tchu, gdy ogarnęła ją panika. 
- Nie masz mi nic do powiedzenia? Co się stało, pani doktor? Wcześniej się pani buzia nie zamykała.
Podszedł powoli, cofnęła się o krok. 
- Jak się teraz czujesz? - zapytał - A może Twój genialny mózg jest taki wielki, że zajął miejsce serca?  Myślałaś, że może mnie to nie obchodzi, czy może się nie dowiem ?
- Dowiesz? - szepnęła. Dotknęła plecami zimnej ściany. 
- Obchodzi mnie, pani Foley. Nawet bardzo. 
Zrobiło jej się gorąco. 
- Nie wiem o czym mówisz. 
- Kłamiesz.
Podchodził coraz bliżej. 
- Wolałabym, żebyś sobie stąd poszedł.
- Wyobrażam sobie. - podszedł tak blisko, ze dotykał jej ramienia. - Mówię o moim dziecku, pani doktor. O tym, że zaszłaś ze mną w ciążę. 
Najchętniej zapadłaby się pod ziemię. 
Nic nie mówił - czekał. 
Stwierdziła, że nie ma sensu zaprzeczać, że i tak prędzej czy później by się o tym dowiedział. 
- To nie ma nic wspólnego z Tobą. Proszę, zapomnij o tym. 
Jęknęła, gdy złapał ją za ramiona i gwałtownie potrząsnął. 
- Zapomnieć ?! Jak mam zapomnieć ?!
- Nie przypuszczałam, że cię to może obchodzić ! Przecież taka gwiazda jak Ty niczym się nie przejmuję! 
- Owszem. - powiedział przez zaciśnięte usta. 
- Proszę... Ja... Nie spodziewałam się, że zajdę w ciążę. Wtedy. I to z Tobą. Nigdy wcześniej nie zrobiłam czegoś takiego... No cóż, stało się. Nie możemy tego zmienić.  Chciałam urodzić to dziecko nie mieszając Cię w to. Nie miałeś się o niczym dowiedzieć. 
- Mogłabyś załatwić aborcję. 
- Nie ! Pokochałam to dziecko ! Nie !
Myślała, że nadal będzie ją namawiał, ale milczał. Odwróciła się i odsunęła się od niego, by mieć więcej przestrzeni. Musiała chronić siebie i Fasolkę. 
- Oto, co nas czeka pani profesor. Za kilka dni pojedziemy do urzędu stanu cywilnego i weźmiemy ślub. Mam tam znajomych. Zrobimy tak, że prasa się o nas nie dowie. 
Wstrzymała oddech, porażona jego jadowitym tonem. 
- Nie licz na romantyczny miesiąc miodowy. Po ceremonii rozstajemy się, a kiedy dziecko przyjdzie na świat, weźmiemy rozwód. 
- Nie wyjdę za Ciebie! Nie rozumiesz ?! Nie obchodzą mnie Twoje pieniądze ! Niczego od Ciebie nie chcę!
- Nie obchodzi mnie, czego chcesz.
- Dlaczego to robisz?
- Bo nie chcę, żeby moje dziecko było bękartem.
- Nie będzie bękartem. W dzisiejszych czasach matki...
- Zamknij się ! Mam wiele praw. Włącznie z prawem opieki, o które będę walczył, jeśli akurat przyjdzie mi na to ochota !
- Prawem opieki ?! Nie możesz ! To moje dziecko !
- Nie tylko.
- Nie wyjdę za Ciebie.
- Wyjdziesz, wyjdziesz. A wiesz dlaczego ? Bo prędzej Cię zniszczę niż dopuszczę do tego, by moje dziecko dorastało jako bękart!
- Czasy się zmieniły...
- Posłuchaj uważnie : sprzeciwisz mi się, a zażądam wyłącznego prawa opieki.  Będziemy się procesowali, aż pójdziesz z torbami.
- To niesprawiedliwe. Nie chcesz tego dziecka.
- Rzeczywiście, dzieciak to ostatnia rzecz, jakiej mi teraz potrzeba. Tak jak mówiłem, nie chce, żeby moje dziecko było bękartem. 
- Nie mogę. Nie chce. 
Puścił jej uwagę mimo uszu. 
- Mój prawnik jutro się z Tobą skontaktuje, musisz podpisać intercyzę. Ja nie ruszę Twoich pieniędzy, a Ty moich. Poczuwam się do finansowej odpowiedzialności tylko za dzieciaka. 
- Nie chce Twoich pieniędzy! Sama dam sobie świetnie radę !
- Za tydzień będziemy małżeństwem. Później będziemy się porozumiewali przez mojego prawnika. 
Boże, co ona narobiła?! Przecież nie powierzy dziecka temu barbarzyńcy, nawet na krótko!
Od tej pory będzie się kierować tylko dobrem dziecka. 
Porwała książki z katedry i ruszyła do drzwi.
- Zastanowię się nad tym. 
- Masz czas do piątej w piątek po południu.

