Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 25 marca 2013

Rozdział XII

* Perspektywa Julie

The Wanted - High and Low

Minął tydzień od tej feralnej imprezy, na której dowiedziała się o  uczuciach Andrew. Nie powiedziała o tym zdarzeniu Carmen, bo sama nie wiedziała co o nim myśleć.
Niedziela, park, gra w piłkę. 
Nie przyszedł.
Może to i dobrze, bo co miała mu powiedzieć ? Sama nie wiedziała co do niego czuje. Miała mętlik w głowie. 
Żonglowała powoli piłkę, gdy ktoś nagle złapał ją za ramiona i odwrócił w swoją stronę. Był to, jak zawsze uśmiechnięty Tom. Cmoknął ją w policzek. 
Usłyszała  chrząkniecie i odwróciła się do źródła tego dźwięku. 
Stał tam Max ze znacząco uniesionymi brwiami.
-No co?-spytała zdezorientowana.
-A buziak dla mistrza sportu, Max'a George'a to gdzie?- z udawaną powagą wskazał na swój policzek. 
Z uśmiechem rzuciła się na niego i pocałowała we wskazane miejsce. 
Przyszła  reszta chłopców z The Wanted... jednak nie. Jay został na ławce z jej przyjaciółką. Julie ze zdziwieniem stwierdziła, że się nie kłócą. Nowość. 
Zaczęli grać. Nie szło jej za dobrze. Jej myśli cały czas krążyły wokół sobotniej imprezy. 
Biegnąc potknęła się. To chyba zaalarmowało Tom'a, bo podbiegł do dziewczyny i spytał co się stało. 
Nie odpowiedziała mu. 
Chłopak przekazał reszcie graczy, żeby grali bez nich, a oni pójdą się przejść. 
Gdy odeszli już na taką odległość, że nikt z grających ich nie słyszał, spytała.
- Co sądzisz o ... - była skrępowana, nie wiedziała jak o to zapytać.
-O czym? O miłości?- spytał kpiąco.- Miłość... Miłości nie ma, jest tylko złudzeniem. Niszczy wszystko co napotka na swojej drodze. Zostawia  złamane serca i potoki łez. Na co komu miłość, jeśli przez nią można tyle wycierpieć?
-A Ty... nie byłeś nigdy zakochany?- zapytała cichutko.
Przez dobrą chwilę panowała cisza. Czekała.
-Tak.-odrzekł po  prostu. Zauważyła w jego oczach błysk, gdy to wypowiedział.
Znowu towarzyszyła im cisza. Nagle brązowowłosy przystanął, odwrócił się w jej stronę łapiąc za ramiona. 
-Ale wiem, że Andrew naprawdę jest w Tobie zakochany. Zobaczyłem to w jego oczach pierwszego dnia, w którym się spotkaliśmy. Zdziwiłem się, gdy usłyszałem, że nie jesteście parą.- spuścił wzrok na swoje buty- Wiesz, może jednak się mylę. Może jest miłość, tylko doświadczają ją osoby, które są warte miłości. A Ty jesteś warta miłości. Powinnaś sobie wyjaśnić wszystko z Andy'm.  Bo coś czuje, że nie jesteś obojętna na jego uczucia. 
A potem przytulił ją. Tak po prostu. 
Wtedy zrozumiała dwie rzeczy. 
Pierwsza: w przeszłości ktoś musiał złamać Tom'owi serce, dlatego jest taki pesymistyczny w tej sprawie.
Druga: zakochała się w swoim najlepszym przyjacielu.

***********************************************************
Łoooo.. aż mi wstyd, że taki krótki. Zwale to na karb choroby <grypy>, której nie mogę się pozbyć:D 
 Jak już wspominałam, będą 4 części opowiadania. Tą o Jay'u, Carmen, Andrew i Jul nazwałam " All time low". 
Już mi się piszę te drugie, lecz muszę skończyć to, żeby miało jako taki sens. :D
Możecie mnie znaleźć też na twitterze : @AlaShadowhunter

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ



wtorek, 19 marca 2013

Rozdział XI

Przeczytaj notkę pod rozdziałem.

