*Perspektywa Jay'a
Rankiem chłopcy odczuwali skutki
wczorajszej imprezy.
Jay siedział na tarasie i brał już
drugą tabletkę aspiryny. Popił ją wodą.
Głowa bolała go jak diabli, a on i
tak nie mógł zapomnieć o dziewczynie z parku. Gdy zamykał oczy, od
razu widział jej twarz. Jakby miał ją wytatuowaną na odwrotnej
stronie powiek. Nadal nie znał imienia Panny X...STOP! Przypomniał
sobie jak Julie mówiła, ze Carmen się nim zajmie- w takim razie
dziewczyna, która była ciągłym tematem jego myśli miała na imię
Carmen. Teraz pozostało mu poznanie jej nazwiska. Została ona
nazwana przez niego "Carmen o czekoladowych oczach".
Szkoda tylko, że ich znajomość tak
się rozpoczeła. Nie dość, że strasznie się wygłupił z
chłopakami przed Carmen, to on jeszcze dodał do tego te zgniecione
pączki! Jak on mógł ich nie zauważyć ?!
Jego rozmyślania przerwał Tom, który
wyglądał nie lepiej od Jay'a. Usiadł koło niego na schodkach
tarasu.
-Coś się stało stary?-Tom popatrzył
na niego zagadkowo.-To przez tą dziewczynę?
-Nieee...-zaprzeczył loczek. Coś go
powstrzymywało przed tym, żeby mu powiedzieć jak bardzo jest zły,
że poznał Carmen w taki, a nie inny sposób, że chciałby to jakoś
naprawić...
-Ale wiesz, ze jeśli jest coś nie
tak, to możesz mi powiedzieć. W końcu jesteśmy
przyjaciółmi.-chłopak poklepał loczka po plecach.
Jay już otwierał usta, żeby mu
opowiedzieć o Carmen, że w dziwny sposób dziewczyna wpadła mu do
głowy i za Chiny nie chce z niej wyjść. Niestety jego jeszcze nie
wypowiedziany monolog przerwał Nathan, który biegał po ogródku w
samych bokserkach w Myszkę Miki i wykrzykiwał:
-Butterflies, buterflies, we were meant
to fly!!!
Nath pobiegł w stronę drzewa i
próbował sie na nie wdrapać. Na szczęście chłopacy siedzący na
tarasie szybko się zreflektowali, podbiegli do chłopaka, żeby
odwieść go od tego głupiego pomysłu.
Weszli do domu. Zastali tam Max'a i Siv'e,
którzy leżeli na środku salonu splecieni w mocnym uściski i spali w
najlepsze.
Tom zrobił im parę zdjęć i wrzucił
na twitter'a.
Jay poszedł do swojego pokoju, który
w piątek miał opuścić, bo przeprowadzają sie do większego domu
bliżej centrum, tym samym bliżej studia. Loczek wziął zimny
prysznic, by chodź trochę pozbyć się kaca, który go cały czas
męczył.
Wybrał z szafy pierwsze lepsze jeansy,
podkoszulkę i czapkę.
Wychodząc z domu powiedział
chłopakom, że idzie do sklepu. Ale dlaczego by nie zajrzeć w
drodzę powrotnej do parku ?
*Perspektywa
Carmen
Obudziły
ją promienienie sierpniowego słońca, które tańczyły od paru
minut na jej twarzy.
Zadzwonił
budzik. Spojrzała na niego. Była 8.30.
"Trzeba
by było obudzić Jul, bo ta znowu oglądała do późna powtórki
meczy." Carmen nigdy nie rozumiała tego, ze dziewczyna umiała
przesiedzieć pare godzin przed telewizorem i oglądać jak spoceni
mężczyźni kopią w piłkę.
Dziewczyna
wstała, wzieła szybki prysznic i ubrała się w seledynowe
spodenki i białą bluzkę na ramiączkach.
Zapukała
do pokoju przyjaciółki. Nie dostała żadnej odpowiedzi, więc
otworzyła szybkim ruchem drzwi z zamiarem skoczenia na łóżko
dziewczyny, by obudzić "Śpiącą Królewne". Ale to co zauważyła bardzo ją
zdziwiło.
Jul
siedziała oparta o szafe z podciągnietymi kolanami do piersi i
wpatrywała się w jakiś punkt na ścianie. Carmen nie odzwywając
się zajeła miejsce obok przyjaciółki i tak jak ona zaczeła wpatrywać
się w ściane.
Siedziały
tak dobre 10 minut, gdy w końcu ciszę przerwała Jul.
-Wiesz,
zastanawiam się nad zachowaniem Andrew... Wczoraj jak graliśmy w
piłkę, po kolejnym strzelonym przeze mnie golu, uściskałam Tom'a i on
pocałował mnie w policzek, odwzajemniłam ten gest. Nagle podbiegł
Andy, odepchnął ode mnie Tom'a. Był wściekły. Jeśli jego
wzrok mógłby zabić Tom leżałby tam trupem. Odciągnęłam
Andrew na bok i spytałam o co mu chodzi. A on, ze o nic. Ale ja
widzę co się dzieje! On zachowuje się jak mój ojciec! Nie jak
kochany brat, którym zawsze był. Moim zdaniem trzeba mu
kogoś znaleźć, jakąś dziewczynę w której mógłby się
zakochać i zająć się nią. Bo jak narazie to on się do wszystkiego
wtrąca. Jest zły prawie na wszysko. Zauważyłaś?- wypowiedziała
jednym tchem.
Carmen
przyjrzała się przyjaciółce. W jej oczach było widać troskę...
i coś jeszcze, coś czego ona nie mogła rozszyfrować. Ale
dziewczyna musiała przyznać jej racje, co do zachowania brata.
Od pewnego czasu Andy zachowywał się jakoś dziwnie. Jest zaborczy
w stosunku do Jul. Wodzi za nią wzrokiem. To było dziwne,
Andy nigdy w stosunku do Julie tak się nie zachowywał.
-A
może po prostu uważa się za Twojego brata, który chce Cię pilnować
przed jego zdaniem niewłaściwymi chłopakami?-podsuneła Carmen.
-Możliwe,
ale to działa mi juz na nerwy. Może w sobotę wybierzemy się na
impreze i spróbujemy znaleźć naszemu ukochanemu And'iemu
dziewczynę?
-Dobry
pomysł-Carmen popatrzyła na zegarek. Była 9.15- Jul ubierz się, a
ja pójdę do sklepu. Co mam kupić?
-Hmm..
2 jogurty naturalne, płatki śniadaniowe bo się kończą, jakiś
sok i banany. Dużo bananów. Zrobie nam koktajl a' la Julie na
śniadanie.
Dziewczyna
jeszcze przed wyjściem do marketu, szybko pobiegła do swojego pokoju. Wzieła portmonetkę oraz
słuchawki i poszła po zakupy.
Gdy
była już w sklepie. Założyła słuchawki na uszy, podgłosiła
muzykę i cicho nucąc prowadziła wózek. Stojąc przed stoiskiem z
jogurtami nagle zaczeła podrygiwać w tak muzyki, która leciała z odtwarzacza MP3. Nie wiedziała, że jej poczynania ktoś
obserwuje...
***********************************************************************
Filozoficzny rozdział IV już za mną. Jeśli ktoś chce zadać jakieś pytanie dotyczące opowiadanie to tu jest mój numer gg: 46355967
Piosenka, która w pewnej części pomogła mi tworzyć ten rozdział to : "Gold Forever" zespołu The Wanted :)
Cudeńko! :D
OdpowiedzUsuń