**********************************************************
Jejku, ależ oni batalie stoczyli w tej sali. Jak wam się podoba lub nie podoba zachowanie Toma ? Dobrze postąpił ?
Następny rozdział dodam w niedziele po południu, gdyż w poniedziałek jadę na Litwę. Nie będzie mnie do soboty :)
<link do strony na facebook'u>
<link do opowiadania o braciach Pawlickich>

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


9 komentarzy:

  1. Och, już nie lubię Tom'a. Boże święty, tak nie można. Rzeczywiście zachowuje się jak naburmuszona gwiazdeczka. Poza tym, to dziecko i tak jest nieślubne, bo przecież nie byli małżeństwem, kiedy to robili - taka moja logika - więc nie rozumiem o co mu chodzi. Ogarnąłby się.
    To weny i baw się dobrze. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. TOM !
    Boże widzisz i nie grzmisz.
    Ślub ? Po cholerę, nie chcesz dzieciaka to zapomnij o tym, a nie kurde jakieś fanaberie masz do Jane
    Pierdoła, a nie facet
    Taka jest moja opinia po przeczytaniu rozdziału, wiadomo, że nie każda historia ma się kończyć happy endem, ale kurdee . . .
    Parker !
    Się wkurzyłam ;)
    Do niedzieli ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jenej strony to dobrze,że Tom się zaangażował, ale mógł to lepiej rozegrać.Przeciez Jane też ma uczucia. Ciekawe jak to się rozwinie ,czekam na nastepny:*

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG!! Rozdział zajebisty!!!
    Masakra Tom i jego zachowanie???!!!O_O
    Po prostu mnie zagięło z jednej strony to słodkie, że się przejął i wg ale z drugiej strony o manierach to on chyba zapomniał!!
    Kurczę już widzę jak Tom będzie kochał tego bobasa;pp
    Życzę Ci miłego wyjazdu;pp
    Czekam na next z niecierpliwością!!
    Życzę dużo weny;pp

    OdpowiedzUsuń
  6. Wkurzył mnie Tom! Bo okej mógł się czuć urażony, zdenerwowany, że Jane go nie poinformowała, ale nie musiał zachowywać się jak jakiś mafioza! :O Jakieś zmuszanie, propozycja aborcji! O nie! Tego to ja się po nim nie spodziewałam! :O
    Liczę po cichu, że jak już dziecko się urodzi, to zmieni stosunek do maleństwa jak i jego matki.
    Czekam na nowy ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No wiesz co.. Tom jak możesz nie chcieć opiekować się słodkim bobaskiem!
    Porypało? No pytam, porypało?!
    Po kim on to ma? Aborcja! Jasne co jeszcze -.-

    No świetnie! Ależ ty potrafisz pisać, kobieto!
    Oczarowanam *o*
    Dawaj szybko next! ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. O ja pier... dziele ;o
    Tom nie tak nerwowo, bo ci żyłka pęknie ;o
    Tego to ja się nie spodziewałam "ZA TYDZIEŃ ŚLUB I ŻADNEGO ALE" wtf?
    Tom are u ok?
    Mu po tym melanżu na weselu się w głowie poprzestawiało coś >_<
    Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Co za idiota... Wiej kobieto!
    Już sobie wyobrażam go z dzieckiem i.... oooo<3

    OdpowiedzUsuń