* Perspektywa Carmen

Muzyka (instrumentalna/pianino)

Carmen siedziała na ławce w parku wspominając ostatnie dni. 
W niedziele, po wielu nieudanych próbach, dodzwoniła się do przyjaciółki. Gdy wróciła do domu Juls nie chciała z nią rozmawiać. Zamknęła się w pokoju pod pretekstem odespania imprezy. Od poniedziałku zaostrzono im treningi i w ciągu dnia miała je trzy: o 9.30 o 13.00 i o 16.30. Wszystkie po półtora godziny, dlatego nie miała czasu, aby pomyśleć o wydarzeniach z niedzieli. Julie unikała jej, nie chciała z nią rozmawiać. Dziewczynę bardzo zdziwiło zachowanie koleżanki, nigdy tak nie postępowała. Coś musiało się stać, lecz nie wiedziała co. Andrew też się do niej nie odzywał. Co chwila miał wyłączony telefon. A jak w środę w końcu raczył odebrać to powiedział, że nie ma czasu na duperele i , że on musi zarabiać na prawdziwe życie, a nie tak jak ona wygibywać się do muzyki. Uraziło to ją, lecz szybko mu to wybaczyła tłumacząc go, że pewnie miał ciężki dzień w pracy. 
Była niedziela. Jak to miały z Jul w zwyczaju poszły do parku. Ona-poczytać książkę, a koleżanka-  pograć w piłkę. Nie było z nimi Andrew. Nie przyszedł. To też zdziwiło Carmen, bo przecież on nigdy nie opuszczał    meczów. Coś musiało się stać po między nim, a Julie, bo od tamtej niedzieli zachowują się dziwne... To podejrzane.
Jej rozmyślania przerwał huk spadającego ciała na ławkę, odwróciła się w stronę tego dźwięku.
-Witam panią.-uśmiechnął się do niej Nathan.
-A Ty co tu robisz?- zrobiła zdziwioną minę.
-Przyszliśmy pograć.-pomachał jej piłką przed oczami.
Dziewczyna rozejrzała się w poszukiwaniu reszty kolegów Nath'a. Max i Tom byli już na boisku, a Jay i Siva szli w ich stronę.
Gdy zobaczyła loczka, jej serce przyspieszyło. Tak rwało się w piersi, że musiała przycisnąć dłoń do klatki piersiowej. 
"-Boże, kobieto... Co się z Tobą dzieje.."-pytała w myślach samą siebie.
-...i dlatego bawię się w transwestytyzm i sypiam z naszą gospodynią.
Carmen nawet nie drgnęła na te słowa. Full cap ją szturchnął. W końcu na niego spojrzała.
-Słuchasz mnie w ogóle? 
-Oczywiście...-popatrzył na nią znacząco- no dobra, nie słuchałam. Co mówiłeś?
-Że...
-Cześć wszystkim!-wykrzyknął Siva odrywając na chwilę głowę od telefon na którym w dalszym ciągu coś klikał.
-Boże, ludzie! Z kim ja pracuje... Nawet nie dadzą się wypowiedzieć człowiekowi!-zdenerwował się Nathan.
Jay zrulował dłoń w "trąbkę" i krzyknął:
-Uwaga! Uwaga! Baby Nath będzie przemawiał! Proszę o ciszę!-popatrzył na niego.-Wystarczy ?
-Nie musiałeś z tym Baby Nath'em wylatywać, ale dobra. Po takim patafianie jak Ty wszystkiego można się spodziewać. Nie dość, że masz jaszczurkę...
-Odczep się od niej! Przecież nic Ci nie zrobiła...-zrobił urażoną minę.
-Jeszcze.. A poza tym to, ze nazwiesz elektrycznego węża gumową kaczką, nie oznacza, że zrobisz z niego maskotkę, prawda*
-Miasto Kości...-mruknęła dziewczyna.
Nathan popatrzył na nią ze zdziwieniem, lecz po chwili na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Jejku! Kobieto, czytałaś to ? Ożenisz się ze mną?- zrobił maślane oczka.
A wszystko wokoło się roześmiali. Carmen popatrzyła na Jay'a, on się nie śmiał tylko patrzył na nią nieśmiało. Odwróciła od niego wzrok.
-Odbiegliśmy od tematu. Co miałeś zamiar mi powiedzieć?- ponownie zwróciła się do full cap'a. 
-To, że jedziemy za tydzień w trasę koncertową do Niemiec. Tyko 2 i pół tygodnia. Będziemy tęsknić!-otarł "łzę" spod oka i wyciągnął w jej stronę ramiona. Przytuliła go i pomyślała, że będzie bardzo tęsknić za tymi idiotami, chociaż zna ich tylko 2 tygodnie. A najbardziej za pewnym niebieskookim chłopakiem...

***********************************************************
* ten cytat "to, ze nazwiesz elektrycznego węża gumową kaczką, nie oznacza, że zrobisz z niego maskotkę, prawda" wzięłam z książki Cassandry Clare "Miasto Kości, która jest pierwszą częścią serii "Dary Anioła". Polecam wszystkim :)

Tam-da-da-dam! Jest 11 rozdział. Pisząc go prawie spaliłam obiad :( 
Na dzień dzisiejszy przewiduję, ze te opowiadanie będzie miało na pewno wiecej niż 15 rozdziałów, lecz mniej niż 20, co nic nikomu nie mówi. 

I teraz mały "suprajs", gdy skończę te opowiadanie o Jay'u i Carmen oraz o Andrew i Julie, będzie następne tym razem o Max'ie lecz w tym 2 opowiadaniu będą wszyscy bohaterowie z tego opowiadania plus inni! :D Łuhu, jak ja dzisiaj myślę. Przez ten śnieg, tak jakoś... 
Jutro wiosna a tu śnieg za oknem, makabra. 


KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ


poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział X

* Perspektywa Jay'a

Rihanna - Stay ft. Mikky Ekko

Zobaczył tam Carmen leżącą na jego łóżku, twarzą do poduszki. 
Podszedł do niej i  z góry patrzył na śpiącą brunetkę. Trwał tak dobre 5 minut. 
Otrząsną się i poszedł do łazienki, by przygotować się do snu. Wracając, zgasił światło i położył się obok dziewczyny. 
Teraz leżała na wznak,  jej głowa była obrócona w jego stronę.
Księżycowy blask, który świecił przez niezasłonięte okno pieścił twarz brązowookiej, nadawając jej wyraz wyniosły , wręcz posągowy. Jay nie mógł się napatrzeć na ten widok, jednak po chwili wpadł w objęcia Morfeusza...

***

Chłopak przebudził się przed świtem z rosnącym bólem głowy. 
"Czyżby przyszedł kac morderca?"- pomyślał łapiąc się za głowę,
Na wczorajszej imprezie wypił nie wiele,. Tylko 3 butelki piwa, dlatego zdziwił się, że dopadł go kac.
Otworzył oczy. Ukazała mu się twarz Carmen, która miała lekko rozchylone usta i oddychała spokojnie przez sen. 
Uśmiech znowu zagościł na jego twarzy. Widok dziewczyny sprawiał, że jego serce gwałtownie przyspieszało. Dotychczas nie doświadczał czegoś takiego.
Ostrożnie podniósł rękę do góry i opuszkiem palca dotknął policzka Carmen, uważając przy tym, żeby jej nie obudzić.  Przeniósł palec na brodę, aż w końcu oparł się pokusie i delikatnie obrysował  wargi.
Jej pełne, różowe usta wydały westchnienie. Szybko cofnął rękę. 
Długo patrzył na dziewczyne, lecz szybko zapadł  w sen. 

* Perspektywa Carmen 

Przebudziła się, lecz nie otwierała oczu. Chciała przywołać wspomnienie marzeń jakie jej się objawiły we śnie. 
Śniło jej się, że leży na wielkiej, zielonej polanie. Słońce łaskoczę jej twarz swoimi promieniami, a zapach kwiatów był wyczuwalny  wszędzie. Jakaś postać położyła się obok niej. Odwróciła ręką jej twarz w swoją stronę. Poczuła palec błękitnookiego, który wędrował po jej policzku, brodzie, aż w końcu doszedł do ust. Cichutko westchnęła, postać cofnęła rękę. Wszystko się rozmazało, nie mogła sobie przypomnieć co było dalej...
Leżałaby tak dłużej, lecz ciążyło jej coś na brzuchu. 
Podniosła ociężałe powieki  i spojrzała w tamto  miejsce. Leżała tam czyjaś ręka,  przestraszyła się. Wędrowała wzrokiem po ręce, aż w końcu odważyła się  i podniosła głowę, by zobaczyć kto jest właścielem tejże dłoni. 
Wytrzeszczyła oczy wpatrując się w uśmiechniętą twarz Jay'a. Chłopak nie spał. Przypatrywał się jej oczami, w których igrały iskierki radości.
Chyba zobaczył zakłopotanie malujące się na twarzy Carmen, bo powiedział:
-Spokojnie, nic się nie stało...
-Ale czy my... no wiesz...-  jąkała się. Nie pamiętała nic z wczorajszej imprezy. Była za bardzo pijana...
-Nie.. choć szkoda...
-Uff...
-Aż tak bardzo nie podoba Ci się perspektywa spania ze mną, że wzdychasz z zadowolenia, że do niczego nie doszło?
-Nie...
-Czyli jednak ci się podobam...-wyszeptał, lecz dziewczyna wszystko słyszała.
-Chciałbyś...
- Tak, chciałbym...- twarz Jay'a niebezpiecznie zmniejszała swoją odległość od twarzy Carmen.
Odwróciła głowę. 
Odkryła kołdrę i ruszyła w poszukiwaniu swoich butów. Znalazła je po drugiej stronie łóżka. 
Chłopak wstał, a dziewczyna zerkając na jego piżamę zaczęła się śmiać jak opętana.
-No co ?- spytał zdezorientowany.
-Twoja piżama...-krztusiła się ze śmiechu.- masz piżamę w samochodziki?
Zmieszany wbił wzrok w podłogę, lecz po chwili podniósł ją i powiedział:
-Ja przynajmniej nie mam piżam w motylki...-odgryzł się.
Carmen wytrzeszczyła na niego oczy.
-Podglądałeś mnie?- szybko podbiegła do okna i zobaczyła  przez nie  okno do swojego pokoju.
-Ja.. to znaczy... Tak mi się kiedyś zobaczyło.. Wcale cię nie podglądam.
Nie uwierzyła mu. Zakodowała sobie w głowie, by na przyszłość zasłaniać okno roletą.
Zmierzała w stronę drzwi, lecz nagle zachciało jej się do ubikacji.
-Gdzie jest łazienka?
Poinstruował ją i zszedł schodami na parter.
Popatrzyła w lustro i się przestraszyła. Wyglądała koszmarnie. Wczorajszy makijaż miała rozmazany. Plamy czarnego tuszu do rzęs rysowały się na pod jej oczami, puder zszedł z jej twarzy.  Rozejrzała się dookoła. Znalazła jakieś chusteczki i doprowadziła się do ładu.
Nie miała ze sobą kluczy od domu, dlatego wyciągnęła telefon z kieszeni spodni i zadzwoniła do Juls. Odezwał się irytujący dźwięk poczty głosowej. Wystukała numer do Andrew, tak samo. W domu też nikt nie odbierał. 
Nie miała jak wejść do domu. I co teraz miała zrobić? Zostało jej poproszenie chłopaków o to czy może chwile u nich zostać.
Zeszła na dół i skierowała się w stronę kuchni. Mijając salon zauważyła istny chaos i krzątających się tam chłopaków.
Gdy dotarła do celu swojej krótkiej podróży zobaczyła tam Sivę.
Mulat przyjrzał jej się z zainteresowaniem.
-Czeeeść.- śmiesznie przeciągnął samogłoskę.
Odpowiedziała mu na przywitanie  i spytała się czy może trochę u nich zostać, gdyz nie ma klucza od domu.
-No jasne, nie ma sprawy.. Ale robisz śniadanie!
Po tych słowach wybiegł z kuchni i krzyczał coś do chłopaków o darmowym śniadanku.
Carmen się skrzywiła. Nie umiała gotować tak jak Julie, była tak "zdolna", ze przypalała jajecznice.
Z rezygnacją wstawiła wodę na herbatę i zaczeła szukać płatków śniadaniowych po szafkach.
-Does he wash up? Never wash up/Czy on zmywa?Nigdy nie zmywa


Does he clean up? No, he never cleans up/Czy on sprząta? Nie, nigdy nie sprząta

Does he brush up? Never brushed up/
Czy on odświeża? Nigdy nie odświeża

He does nothing the boy does nothing/On nic nie robi, chłopak nic nie robi - 
śpiewała coraz głośniej. Na górnej półce zauważyła karton z płatkami, niestety nie mogła go dosięgnąć. Zaczęła skakać, śpiewając przy tym piosenkę Aleshy Dixon
Nagle poczuła czyjś gorący oddech na karku. Ktoś szepnął jej do ucha:
-Ja zawsze po sobie sprzątam..
Chociaż były to banalne słowa dreszcz przebiegł po jej ciało. Od razu rozpoznała, kto jest właścicielem głosu szeptającego jej do ucha.
Chłopak stanął obok i sięgnął po karton płatków śniadaniowych. Przez chwilę Carmen patrzyła na tors Jay'a. Gdy sięgał po jedzenie, koszulka przyjemnie opięła jego klatkę piersiową. Speszona odwróciła wzrok. 
Wiedziała, że się jej przygląda. Położył prawą rękę na blacie, a lewą po drugiej stronie dziewczyny, zatrzaskując ją przy tym w "klatce".
Patrzyli sobie w oczy. 
"Mogłabym utonąć w jego oczach, są takie przejrzyste jak spokojny ocean.."-myślała.
Pochylał głowę w jej stronę. Prawie stykali się ustami, gdy nagle usłyszeli nieprzyjemny dźwięk gwizdka od czajnika. Odskoczyli od siebie.
Zawstydzona szybko wyłączyła gaz i zaczeła robić herbatę. Jay bez słowa wyjął z lodówki mleko i sięgnął z szafki miseczki do płatków. Wziął jedną i usiadł do stołu nalewając sobie do niej biała ciecz. 
Carmen zrobiła to samo, jedli w milczeniu. 
Po chwili do pomieszczenia wbiegła reszta chłopców krzycząc i się przedrzeźniając. Z jej jednej strony usiadł Nathan, a z drugiej Max.-Ooo to Ty jesteś Śpiącą Królewną z pokoju naszego Jay'usia!- wykrzyknął łysolek.
Zaczerwieniła się i spuściła głowę. Właściciel miętowego pokoju odchrząknął znacząco.
-Oj odczepcie się od niej, to moja dziewczyna.- oznajmił "poważnym" głosem Nathan, posyłając w jej stronę buziaka. "Złapała" go i przyłożyła do policzka. Wszyscy wokoło się roześmiali.
Przez cały posiłek gawędzili sobie jak starzy przyjaciele. Potem poszli do salonu, by dokończyć sprzątanie po imprezie zaczęte wcześniej przez chłopców. 
Carmen co chwila patrzyła na ekran telefonu- żadnej wiadomości. 
Próbowała się dodzwonić do Jul. Niestety bez skutku....


**********************************************************
O Bożenko, ale się rozpisałam:) Wiem rozdział miał być we wtorek, ale sąsiadka wena przyszła wcześniej- dziękuje jej za to :) trochę nie podoba mi się zakończenie. mogłabym pisać dalej, lecz nie chciałam, zeby był za długi.. 

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ



czwartek, 7 marca 2013

Rozdział IX

* Perspektywa Andrew 

Colbie Caillat- We Both Know ft. Gawin DeGraw

-Bo Cię kocham...
Chłopak odwrócił się na pięcie i wybiegł z domu.

Biegł w stronę swojego miejsca zamieszkania.
Łzy smutku cisnęły mu się do oczu, lecz szybko je odgonił zaciskając mocno powieki. 
Co go podkusiło, żeby jej to powiedzieć? Przecież teraz jego relacje z Juls nie będą takie jak kiedyś. Nie będzie mógł się do niej bezkarnie zbliżyć, bez żadnych podejrzeń. Nie będzie mógł z nią porozmawiać, tak jak dawniej, bo... powiedział jej prawdę. Szczerą prawdę! No bo przecież on ją kochał! Bardziej, niż ktoś kiedykolwiek mógłby pokochać inną osobę. Nikt nie poświęcił by się dla niej, tak jak on... Ale teraz? Wszystko przepadło. Wyjawił jej prawdę, a potem uciekł z imprezy jak jakiś wariat...
Czy ona go kochała ? Nie, nie kochała. Wiedział o tym bardzo dobrze, jednak podjął to ryzyko i powiedział jej co naprawdę czuje... Czy tego nie pożałuje ? 
Pytania, ciągłe pytania. A odpowiedzi...? Żadnych. 

* Perspektywa Julie

Nie wiedziała ile już spacerowała po parku. Nie liczyłam godzin, minut... 

Cały czas zastanawiała się nad słowami Andrew. 
"Bo Cię kocham." 
Te słowa odbijały się echem w jej głowie. 
"Bo Cię kocham. Bo Cię kocham. Bo Cię..."
I co ma teraz zrobić ?! Kocha ją, ale ona jego... no właśnie. Nie wie czy go kocha. Przecież to jej brat.
Podniosła spojrzenie na księżyc, który lśnił srebrem na tle granatowego nieba. 
Wracała do domu z głową pełną pytań. Jedno pytanie najbardziej ją dręczyło. 
"Czy to jest przyjaźń, czy to jest ...miłość?" 
Tego drugiego nie mogłaby przyjąć do wiadomości. 

* Perspektywa Jay'a

Po udanej imprezie, zmęczony , ruszył w stronę schodów do swojego pokoju. Po drodze zobaczył Max'a leżącego nieruchomo na środku korytarza na drugim piętrze. Przestraszony Jay podbiegł do niego i nim potrząsną. 
-Ej, co Ci jest? Dobrze się czujesz?
Nie dawał znaku życia. Chłopak nim potrząsnął, a potem sprawdził puls. 
Bił miarowo.
Popatrzył na leżącego przyjaciela i dostrzegł, że jego prawy kącik ust podjechał do góry. 
Udając, że tego nie zauważył wzruszył ramionami i ruszył do swojego pokoju.
Ten wyraźnie to zauważył, bo szybko zerwał się na nogi i krzyknął:
- A jakbym naprawdę zemdlał, to też byś mnie tak zostawił ?!
Jay popatrzył na niego z politowaniem. 
-Ale nie zemdlałeś.
-A jeśli bym...
Przyjrzał mu się dokładniej.
-Dobra! Poddaje się!- podniósł ręce do góry.- Co tym razem ?
-Chyba... ktoś jest w Twoim pokoju... Weszłem tam...
-Mówi się wszedłem.-poprawił go.
-Oj, czepiasz się. Przejęzyczenie.-odparł z uśmiechem.- A więc...
-Nie zaczyna się zdania od "a więc".- ponownie go poprawił.
-Jak będziesz mi przerywał to nic Ci nie powiem!- Max zrobił minę obrażonego dziecka.
-Dobra..
-Kontynuując. Ktoś jest w Twoim pokoju. Wszedłem do niego i zobaczyłem kogoś pod Twoją kołdrą. Na początku pomyślałem, że to Ty, ale byłeś przecież na dole, więc...-wypowiedział to na jednym wdechu.
-Aha... A co Ty robiłeś w moim pokoju?- zapytał podejrzliwie.
-Właściwie to... Chciałem nakarmić rybki!- wypalił Max.
-Ale ja nie mam rybek...
-A no patrz! Zapomniałem...- chłopak zaczął  wycofywać  się w stronę swojego pokoju.- Ja już pójdę spać, taka impreza męczy człowieka..- wbiegł do pomieszczenia i z trzaskiem zamknął za sobą drzwi. 
Jay powtórnie pokiwał z politowaniem głową. 
"Z kim ja się zadaje.." - pomyślał i otworzył drzwi swojego pokoju. 
To co tam zobaczył zdziwiło go, lecz po chwili wywołało szeroki uśmiech na jego twarzy...

***********************************************************

Początek marca wybił mnie trochę z rytmu.. miałam wstawić rozdział we wtorek, ale niestety nie wyszło. 
Następny przewiduje na wtorek, jesli mi się uda przetrwać ten dzień :)
Miłego czytania. :)

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ















piątek, 1 marca 2013

Rozdział VIII

* Perspektywa Julie


-Bo Cię kocham...

Chłopak odwrócił się na pięcie i wybiegł z domu. Dziewczyna stała oniemiała, wbijając wzrok w zamknięte przez And'iego drzwi. 
"Czy on właśnie... Czy on.. On mnie kocha ? Ale jak ? Przecież..." Dziewczyna nie wiedziała co zrobić... Może za nim pobiec? Ale co by mu wtedy odpowiedziała?... Był jej jak brat... Kochała go.. jak brata ? 
Był jej bardzo bliski, lecz po jego wyznaniu nie wiedziała, czy potrafiłaby  mu spojrzeć w twarz tak jak kiedyś. Czy by się przy nim nie krępowała... Nie wiedziała co zrobić, to ją bardzo drażniło i irytowało...
Jej rozmyślania przerwał Tom.
-Przecież to jest Twój brat... prawda?-  brunet patrzył na nią zdezorientowany.
-Tak...to znaczy nie... To jest brat Carmen, ja po prostu... Carmen i And'iego traktuje jak rodzeństwo, którego nigdy nie miała... Nie wiedziałam, że Andrew się we mnie zakochał... nie zauważyłam.. Byłam głupia! Mogłam to wcześniej zauważyć!
Nagle dziewczynie zrobiło się smutno. Nie zauważyła niektórych sytuacji... była zaślepiona innymi rzeczami, które przeszkadzały jej w ujrzeniu miłości Andrew.
Samotna łza spłynęła po jej bladym policzku. Otarła ją wierzchem dłoni i postanowiła, że potrzebuje spokoju by to sobie wszystko na spokojnie przemyśleć...
-Wiesz.. ja chyba już pójdę.. Było fajnie, naprawdę... tylko muszę już iść..-Juls zaczeła się wycofywać w stronę drzwi.
-Rozumiem.-Tom podszedł do niej i położył  rękę na jej ramieniu.- Jak byś czegoś potrzebowała, to wiesz gdzie mnie szukać.-uśmiechnął się czarująco i wrócił do swoich gości.
Wyszła z domu w ciemność. Nie wiedziała co ze sobą począć. Wyciągnęła komórkę z kieszeni  granatowej sukienki, by sprawdzić, która jest godzina. 23.00. 
Skierowała się w stronę parku, by tam wśród drzew przemyśleć sobie niektóre rzeczy...

* Perspektywa Carmen

Dziewczyna odwróciła głowę w przeciwną stronę i zauważyła chłopaka, który biegł w stronę drzwi.Łudząco przypominał Carmen jej brata.

Wzruszyła ramionami i znowu  obracając się sięgnęła ręką po butelkę piwa.
Czuła na sobie wzrok Jay'a, lecz nic sobie z tego nie robiła. Pociągnęła długi łyk piwa. 
Skrzywiła się. I zaczęła snuć pijackie myśli.
- Zastanawiałeś się kiedyś dlaczego ludzie nie chcą okazywać swoich uczuć? Moim zdaniem, gdyby potrafili okazywać swoje uczucia byłoby im łatwiej, nie sądzisz ?
Przytaknął.
- Na przykład- ciągnęła - gdyby Andrew powiedział Juls, że ją kocha to może by coś dobrego z tego wynikło, a tak to tylko chłopak chodzi przygnębiony.. Nie wiem jak mam mu pomóc, przecież to mój brat.. muszę mu pomóc..
-Twój brat?- Jay popatrzył na nią zdezorientowany.
- Yyy... tak. 
- Z tego co mówisz wynika, że Juls nie jest siostrą Andrew... Tylko Ty nia jesteś!- loczek uśmiechał się od ucha do ucha.
-Brawo Sherlock'u !- Carmen zaczęła mu klaskać.
-Czyli jesteś wolna?- nie przestawał się uśmiechać.
Jego nagła zmiana nastroju trochę zdezorientowała dziewczynę.
-Nie, jestem szybka. Biegam szybciej od niektórych chłopaków z mojej grupy...-odparła sarkastycznie.
-Wiesz, że nie o to mi chodzi..
-A o co ?- popatrzyła na niego świdrującym wzrokiem.
-Nie masz nikogo? .. To znaczy.. nie masz chłopaka?- chłopak patrzył na nią z... nadzieją?
-Nie, nie mam.-odburknęła i dokończyła 5 butelkę.
Jay nadal się uśmiechał. Wiedziała to, lecz nie zwracała na niego uwagi.
Po chwili odwróciła się w jego stronę, lecz ten już szedł w stronę tańczących osób. W kierunku jakieś dziewczyny. Carmen obserwowała jak się witają i zaczynają tańczyć. Odwróciła wzrok. 
Kipiała ze złości... ale dlaczego to sama nie wiedziała... No bo przecież, nie mogła być zazdrosna o jakąś dziewczynę.. Zapytał ją czy jest z kimś, ale może sam miał kogoś... To było pytanie na które w tej chwili nie chciała znać odpowiedzi. 
Sięgnęła po 6 piwo tego wieczoru. 
7...
8...
Wstała od stołu.Chwiejnym krokiem skierowała się do drzwi, które jak miała nadzieje prowadzą do łazienki. 
Były zamknięte. 
Przytrzymując się poręczy weszła po schodach na pierwsze piętro budynku w poszukiwaniu toalety. 
Wzdłuż korytarza zauważyła ciąg drzwi. 
Skierowała się do pierwszych po prawej. 
Otworzyła je. 
Jej oczom ukazał się pokój ze ścianami koloru miętowego. Na środku stało wielkie białe łóżko. 
Podeszła do niego chwiejąc się przy tym i usiadła na nim. Ściągnęła buty i stwierdziła, że pięciominutowa drzemka dobrze jej zrobi. 
Zasnęła...

***********************************************************
Tak wiem, klapa. Mam nadzieję, że następny mi się jakoś uda. 

KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